~Art niezalogowany
15 maja 2015r. o 22:57
Oj, jesteś ograniczony swoją fobią(k)
W wielu publikacjach naukowych mówi się o komunizmie.
i skoro wywalczyliśmy wolność po 45 r ,dlaczego ginęli Polacy.Skoro władza socjalistyczna im wszystko dawała prace, dom ,jedzenie ,ziemię ,własność ,pokój, spokój i ochronę bloku wschodniego przed imperializmem zachodu .itd
30 czerwca 1946 roku odbyło się tzw. referendum ludowe. Polacy mieli w nim wypowiedzieć się w sprawie istnienia Senatu, utrwalenia przemian gospodarczych wynikających z reformy rolnej oraz kwestii zachodnich granic kraju. Referendum zostało nazwane "3 x TAK" od haseł propangadowych, które zachęcały do pozytywnej odpowiedzi na trzy pytania.
To miał być sprawdzian popularności rządzących krajem ,,KOMUNISTÓW,, oraz ich sojuszników. Referendum stało się jednak symbolem manipulacji i fałszowania wyborów w powojennej Polsce. Według oficjalnych wyników, "3 x TAK" głosowało ponad 90 % społeczeństwa. Dopiero po 1989 roku opublikowano dane, z których wynikało, że na "NIE" w referendum wypowiedziało się od 30 do ponad 70 %.
Tuż przed głosowaniem rząd Edwarda Osóbki-Morawskiego obiecał poprawę warunków życia rolników. Z kolei Władysław Gomułka, wicepremier i minister Ziem Odzyskanych, wygłosił słynne przemówienie, w którym dobitnie tłumaczył,jak należy głosować. W typowym dla siebie stylu wychwalał tzw. demokrację ludową.
Wojsko, milicja, ORMO i UB pilnowało urn wyborczych przed atakami zbrojnego podziemia. Informowano, że podczas przygotowań zginęło około tysiąca działaczy lewicy. Po głosowaniu oficerowie radzieckich służb specjalnych napisali blisko 6 tysięcy nowych protokołów z komisji wyborczych i podrobili 40 tysięcy podpisów ich członków.
Komunistyczna machina propagandowa działała sprawnie przez kilkadziesiąt lat. Jeszcze w 1979 roku współorganizator referendum, pułkownik Adam Mrozek opowiadał w Polskim Radiu, jak przebiegało głosowanie na wsi. Ludzie ze łzami w oczach oddawali głosy za władzą ludową - kłamał milicjant. Z kolei kapitan Borys Abramowicz, czuwajacy nad bezpieczeństwem referendum z 30 czerwca 1946 roku, po latach podkreślał, że świadome społeczeństwo głosowało w sposób "nieskrępowany" i wolny.
Komunistyczne władze dołożyły starań, by wynik referendum był dla nich korzystny. W marcu 1946 roku powołano Państwową Komisję Bezpieczeństwa, która koordynowała działania wojska, milicji oraz służb specjalnych. Ich zadaniem była nie tylko ochrona sfałszowanego głosowania, lecz także likwidacja niepodległościowego podziemia.
Przeciw fałszerstwom w referendum protestował prezes Polskiego Stronnictwa Ludowego Stanisław Mikołajczyk, wówczas wicepremier i minister rolnictwa. Protesty złożyli też przedstawiciele Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Partie "Bloku Demokratycznego", czyli Polska Partia Robotnicza, Polska Partia Socjalistyczna, Stronnictwo Demokratyczne i Stronnictwo Ludowe, wykorzystały to, nazywając Mikołajczyka "zdrajcą", który pozwala mieszać się obcym mocarstwom w sprawy Polski.
Sukces w referendum ludowym spowodował, że komunistyczne władze dały sobie większe przyzwolenie na sfałszowanie w niedługim czasie wyborów do Sejmu Ustawodawczego. W opinii profesora Antoniego Dudka wyniki z czerwca 1946 roku pozbawiły środowiska niepodległościowe złudzeń oraz nadziei na odzyskanie przez Polskę niepodległości.
Sfałszowane wybory – 19 stycznia 1947 roku
Jesienią 1946 roku wyznaczono termin wyborów. Jednocześnie nasiliły się aresztowania i prześladowania działaczy PSL. Tajne bojówki UB i PPR, niekiedy podające się za partyzantów, dokonywały skrytobójczych mordów. Rozwiązywano organizacje powiatowe stronnictwa (co uniemożliwiało im udział w wyborach). Przygotowywano pokazowe procesy polityczne, oskarżano członków PSL o wspieranie zbrojnego podziemia. UB i Grupy Ochronno-Propagandowe sformowane przez Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego i wojsko uruchomiły na wielką skalę machinę propagandy, indoktrynacji i bezpośredniego nacisku na ludność.
Bierut 4 grudnia 1946 r. w rozmowie z szefem doradców MGB w Polsce zwrócił się z prośbą o ponowną pomoc sowiecką przy fałszowaniu wyborów do Sejmu Ustawodawczego. Stalin w związku z powyższym ponownie wysłał do Warszawy grupę Pałkina 10 stycznia 1947 r. Przeprowadzone 19 stycznia w atmosferze represji i terroru wybory do Sejmu Ustawodawczego fałszowano na każdym szczeblu komisji wyborczych. W szczegółowym raporcie z polskich „wyborów” z 14 lutego 1947 r. meldowano, że tym razem główny ciężar fałszerstw wzięli na siebie ludzie wyznaczeni przez polskich komunistów przy technicznym nadzorze i wsparciu grupy Pałkina. „W celu zachowania pełnej konspiracji Bierut wraz z kierownictwem PPR zarządził jednocześnie podjęcie dodatkowych kroków, a mianowicie zamianę urn wyborczych w niektórych obwodach, podrzucanie do urn kart do głosowania, a w niektórych komisjach, gdzie nie było mężów zaufania z partii Mikołajczyka, przygotowanie dwóch egzemplarzy protokołów; w jednym z nich miało nie być danych liczbowych. Protokół bez liczb miała następnie otrzymać trójka z PPR w celu wpisania odpowiednich danych” – pisano. Według raportu w ramach tych działań zapewniono odpowiednie warunki dla dokonywania fałszerstw. Przede wszystkim na ok. 5,5 tys. komisji obwodowych utworzono 3515 komisji złożonych tylko i wyłącznie z członków PPR, co stanowiło ponad połowę wszystkich komisji. PSL miało swoich mężów zaufania tylko w 1,3 tys. komisji. Tam gdzie nie było PSL-owców, „trójki” PPR sporządzały nowe, fałszywe protokoły wyborów – zupełnie oderwane od wyników głosowania. Działania te wraz z ofensywą represji, unieważnianiem list wyborczych PSL i pozbawieniem praw wyborczych niemal pół miliona obywateli (409 326 osób) oraz masowym werbunkiem członków komisji obwodowych na agentów UB (ogółem 47,2 proc. składu wszystkich komisji obwodowych i 43,3 proc. składu komisji okręgowych) dały „wyniki”, które w propagandzie ogłoszono zwycięstwem bloku komunistycznego.