Dariusz Gołębiewski to młody człowiek o nietuzinkowej pasji. Chociaż dopiero co obronił z bardzo pomyślnym wynikiem licencjat z historii na Uniwersytecie Wrocławskim, prowadzi swoją stronę "Bolesławiec i okolice dawniej i dziś". Robi to już od grudnia 2014 roku, kiedy jeszcze był uczniem II klasy I LO w Bolesławcu. W listopadzie 2018 roku wyszedł z inicjatywą oprowadzania po mieście wycieczek, za darmo i z czystej pasji, potem okazały się one dużym przełomem w jego historycznej i lokalnej działalności, bo spotkały się z bardzo dużym zainteresowaniem. Jest mocno związany z naszym miastem. Zgodził się opowiedzieć redakcji Bolec.Info o swojej działalności.
REDAKCJA: Można pomyśleć, że zainteresowanie lokalną historią to działka niszowa. Pamiętasz jak to się zaczęło? Kiedy był pierwszy impuls?
DARIUSZ GOŁĘBIEWSKI: Czy niszowa, to bym dyskutował, bo wśród historyków ten dział zaczyna być nareszcie doceniany. W moim wypadku to się zaczęło 9 lat temu, gdy szukałem lokalizacji jednego miejsca w lesie za Bolesławcem. Przypadkiem trafiłem wtedy na stronę ze starymi pocztówkami z lasu z ulicy Jeleniogórskiej i zacząłem drążyć temat pomnika, który kiedyś tam stał. Potem zacząłem więcej czytać na temat naszego miasta. Był to jednak dla mnie kierunek raczej drugorzędny, aż do momentu, kiedy zacząłem studiować historię. Jestem tam na specjalności regionalistycznej i zajęcia z regionów bardzo mnie zafascynowały historiami lokalnymi. W ogóle życiem poszczególnych regionów. Zacząłem przekładać zdobywaną na zajęciach wiedzę na swoje badania okolic Bolesławca i cytując klasyka: cały czas się czegoś uczę. Bolesławiec jest też o tyle ciekawy, że wiele naprawdę pasjonujących wątków naszej historii jest praktycznie nieznanych mieszkańcom miasta, a eksploatowane są u nas głównie trzy wątki - Napoleon, osadnictwo powojenne, ceramika. Pozostałe szerzej są słabo znane, a warto by było to zmienić.
R: Ty starasz się szerzyć tę wiedzę dużym sukcesem. Jak wyglądały początki Twoich wycieczek, od kiedy je prowadzisz?
DG: Inspiracje były trzy - studia, panujący w duszpasterstwie wrocławskim klimat aktywizmu i wycieczka, którą w kampanii wyborczej zorganizował Impuls Miasta. Uznałem, że "fajnie by było, gdybym zrobił coś podobnego". 10 listopada 2018 roku zrobiłem pierwszą wycieczkę, potem drugą i trzecią, no i stopniowo zaczęło się to rozkręcać. Początki nie były łatwe, bo był i stres, i nie miałem też w tym doświadczenia, ale dość szybko złapałem bakcyla i zaczęło się to szybko rozkręcać. Fakt, że czasem trochę za tym wszystkim nie nadążam, ale dobrze się w tym czuję i chcę to ciągnąć dalej. Dobrym pomysłem okazały się wakacyjne wycieczki nocne, bo przyciągnęły najwięcej osób. Następną robię we współpracy z Muzeum Ceramiki w sobotę 25 lipca, o godzinie 15, będzie dotyczyła dwudziestolecia międzywojennego.
R: Jakie były reakcje ludzi, kiedy zaczynałeś? Wiem, że często przychodzili licznie i bardzo angażowali się w uczestnictwo. Czyżby nie mieli wcześniej takiej możliwości?
D.G.: Początkowo miałem wrażenie zdziwienia moim wiekiem, zresztą sam czułem się nieswojo w starszym od siebie towarzystwie. Często słyszę, że mieszkańcy miasta czy okolic, którzy przychodzą na wycieczki, nie wiedzieli na przykład o losach drukarskiej rodziny Fernbachów, które nadają się skądinąd na dobrą powieść. Dzięki przygotowaniom do wycieczek pogłębiam swoją wiedzę i wiele faktów mnie też bardzo zaskakuje. Chyba największym zaskoczeniem była informacja o stosie z niemieckich flag, który Niemcy rozpalili na Rynku w marcu 1933 roku, dzień przed urzędowym zatwierdzeniem nowych flag ze swastyką. Wcześniej wycieczki były dość sporadyczne. Co wakacje organizowało je Muzeum Ceramiki, ale dopiero w tym roku muzealnicy wprowadzili nowe trasy; wcześniej inne trasy były dość sporadyczne. Zdaje się, że nowością jest użycie rekwizytów, takich jak reprinty dokumentów, muzyka z epoki, przebrania (choć tutaj raz trochę przesadziłem) czy skany starych zdjęć miasta.
R: Brakuje w naszym mieście innych takich inicjatyw, czy raczej nagłaśniania że one się dzieją?
D.G: W Bolesławcu jest wiele różnych oddolnych inicjatyw, ale nie są zazwyczaj szerzej znane. Myślę, że władze miasta powinny aktywniej wspierać takie inicjatywy, bo życie kulturalne zdominowały instytucje miejskie i powiatowe. Mnie akurat współpraca z nimi układa się jak dotąd dobrze, zwłaszcza z muzeum, ale mam wrażenie, że oddolne inicjatywy mieszkańców w tej dziedzinie są niedoceniane i zbyt mało obecne w życiu miasta. Widać to zwłaszcza przy okazji Święta Ceramiki, gdzie brakuje mi takich pomysłów. Chciałem w tym roku zaproponować miastu zrobienie wycieczki - albo nawet kilku - podczas BŚC, jednak wybuchła pandemia i postanowiłem ten pomysł odpuścić.
R: Czy znasz inne podobne projekty do Twojego w Bolesławcu?
D.G: Przykładem na pewno są Klasyki z Miasta Ceramiki, słyszałem też o Stowarzyszeniu Turystyki Regionalnej ''Wędrowiec''. Nieformalnie działa też grupa Aktywny Bolesławiec, która organizuje różne wędrówki po Dolnym Śląsku. Piękną oddolną inicjatywą była Gliniada, ale niestety, w Bolesławcu należy ona już chyba do historii, a szkoda. Studiując we Wrocławiu, widzę tam często konkursy, w których różne osiedla rywalizują o środki z budżetu obywatelskiego na swoje projekty. Myślę, że u nas taki budżet byłby dobrym pomysłem i skłonił bolesławian do większej aktywności.
R: Jak widzisz swoją przyszłość w Bolesławcu? Niewielu ludzi chce wracać do małych miast, czy Ty to planujesz?
D.G: Zamierzam wrócić do Bolesławca. Ludzie w moim wieku często twierdzą, że w takich miastach, jak Bolesławiec, nie mają perspektyw. W moim wypadku jest inaczej, bo wystarczy mi zajmowanie się historią lokalną, nie pociąga mnie praca na uczelni. Znam osoby, które też wolą mniejsze miejscowości i cieszę się, że nie jestem jakimś wyjątkiem, choć niestety jest nas mniejszość. Na razie jeszcze nie podjąłem decyzji, gdzie chciałbym pracować, ale mam pewne pomysły i planuję podjąć decyzję na studiach magisterskich. Na razie nie wykluczam żadnej możliwości.
R: Czy liczysz w przyszłości na większe wsparcie ze strony miasta w organizacji i promocji Twojej działalności?
D.G.: Na pewno cieszę się z nagrody za promocję miasta i z tego, że dobrze mi się układa współpraca z muzeum i urzędem gminy Bolesławiec. Na pewno chciałbym się bardziej zaangażować w życie miasta i liczę na współpracę także z naszymi lokalnymi władzami przy różnych inicjatywach. Chciałbym robić coś nieco więcej, niż wycieczki i myślę o nowych pomysłach. Jednym z nich jest książka o Kraśniku. Na zlecenie gminy piszę książkę "Kraśnik Dolny i okolice dawniej i dziś".
R: Kiedy trafi ona do rąk czytelników?
D.G: Mam czas na jej napisanie do końca października, a wójtowi gminy zależy, aby ukazała się już w grudniu. Przy obecnym tempie mam nadzieję, że zdołam ją napisać nieco szybciej.
R.: Czy to początek Twojego pisarstwa w lokalnym klimacie?
D.G: Tak; bardzo mi zależy też na wydaniu mojej pracy licencjackiej i planuję już rozmowę z burmistrzem Nowogrodźca na ten temat, bo praca dotyczy osadnictwa w tej gminie. Okolice Bolesławca są pełne tematów, które są warte opisania. A jeśli chodzi o najbliższe plany, to odbędą się na pewno trzy wycieczki - jedna w przyszłą sobotę o tematyce międzywojennej, druga będzie związana z historią oręża polskiego w naszym regionie, a trzecia będzie wycieczką nocną.
R.: Pozostaje nam więc zaprosić na nią wszystkich zainteresowanych historią miejsca, w którym mieszkają oraz życzyć pomyślnych wycieczek po lokalnych zawirowaniach historii. Dziękujemy za wywiad.
Teksty i felietony Darka Gołębiewskiego można znaleźć też na stronie Bobrzanie.pl
~Płowobrązowy Ligustr napisał(a): Bardzo fajna sprawa. Brawo!
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).