~ napisał(a): A co ma powiatowy weterynarz do stada zdrowych dzikich ptaków? Możesz rozwinąć myśl?
Mogę :)
Jeden z mądrali w artykule podał weterynarza powiatowego jako najwłaściwszą osobę, do której w tej sytuacji należało się zwrócić.
Skoro więc to osoba najbardziej kompetentna, to Straż Miejska powinna wiedzieć że z tą osobą należy się skontaktować przy problemach ze zwierzętami.
Miałem już przygody z dzikimi zwierzętami, które znalazły się w przestrzeni miejskiej i próbowałem skontaktować się z kimś kompetentnym i jakoś każdy odsyłał mnie do kogoś innego. Do weterynarza powiatowego, jak do tej pory, nikt mnie nie odesłał. Może to właśnie on jest tu najbardziej właściwy?
Z metody postępowania wszystkich instytucji zauważyłem jedno, uniwersalne rozwiązanie - spuścić człowieka po brzytwie lub odesłać go tam gdzie go po tej brzytwie spuszczą.
Zresztą z wypowiedzi "ekspertów" z artykułu też wynika że trzeba było kaczek nie ruszać. Za dzień czy dwa problem rozwiązałby się sam a przy okazji kilka bezdomnych psów czy kotów by się najadło.
Może o to chodziło tym pseudo obrońcom zwierząt?