Jeśli nie czytaliście poprzednich części cyklu "PO ŻARCIE", koniecznie zobaczcie recenzje Starej Księgarni oraz Jokera.
Nie odwiedziłem El Pablo od przeszło czterech lat. Podczas mojej ostatniej wizyty zamówiłem pizzę, która okazała się czarna od spodu, a kelnerka starała mi się wmówić, że „tak ma być”. Od jakiegoś czasu w mediach społecznościowych właściciele hucznie ogłaszają wielkie zmiany, że jest „lepiej i inaczej nie będzie”, że używają „najwyższej jakości włoskich składników”. Czy to prawda?
Na wstępie zaskoczył mnie fakt, że mimo późnej pory niemal wszystkie stoliki na zewnątrz były zajęte. Usiadłem przy jednym z nich, czekając na przyjście kelnerki. Mimo, że pani z obsługi uwijała się przy stolikach, nie podeszła do mnie. Ruszyłem więc do środka, żeby wziąć menu z baru. Wtedy zrozumiałem, dlaczego nikt nie siedzi w środku, i dlaczego kelnerka do mnie nie podeszła. W lokalu było niesamowicie gorąco i duszno, a pani, mimo wieczorowej pory sama zajmowała się klientami, sprzątała stoły, podawała posiłki i obsługiwała bar. Kosmos. Po kilku kolejnych minutach kelnerka do mnie dotarła i byłem w szoku. Mimo niesamowitego zamieszania, okazała się bardzo miłą i sympatyczną osobą. Chyba nikomu nie muszę przypominać o kelnerkach z El Pablo sprzed lat? Udało mi się złożyć zamówienie – makaron Gamberetto z krewetkami, mozzarellą i warzywami. Do tego Aperol Spritz - bardzo chciałem skonfrontować ten drink z tym ze Starej Księgarni.
W oczekiwaniu na zamówienie zauważyłem coś bardzo miłego. Gdy jeden ze stolików zajęła para z pieskiem, kelnerka od razu przyniosła psiakowi miskę z wodą. Pięknie. Ale dlaczego to wszystko robi jedna osoba?
W trakcie oczekiwania na zamówienie przeglądałem ubrudzone czymś menu, które było cholernie nieczytelne. Gdybym miał większą wadę wzroku, z pewnością byłoby dla mnie całkowicie nieczytelne. Składniki każdej potrawy są napisane tak małą czcionką, że aż oczy bolą. Szczególnie po zmroku. W tym przypadku menu powinno być dużo większe! Ten rozmiar papieru na tak wielką ilość pozycji jest zdecydowanie za mały – to nie ma prawa być miłe dla oka.
Po około piętnastu, może dwudziestu minutach doczekałem się zamówienia i od razu zauważyłem, że coś jest nie tak. W składnikach mojego makaronu nie było mowy o parmezanie, a cały makaron był nim pokryty. Parmezanem suchym, w większości pokrojonym bardzo grubo, nie smakował też świeżo. Właściwie wcale nie smakował jak prawdziwy parmezan, który wielokrotnie miałem okazję jeść. Jakby tak się go pozbyć (co też zrobiłem), makaron był ok. Po prostu OK. Żadnego efektu WOW, bez fajerwerków. Zapchałem się, najadłem… Ale chyba nie tylko o to chodzi? Liczyłem na coś więcej. Bardzo miłym zaskoczeniem był wspomniany wcześniej Aperol. Nie dość, że tańszy o 6 zł od tego ze Starej Księgarni, to przy okazji o wiele smaczniejszy. Lemoniada też była smaczna. No i mają papierowe słomki. Fajnie. Niektóre restauracje nadal korzystają z plastiku.
Niespodziewanie około godziny dwudziestej drugiej zjawiła się kolejna kelnerka – obstawiam, że pomagała w kuchni, dlatego wcześniej nie było jej widać. Ni stąd, ni zowąd – zabrała mi bez słowa naczynie z resztką makaronu. Niestety, pochłonięty rozmową zauważyłem to dopiero, gdy dziewczyna zniknęła już w lokalu. Nie chciało mi się spierać o kilka sztuk penne. Nie w tym przypadku.
W zasadzie wtedy stwierdziłem, że wystarczy. O deser nawet nie walczyłem – niestety, o dwudziestej drugiej kuchnia była zamknięta. Ale to chyba dobrze – porcja makaronu była naprawdę duża, przy okazji w niezłej cenie. Skoczyłem też do łazienki. Z zażenowaniem stwierdzam, że jest to kolejna restauracja, w której łazienki są ignorowane. Śmietniki pełne ręczników papierowych, które wysypują się na brudną podłogę. Jednak w tym przypadku mogę to zrozumieć – jak wiele rzeczy może robić jedna kelnerka?
Po powrocie do stolika poprosiłem o rachunek, zapłaciłem kartą i chciałem dać napiwek, na który pierwsza kelnerka niewątpliwie zasługiwała za przemiłą obsługę. Niestety, (kolejny raz, w kolejnej knajpie) kelnerki po płatności kartą wciskają Ci paragon i uciekają, nie zostawiając możliwości pozostawienia napiwku.
Czy El Pablo rzeczywiście się zmieniło? Tak. Obsługa w końcu jest niezła. Z pewnością jakość posiłków zadowoli wiele osób, mnie zaimponowały napoje. Ze stolika obok słyszałem, że jakaś sałatka jest świetna. Ale czy ktoś mi wytłumaczy, dlaczego restauracja, która aspiruje na restaurację włoską, ma nazwę hiszpańską?
Komentarz:
Po publikacji felietonu Anonimowego klienta z Redakcją Bolec.Info skontaktował się właściciel restauracji przekazując następujące informacje:
~~El Gamonio napisał(a): Najwyższej jakości włoskich składników nie kupuje się w biedronce :Dw punkt
~~Brudnozielony Ziarnopłon napisał(a):Ktoś napisał: ~~Lawendowy Tamaryszek napisał(a): EL PABLO jest jak dla mnie najlepsza knajpka w Bolesławcu. Jedzenie jest mega!! Uwielbiam ich pizze! Przyczepił się kibla, chłopie a skąd możesz wiedzieć czy nie było tam dziecka którego mamusia nie upilnowala i zrobił taki syf tam? Mają latać po każdym klienci i sprawdzać czystość? To się nazywa kultura, której ludzie nie mają. Widocznie w domu też tak robią. Za dużo parmezanu mówisz.. Może to było jako dekoracja? Pracuje w tym zawodzie i w mojej knajpie sypie się oregano i daje świeża bazylię tego też byś się przyczepil? Oj boże, boże... Ekipa z El Pablo, głowa do góry i tak jesteście najlepsi!
Oj chyba przedobrzyłeś/aś z tymi zachwytami
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).