~ napisał(a): ~Anna M. napisał(a): Przyszłość bolesławieckich szkół ponadgimnazjalnych stoi pod znakiem zapytania. Jako matka jestem zaniepokojona, bo nie wiem, czy nie trzeba będzie szukać dla swoich dzieci szkoły poza naszym miastem.
Martwi mnie też fala "hejtu", wzajemne żale, wręcz wylewanie żółci w niektórych postach. To naprawdę nie jest konieczne. Nie zazdroszczę młodzieży uczęszczającej do "zagrożonych szkół" (a na swój sposób zagrożone są chyba wszystkie). Współczuję też gimnazjalistom, którzy i tak nie mieli/nie mają łatwego wyboru, a teraz dochodzą kolejne rebusy.
Gdzie w tym wszystkim jest dobro dzieci?
Mamy niż demograficzny, dlatego liczba szkół też musi ulec zmianie. w czasach wyżu demograficznego w Bolesławcu istniało 6 szkół średnich: Liceum Ogólnokształcące, Liceum Pielęgniarstwa, Technikum Mechaniczne, Technikum Górnicze, Technikum Ekonomiczne i Liceum Wychowawczyń Przedszkola oraz 8 szkól podstawowych, w tym jedna specjalna, która mieściła się w budynku przy ul.Komuny Paryskiej , i to w zupełności zaspokajało potrzeby edukacyjne dzieci, i młodzieży z terenu Bolesławca, i okolicznych wsi, a poziom kształcenia był nie gorszy od obecnego.Przy każdym technikum i w BFF i A "Polfa"oraz w Zakładzie Dziewiarstwa "Hanka",funkcjonowały szkoły zawodowe. Każdy uczeń w zależności od swoich umiejętności i wiedzy , jaką opanował po szkole podstawowej, znalazł odpowiednie miejsce w szkole ponadpodstawowej.
Niż demograficzny to problem przejściowy. Wystarczy przyjrzeć się statystykom w kontekście perspektywicznym: byle do 2020 r. (to już niedługo). Planowana reforma systemu oświaty także diametralnie zmieni sytuację liczebności uczniów w szkołach średnich/zawodowych, do których będzie uczęszczał o jeden rocznik uczniów więcej. Budynki starostwa są z gumy? Czy wówczas pojawi się potrzeba np. zamykania szpitala, by otworzyć kolejną szkołę?
Ale, powiedzmy, że to "pieśń dalekiej przyszłości". Przyjrzyjmy się wydarzeniom planowanym na najbliższe miesiące. Czy perspektywa powstawania w mieście prywatnego liceum i likwidowanie przy okazji jednej ze szkół zawodowych to kwestia przypadku?
Niż demograficzny, dobro uczniów, te sprawy... A może wyświechtane frazesy?
Czyje dobro tak naprawdę się liczy? Rodziców, którzy w naszym mieście za naukę swoich dzieci już na każdym szczeblu będą musieli płacić, bo likwiduje się szkoły państwowe (z dobrymi wynikami) na rzecz placówek prywatnych? Potencjalnych wyborców? (Dzieci, którymi teraz "gra się" też są/będą osobami pełnoletnimi. Potrafią/będą potrafiły wyciągnąć wnioski).