Pani Danuta jest w mojej głowie kimś wyjątkowym. Zawsze wydawała mi się przede wszystkim człowiekiem przyzwoitym i moralnym. Kimś, kto bez względu na swój wiek, osobiste skutki czy konsekwencje dla siebie, stawał po stronie krzywdzonych. Kobiet, artystów, pacyfikowanych przez państwo sędziów. To człowiek o bardzo szerokich horyzontach. Człowiek kultury będący zawsze na bieżąco. Rozmowa o czyjejś nowej powieści, zachwyty nad nowymi jazzowymi parafrazami Chopina, refleksje z ostatniej wystawy? Proszę bardzo, ona wiedziała o tym co się dzieje w kulturze lepiej niż wielu ludzi, którzy kulturą zarządzają.
Kultura osobista, ogłada, erudycja, energia, zaangażowanie, pomysły, dyskusje o pomysłach i ideach - ikona tych pojęć to ona.
Miałem szczęście być obdarzonym przez panią Danutę pewną dozą bardziej zawodowego, niż prywatnego, zaufania. Bywało, że dzwoniła wymienić opinie na temat spraw bolesławieckich, politycznych, czy też po prostu na temat pisanych przez nią tekstów, spytać o źródło, zdjęcia, konteksty. Czasem mnie pytała czy to, co napisała, nadaje się do publikacji! Ona - mnie!
Za każdym razem czułem się bardzo wyróżniony. Miałem to szczęście, że zgodziła się od czasu do czasy napisać coś na tworzony przeze mnie portal Bobrzanie.pl. To była nobilitacja.
Była osobą o rzadkiej w bolesławieckim życiu publicznym umiejętności kulturalnej prezentacji niezależności swojego myślenia. Do tego trzeba mieć nie tylko kulturę, ale i odwagę cywilną. Trzeba, mimo hejtu, konsekwencji, czy niechęci władzy umieć wyrazić swoje niezależne poglądy.
W dniu jej śmierci odwaga cywilna straciła jedną ze swoich inkarnacji.
W czerwcu 1980 roku do jej domu wpadła milicja. Rewizja, areszt, kilkutygodniowe zatrzymanie, wreszcie więzienie. Według bolesławieckiej prokuratury działała w celu poniżenia i wyszydzenia ustroju i naczelnych organów Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.
Stwierdziła w TEJ rozmowie ze mną, że nie chciała PRL poniżać. Myślę jednak, że dla PRLu i funkcjonariuszy państwa jej postawa w tamtym czasie była poniżeniem ich postaw.
42 lata temu ona i jej rodzina płaciła za to, żebyśmy dzisiaj mogli sobie swobodnie wybierać swój los, swobodnie poruszać się po świecie, czytać i pisać co chcemy i rozmawiać otwarcie.
Zapewniała, że to wcale nie wymagało wielkiego charakteru. Tylko przyzwoitości i braku wątpliwości na temat tego, co należy czynić.
W 1983 roku otrzymała propozycję współpracy ze Służbą Bezpieczeństwa. Grożono jej pięcioma latami więzienia. Po latach mówiła, że nie wie czy nie podpisałaby lojalki, gdyby grożono jej rodzinie.
"Idąc na komendę bałam się o męża i syna. Miałam nogi jak z waty. Miałam telefony z pogróżkami. Baliśmy się, nie mogę powiedzieć, że byłam bohaterką." - powiedziała.
W 2013 roku udało nam się razem nagrać fragment jej książki Znikopis (Republika Ostrowska, 2009), opisującej tamte zdarzenia i jej działalność opozycyjną. Plan był taki, żeby nagrać fragment, a potem znaleźć sponsora na nagranie i wydanie całości. Audiobooki w roku 2013 były znacznie mniej popularne niż dziś, sponsora nie znaleźliśmy, ale w pomysł weszła ochoczo i dzięki temu możemy dziś posłuchać jak czyta swój tekst:
Była bardzo zaangażowana w sprawy lokalne. Zamiast przechodzić nad lokalnymi głupotami rządzących, jak większość ludzi, do porządku dziennego, nie umiała przejść obojętnie.
W 2014 roku pisała tak:
Mieszkam na osiedlu kikutów – tak powiedziała jedna z mieszkanek z ul. St.Starzyńskiego w Bolesławcu. Ja poszłabym jeszcze dalej: ,,mieszkam w mieście kikutów”. Bo jak inaczej nazwać miasto, w którym urzędnicy wypowiedzieli wojnę drzewom, w którym zapomina się, że przestrzeń publiczna stanowi dobro wspólne obywateli i w związku z tym należy liczyć się z ich zdaniem, brać je pod uwagę w podejmowaniu decyzji, które ich dotyczą.
Że tak się nie dzieje, najlepiej zilustruje to moja walka o drzewa na ul. St. Starzyńskiego. Którą przegrałam.
Nie miała bolesławieckiej choroby interesowania się patologiami polskimi i jednoczesnego ignorowania identycznych patologii swojej małej ojczyzny. Ta powszechna u nas dolegliwość wzroku była dla niej niezrozumiała.
Mimo dojrzałego wieku ta wspaniała kobieta broniła praw sędziów do uczciwiej pracy, kobiet do decydowania o sobie, mediów do wolności. Chodziła na protesty, choć nie zawsze była zachwycona ich formą. Zawsze za to wiedziała, że milczenie jest zgodą na zło.
"Jeśli sami będziemy używali słów nienawiści i pogardy i obojętnie przechodzili wobec najmniejszych oznak zła – co jesteśmy warci?" - pisała na Bobrzanach po zabójstwie Pawła Adamowicza.
"Czy godzi się przywłaszczać sobie cudzą myśl?" - mówiła o podrabianiu pracy Bogdana Nowaka. "Nie zgadzam się na takie podróbki, na plagiat."
Kiedy proboszcz jej parafii gadał podczas mszy bzdury o "Gazecie Wyborczej", napisała do niego list. "Uważałam, że trzeba zaprotestować. Nie można się godzić na to, aby z ambony leciało kłamstwo." - tak to skomentowała.
Nie można zapomnieć o tym, że dzięki jej osobistym zabiegom, mieliśmy w tym zapyziałym kulturalnie miasteczku takich gości jak Tischner, Tokarczuk, Szczygieł, Kapuściński, czy Zanussi.
Dzięki niej jako początkujący, młody i wystraszony mojego rozmówcy dziennikarz mogłem przeprowadzić wywiad z Andrzejem Szczypiorskim. (Bolesne prawdy o tym popularnym niegdyś pisarzu wyszły na jaw znacznie później.)
W 2017 roku miałem przyjemność przeprowadzić z nią TEN wywiad. Moim zdaniem wciąż wart obejrzenia ze względu na to co i jak mówi pani Danuta.
Powiedziała w nim m.in.: "Mnie zależy na tym, aby ściągać tutaj ludzi mających coś do powiedzenia."
Jeśli istnieje jeszcze i znaczy coś termin inteligencja (w języku obecnie rządzących to "wykształciuchy"), to bolesławiecka inteligencja powinna być pani Danucie wdzięczna za ogromną pracę włożoną w to, żeby ludzie konsumujący kulturę w tym mieście chodzili mniej głodni.
Nie była pamiętliwa. Choć władze miasta i BOK MCC utrudniły jej zorganizowanie spotkania z Olgą Tokarczuk, jakiś czas później wzięła aktywny udział w spotkaniu zorganizowanym w miejskim Centrum Wiedzy z okazji przyznania autorce Nagrody Nobla. U boku tych, którzy jej spotkania z Tokarczuk nie chcieli w mieście. Kultura i radość ze święta literatury były dla niej ważniejsze od osobistych uraz.
Urazy wyrażała kulturalnie:
"Pomyśleć o panu jako o dziennikarzu, to obrazić dziennikarzy." - napisała TUTAJ o pewnym mistrzu patentowania cudzych pomysłów.
Myślę, że było jej coraz trudniej w dzisiejszym świecie, w którym jej spojrzenie na rzeczywistość, niezależność myślenia, poczucie, że warto być przyzwoitym, nie są cenione wyżej niż stosunki, układy i stan konta.
Jej śmierć przypomina mi sonet Williama Szekspira. Fragment:
Znużony tym
Jak hańba blask honoru rychło brudem maże
Jak żądza na złą drogę dziewiczość sprowadza
Jak zacność bezskutecznie odpiera potwarze
Jak moc pospólną trwoni nieudolna władza
Jak sztuce zatykają usta jej wrogowie
Jak naukę w pacht biorą ignorantów stada
Jak prostą prawdomówność głupotą się zowie
Jak dobro złu na sługę najwyżej się nada
Znużony odejść pragnę
Szekspir mówi, że jednak, mimo znużenia tym wszystkim, odejść nie może, bo kogoś ważnego zostawi ze światem sam na sam.
Pani Danuta postanowiła nas zostawić. I, jak z większością jej decyzji i działań, można z tym zrobić tylko jedno:
Pogodzić się i uszanować.
W 2018 roku napisała:
(...) i ja pytam samą siebie, skoro mieszkam tutaj i teraz i nie zamierzam nigdzie prysnąć, co mogę zrobić żeby:
Musimy wyraźnie i głośno powiedzieć: tak chcemy sobie coś załatwić, to znaczy chcemy żyć w lepiej rządzonym kraju, mieście; chcemy żyć w piękniejszym otoczeniu, chcemy mieć prawo do wyrażania dezaprobaty wobec populistów, załatwiaczy, kombinatorów i nie bać się kary lub zarzutu, że się czepiamy. Co ja mogę z siebie dać temu miastu – oto zadanie dla każdego z nas.
A zatem, jak powiedział Wyspiański ,,Chciejmy chcieć.”
~~Horus napisał(a): przecież proponowałem przenieść gadkę o ''solidaruchów'' do innego tematu ...
nawet dwa tematy wam odświeżyłem by wam to ułatwić...
proponowałem to jedną lub dwie strony wstecz ale widzę że przynajmniej jednemu to nie pasuje i tu się woli uzewnętrzniać...
więc co tu jęczysz ''mikołajek'' ;D
~~Horus napisał(a): przecież proponowałem przenieść gadkę o ''solidaruchów'' do innego tematu ...
nawet dwa tematy wam odświeżyłem by wam to ułatwić...
proponowałem to jedną lub dwie strony wstecz ale widzę że przynajmniej jednemu to nie pasuje i tu się woli uzewnętrzniać...
więc co tu jęczysz ''mikołajek'' ;D
~~Pożółkły Mikołajek napisał(a): wykorzystywanie do krytykanctwa solidarności
Przez Horusa to najniższy upadek tego gościa ,
Horusie masz tyle wiedzy na temat solidarności
jak „świnia”o lotach w kosmos , napisz co w tych czasach robiłeś będzie beka śmiechu
skorn napisał(a):Ktoś napisał: ~~Pożółkły Mikołajek napisał(a): wykorzystywanie do krytykanctwa solidarności
Przez Horusa to najniższy upadek tego gościa ,
Horusie masz tyle wiedzy na temat solidarności
jak „świnia”o lotach w kosmos , napisz co w tych czasach robiłeś będzie beka śmiechu
+
~~Ewa napisał(a): Co z Panią Maślicką zrobił szanowny Prezydent miasta wywalił ze stanowiska dyrektorki BOKCo z tego? Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka. Zrobił to, co ta Pani robiła z niekrórymi pracownikami, kiedy objęła stanowisko. Działał jawnym, a nie podłym sposobem. Miał prawo.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).