Niemiecki obóz koncentracyjny AL Aslau powstał w sierpniu 1944 roku na terenie dzisiejszego osiedla Kresówka, formalnie będącego częścią Szczytnicy. Jego wykonane 27 sierpnia 1944 roku zdjęcie lotnicze, odnalezione w ubiegłym roku przez pracowników Urzędu Miasta w Bolesławcu, pozwala na jego zlokalizowanie w południowej części osiedla, w rejonie bloku o numerze 140. Formalnie więc podobóz znajdował się w dzisiejszej Szczytnicy, lecz wówczas nosił nazwę Aslau, czyli Osła.
Osadzony tam nauczyciel ze Szczuczyna, Henryk Panas, wspominał kilkanaście lat później, że gdy został przywieziony do podobozu, wyglądał on tak: Wieś Aslau. Za wsią w lesie prostokąt drutów, za bramą cztery baraki: trzy bloki i kuchnia z magazynem żywnościowym. To będzie nasza nowa siedziba. Obóz maleńki, na 600 ludzi, świeżo zbudowany. Ktoś informuje, że budowali go Żydzi. Wszystko nowe, surowe, nie uporządkowane. Kolacji nie dostaniemy, bo nowi kucharze w nowej kuchni nie zdążą jeszcze ugotować. Brak opału, wody.
Gdy spojrzy się jeszcze na zdjęcie lotnicze, widać że podobóz znajdował się w małym lasku, tuż przy węźle na autostradzie Berlin-Wrocław. Henryk Panas wspominał, że leśne powietrze i panująca w nowym obozie czystość powodowały, że choroby zakaźne zdarzały się dość rzadko. Obóz AL Aslau miał za zadanie maksymalnie wyeksploatować więzionych w nim ludzi, ale nie zabić ich natychmiast.
Więźniowie na co dzień pracowali przy nieodległym lotnisku Luftwaffe w Osłej, przy którym utworzono filię ewakuowanej fabryki Wesserflug z Bremy, produkującej części do niemieckich samolotów wojskowych. Niektórzy trafiali do "Wasserleitung", grupy odpowiedzialnej za poprowadzenie wodociągu z fabryki do obozu. Większość więźniów starała się trzymać ze sobą, a jedną z naczelnych zasad obozowego życia było to, że nie okrada się współwięźnia, ale jeśli uda się okraść wroga, to nie jest to kradzież, lecz zdobycz.
Najważniejszą osobą w obozie był Lagerführer, którym był mieszkający w willi pod Osłą oficer SS. Esesman czasami przymykał oko na drobne naruszenia obozowego regulaminu, lecz nadal był panem życia i śmierci każdego więźnia - po ucieczce jednego z nich więźniowie przez dwanaście godzin, mimo padającego śniegu, musieli maszerować po placu apelowym. Podczas marszu na plac przyniesiono kotły z jedzeniem, jednak więźniom nie pozwolono do nich podejść - mogli jedynie poczuć zapach jedzenia, które po kwadransie zabrano z powrotem do kuchni.
Po wszystkim więźniowie musieli jeszcze pracować przy wycince lasu, a następnego dnia Niemcy pokazali im zwłoki uciekiniera, Rosjanina. Lagerführer zagroził, że przy następnej próbie ucieczki każe rozstrzelać co dziesiątego więźnia. Mimo to próby ucieczki (nieskuteczne) nadal się zdarzały, a grupa Rosjan wykonała nawet solidny podkop pod drutami. Niestety, został on ujawniony, a sami Rosjanie - w ramach kary - brutalnie zmaltretowani.
Większość więźniów w AL Aslau stanowili Polacy, ale byli tam też Rosjanie, Włosi, Francuzi, Hiszpanie i Niemcy - ośmiu kryminalistów i dwóch politycznych. Henryk Panas w swoich wspomnieniach pisał o halach fabrycznych, w których składowano różnego rodzaju odpady, w tym kawałki rzadkich gatunków drewna - jeśli w fabryce nie było pracy do wykonania, więźniowie mieli porządkować takie odpady. Wielu więźniów nabawiło się ran ropnych, a marne wyżywienie powodowało, że część więźniów umierała z wycieńczenia. Więźniowie mogli co prawda otrzymywać co pewien czas paczki żywnościowe i wysyłać (uprzednio cenzurowane) listy do bliskich, ale głód w obozie był powszechny.
Gdy otrzymałem pierwszą paczkę, naładowałem kieszenie kostkami cukru, za którym bardzo tęskniłem (...) popijałem wstrętną gorzką lurą zjadane kostki cukru. Czułem, jak po wszystkich żyłach rozchodzi się miłe ciepło i balsam odżywczy, czułem podnietę, jak po smacznej a mocnej wódce. Upiłem się (...) O błogości tego stanu nie ma pojęcia człowiek żyjący mniej więcej normalnym życiem (...) Nie wie też normalnie odżywiający się człowiek, jak wielkie znaczenie dla trawionego awitaminozą organizmu ma cebula i czosnek. Czosnku (...) tam mogłem zjeść tyle, ile tylko udało się zdobyć, nawet pół kilograma na raz (...) Organizm wszystko to łapczywie wchłaniał.
Ocalałych więźniów ewakuowano na początku lutego 1945 roku, gdy Armia Czerwona zaczęła się zbliżać do granic powiatu bolesławieckiego. Więźniów wyprowadzono nocą na autostradę i zaprowadzono do Bolesławca. Na czele pchano dwadzieścia wozów z obozowym majątkiem i zapasami żywności, później zaś maszerowali więźniowie. Po bokach na rowerach jechali esesmani i komendant obozu. W Bolesławcu kolumna wjechała na szosę drezdeńską, mijając po drodze kolumny cywilów uciekających z miasta na wózkach drabiniastych, na ogół ciągniętych przez kobiety. Wielu więźniów odczuwało na ten widok coś w rodzaju mściwej satysfakcji, wspominając kolumny polskich uchodźców z września 1939 roku, uciekających wówczas przed Wehrmachtem.
Więźniowie pokonywali po 20-30 kilometrów dziennie, prowadzeni do obozu Dora - niektórzy umierali z wycieńczenia, a niektórych zabijali esesmani - szczególnym okrucieństwem wykazywał się holenderski Niemiec, Willi. Ostatecznie Henryk Panas doczekał wyzwolenia w obozie Bergen Belsen, wyzwolonym przez Anglików i Polaków. Przez wiele kolejnych lat musiał mierzyć się z problemami zdrowotnymi, związanymi z ropieniem nogi, którego nabawił się w Osłej.
Tablica upamiętniająca ofiary obozu w Osłej, znajdująca się na miejscowym cmentarzu.
Płyta dawnego lotniska wojskowego w Osłej, stan na 2013 rok
Kresówka w Szczytnicy - mniej więcej w tym miejscu znajdował się AL Aslau
Źrodło: H. Panas, Kartki z obozu [w:] Pamiętniki nauczycieli z obozów i więzień hitlerowskich 1939-1945, red. K. Bidakowski, T. Wójcik, Warszawa 1962.
~~Pawa Psianka napisał(a): I bardzo dobrze! Teraz Karyny na fb piszą "szlachta nie pracuje ". Osiem stów na gówniaka dostaną, Kasia Dowbor dom wyremontuje i jest pięknie!
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).