Prezentujemy kolejny wykład studenta Wydziału Geologicznego Uniwersytetu Warszawskiego Wojciecha Faltyna, mieszkańca powiatu bolesławieckiego.
Nie każde stanowisko geologiczne to „super miejscówka” zawierająca tony skamieniałości lub minerałów. Oczywiście takie miejsca są najczęściej pożądane przez kolekcjonerów i poszukiwaczy przygód, ale należy również pamiętać o tych cichych, mało widowiskowych i ubogich w okazy stanowiskach, porozsiewanych na terenie całego naszego kraju.
Wbrew wszelkim pozorom, to właśnie te stanowiska są niejednokrotnie o wiele bardziej… interesujące – nie ze względu na to, co się w nich (nie)znajduje, a raczej jak się tam znalazło.
Takim stanowiskiem jest niewielki łomik „Bawola Góra” w lesie niedaleko Krępnicy, gdzie można znaleźć wręcz antyczne skały z wczesnego syluru (~440 mln lat), które były świadkami tak głębokich przemian naszego podwórka, że nie wytrzymały presji i pękły – dosłownie!
Zacznijmy jednak od podstaw – jakie to skały? Są to głównie bardzo twarde, choć (jak sama nazwa wskazuje) łupliwe łupki krzemionkowo-ilaste oraz bardziej odporne rogowce, które również są specyficznymi skałami krzemionkowymi. Ich sposób powstania jest bardzo prosty – drobny materiał pochodzenia zawiesinowego lub chemicznego wytrąca się z morskiej wody, a następnie osadza się i powoli kumuluje na dnie oceanu.
Środowisko powstawania takich skał jest tematem zdecydowanie godnym uwagi, choć nie uświadczymy w nich skamieniałości innych niż graptolity, a osoby rozeznane w morskich osadach mogą poczuć się zawiedzione, dowiedziawszy się, że nie ma tu ani grama węglanu wapnia (wapieni) czy też choćby złamanej muszli.
Takie skały krzemionkowe to głębokomorskie osady, które powstawały setki, jak nie tysiące kilometrów od najbliższego lądu. Brak skamieniałości oraz węglanu wapnia świadczy o tym, że skały te powstawały na dość dużej głębokości – przynajmniej 3,5 km pod powierzchnią wody, ponieważ na właśnie takich głębokościach ciśnienie jest na tyle duże, że wszelkie węglany są automatycznie rozpuszczane (rozpuszczalność węglanu wapnia rośnie, gdy rośnie ciśnienie rozpuszczalnika, jakim jest woda). Z tego właśnie powodu wszelkie muszle zwierząt ulegały rozpuszczeniu, zanim w ogóle ośmieliłyby się dotknąć oceanicznego dna.
A więc znamy już środowisko powstania skał, teraz zastanówmy się, dlaczego znajdują się one na Dolnym Śląsku.
Cofnijmy się do ordowiku - ponad 450 mln lat temu. W tym czasie istniała Baltika, czyli protoplasta kontynentu europejskiego, który wielokrotnie był atakowany przez inne mikrokontynenty, dryfujące po naszej planecie. Na południe od Baltiki istniał wielki kontynent Gondwany, od którego co jakiś czas odrywały się łuki wulkanicznych wysp – mikrokontynenty, które następnie przemieszczały się w kierunku Baltiki i się do niej przyłączały. Pierwszym takim mikrokontynentem była Avalonia.
Następnym oderwanym od Gondwany lądem, który dopuścił się kontynentalnej zdrady była Armoryka, powoli zbliżająca się do Baltiki. Między tymi dwoma kontynentami istniał głęboki basen morski, gdzie przez wiele milionów lat były deponowane omawiane osady krzemionkowe.
Gdy w końcu Armoryka i Baltika zderzyły się ze sobą, osady z tego oceanu zostały skompresowane i wkomponowane w obszar ówczesnego Dolnego Śląska, gdzie uległy fałdowaniu, licznym przeobrażeniom i zmaltretowaniu w wyniku podgrzania przez magmę, aby na koniec stać się krystaliczną podstawą powstałych właśnie Sudetów, Gór Kaczawskich czy też Pogórza Kaczawskiego.
Przeskoczmy teraz w czasie, aby zastać nasz świat w miocenie – ponad 20 mln lat temu. Układ kontynentów zaczyna wydawać się znajomy. Trwa właśnie końcowy etap alpejskich ruchów górotwórczych, podczas której powstały m.in. Himalaje, Alpy oraz Pireneje.
W tym samym czasie uaktywniły się dawne uskoki i inne struktury tektoniczne, wzdłuż których ziemia została naprzemiennie wypiętrzana i obniżana – takim sposobem Sudety uległy odmłodzeniu, czyli ponownemu wypiętrzeniu.
Dzięki wspomnianym ruchom górotwórczym stare skały niegdyś stanowiące oceaniczne osady między kontynentami zostały ponownie odsłonięte na powierzchni Dolnego Śląska, a ponieważ znów brały one udział w procesie górotwórczym, zostały jeszcze bardziej zmasakrowane.
W tym momencie możemy mówić o stanowisku „Bawola Góra” – występujące tu skały zostały wypiętrzone przez kilka pomniejszych, praktycznie pionowych uskoków, dając życie wyróżniającemu się na tle otoczenia względnie stromemu wzgórzu. W założonym tam łomiku możemy podziwiać rozlegle meandrujące fałdy, uskoki i inne przedziwne struktury geologiczne.
Pięknie również odsłania się cała sekwencja różnych osadów głębokomorskich, jednak „wizualne śledzenie” warstw, a także różnorakie analizy są utrudnione ze względu na wspomniane już silne sfałdowanie skał. Nie przeszkodziło to jednak rozmaitym badaczom znaleźć i opisać kilku graptolitów (dość interesujących, wczesnopaleozoicznych organizmów), które pozwoliły na wstępne oszacowanie wieku tychże osadów.
Spotkać tu możemy naprawdę cały wachlarz struktur tektonicznych – od rozmaitych fałdów, spękań i uskoków, aż po pełnoprawne lustra tektoniczne (rys i bruzd na powierzchni skały, które powstały w wyniku wzajemnego przemieszczania różnych mas skalnych).
Warto zatrzymać się na chwilę przy uskokach i spękaniach, ponieważ mogą one w jakimś stopniu usatysfakcjonować kolekcjonera minerałów - w powstałe pęknięcia dostały się roztwory hydrotermalne, dając życie małym kwarcowym sekrecjom, geodom i pojedynczym kryształom, które często są subtelnie pokryte różnorakimi związkami żelaza.
Ostatnim epizodem rozwoju tego stanowiska były zlodowacenia plejstoceńskie, podczas których nasz kraj został na różne sposoby przeorany przez lądolody. Bawola Góra ma charakter ostańca polodowcowego – gdy ściana lodu napotkała tę skalną formację, to najpewniej się po niej po prostu „przelała”, przy okazji ścinając jej górną część. Łupki nie są materiałem zbyt odpornym na erozję (niektóre z nich można łamać w dłoniach), więc podejrzewam, że całe wzgórze musiało być zdecydowanie większych rozmiarów, aniżeli to, co zastałem z młotkiem w ręku.
Każda skała niesie ze sobą wachlarz doświadczeń, które tylko czekają, aby je wyjawić. My – geolodzy, jesteśmy swoistymi rekruterami na rozmowie kwalifikacyjnej, przesłuchującymi je po to, aby dowiedzieć się, jak przydatne mogą się one dla nas okazać – od ustalania nośności gruntu, określania poziomów wodonośnych, aż po spisywanie niezwykłych wydarzeń z historii naszej planety. A pragnę tylko wspomnieć, że zadanie czasami jest trudne - skały są raczej małomówne i nie interesują ich „owocowe czwartki”.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).