Był lipiec 1903 roku. Na biurko dyrektora Królewskiej Dyrekcji Kolei Żelaznych w Breslau trafia projekt rozbudowy kilkudziesięcioletniego dworca kolejowego w Bunzlau. Miejscowi kolejarze skarżą się, że telegraf, jedno z podstawowych narzędzi w ich pracy, zajmuje jedynie mały pokoik, podczas gdy potrzeby są znacznie większe. Gdy niemal 60 lat temu ruszała budowa dworca, telegrafów w Bunzlau jeszcze nie widziano i nikt raczej nie zakładał, że już wkrótce staną się nieodzowne. Gdy tak się jednak stało, telegraf trafił do małej salki we wschodnim skrzydle budynku i stawało się to coraz mniej wygodne.
Tymczasem telegraf jest sprawą absolutnie kluczową. Telefon stacjonarny na niemieckim Śląsku wciąż jest dostępny głównie w urzędach, więc to telegraf pozwala szybko nawiązać kontakt z innymi dworcami. Gdy na kolei dochodzi do wypadku, pociąg notuje opóźnienie z powodu trudnej pogody, wichura zwala drzewo na tory lub ma miejsce inna sytuacja awaryjna, kolejarze tylko dzięki niemu mogą przekazywać sobie informacje o tym, co się dzieje i co można zrobić. Gdyby na dworcu wybuchł pożar, telegrafiści mogą się ewakuować dopiero jako jedni z ostatnich, ponieważ to oni musieliby zaalarmować inne miasta o zagrożeniu.
Dyrekcja zatwierdza projekt... ale budowa nie rusza od razu. Wielka rozbudowa bolesławieckiego dworca rusza dopiero po dwudziestu latach i nie do końca wiadomo, skąd wzięło się to opóźnienie - poważne, i to nawet jak na polskie standardy. Wiadomo jednak, że na początku XX wieku kolejne linie kolejowe wyrastały na Dolnym Śląsku jak grzyby po deszczu, a w 1914 roku Niemcy wplątały się w ogólnoświatową wojnę i miały inne wydatki. Cesarstwo Niemieckie wojnę przegrało, straciło sporo terytoriów, zamieniło się w republikę i pogrążyło się w monstrualnej inflacji.
Inflacja na szczęście została zahamowana, więc rozbudowa ostatecznie rusza i w maju 1926 roku można już zobaczyć jej efekty. Dworzec ma teraz nowy hol, wyłożony w niemal każdym możliwym miejscu zielonymi, ceramicznymi kaflami. W trzech okienkach kasowych zamontowano blaty obrotowe, a dworzec ma dwie poczekalnie - jedną dla klas 1 i 2, drugą dla klas 3 i 4. Do skrzydła wschodniego jest też dobudowana niska dobudówka, w której umieszczono bezcenny telegraf. Telefon jest już bardziej rozpowszechniony, niż kiedyś, ale telegraf nadal jest w powszechnym użytku.
Po 96 latach od tamtych wydarzeń, również w maju, w dawnej kabinie telegrafistów rozpoczyna działalność kawiarnia TuKawka. Jest pierwszą kawiarnią w długiej historii dworca, ale to nie ona otwiera historię dworcowej gastronomii. Zaraz po II wojnie światowej dworcową restaurację uruchomił polski osadnik, Tadeusz Kozłowski. Zaangażowany w działalność PSL-u, wówczas największej partii antykomunistycznej, został zmuszony przez ubecję do wycofania się z udziału w "wyborach" do Sejmu Ustawodawczego, wypisania się z partii i opuszczenia miasta. Przez wiele lat na dworcu działał niewielki bufet, ale ostatecznie został zamknięty przed wielkim remontem kapitalnym całego dworca, mającym miejsce przez cały okres pandemii Covid-19. A teraz jest kawiarnia :)
~~Zielonożółty Kosmos napisał(a): Tam już jest banhof. Tylko jeszcze nie wszyscy się zorientowali.
~~Błękitnoszary Mikołajek napisał(a):Ktoś napisał: ~~Zielonożółty Kosmos napisał(a): Tam już jest banhof. Tylko jeszcze nie wszyscy się zorientowali.
Słowa banhof czy Banhof żaden słownik nie zawiera. Chyba że to takie wsiowe gadanie bez reguł gramatyki.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).