KONKURS LITERACKI „Morderstwo na śniadanie” trwa! Prezentujemy kolejny tekst wysłany na konkurs do naszej redakcji. Szczegóły dotyczące konkursu i wywiad z Iwoną Banach znajdziecie pod TYM linkiem w artykule ,,Niezwykły konkurs literacki - do wygrania książka ,,Morderstwo na śniadanie" Iwony Banach".
Jak co rano w weekend, kiedy byłam w Bolesławcu, wstałam zrobiłam kawę i usiadłam do przeglądania wiadomości. Mimo wczorajszego wieczornego wyjścia z przyjaciółmi, wstałam stosunkowo wcześnie. Rozsiadłam się w krześle fotelowym przy stole i uruchomiłam laptopa. Tak
czytało się dużo wygodniej niż na telefonie. Otworzyłam bolec.info. Ich nagłówek zmroził mi krew w żyłach. „Brutalne morderstwo przy Piwnicy Paryskiej”. „Wczorajszej nocy przy Piwnicy paryskiej znaleziono zwłoki młodej kobiety. Została brutalnie zamordowana. Sprawca uciekł z miejsca zdarzenia. Każdego, kto posiada jakieś informacje na temat wczorajszych wydarzeń, prosimy o natychmiastowy kontakt z policją.” Zjechałam ciut niżej. I nagle oplułam ekran kawą. Co to ma być? Na zdjęciu było widać krew i kawałek mojej sukienki, którą kupiłam na wakacjach w Bari. Przecież ja tam wczoraj byłam... Matko, to mogłam być ja... Tysiące myśli przebiegło mi przez głowę. Na mojej skórze pojawiła się gęsia skórka i jak zwykle w stresujących sytuacjach, zaczęłam się śmiać jak głupi do sera. Nie chciałam być w tej chwili sama. Było mi niedobrze. Napisałam wiadomość do moich przyjaciół, z którymi byłam wczoraj: „Pilne, chce was widzieć, żeby być pewna, że to nie mi wczoraj poderżnięto gardło. Może nie żyję i tak jak w uwierz w ducha jeszcze o tym nie wiem.” Dołączyłam link do artykułu. Nie trzeba było dłużej czekać. Pół godziny później cała piątka z którą wczoraj spędzałam wieczór była u mnie.
- Wariatko - krzyczała Jagoda - jak by to Ciebie zabili, to musiałabym znaleźć tych gnoi i ich zabić, a nie chce pójść siedzieć, mamy z Mateo dziecko do wychowania.
- Mogę Ci udowodnić, że żyjesz - szepnął mi Marek do ucha w przedpokoju, gdy inni rozsiadali się w salonie, po czym ugryzł mnie w ucho.
- Cham żeś i prostak, Marek. - powiedziałam.
- Kawy kobieto - krzyczał już z salonu Artur. - Może Ty się wyspałaś, ale Kinga nie dała mi zmrużyć oka, a jak już mogłem odespać to Tobie zachciało się umierać.
-Nie zachciało mi się dzbanie, widziałeś przecież artykuł. - powiedziałam trochę ze śmiechem, a trochę z naganą w głosie. Cieszyłam się, że oni tu są i że ja żyję. Jednak cała sytuacja nie dawała mi spokoju. Cały czas jakiś złośliwy chochlik z tyłu głowy szeptał mi „To miałaś być Ty”.
Zrobiłam cały dzbanek kawy i postawiłam na podgrzewaczu. W duchu błogosławiłam moją mamę, która zainwestowała w ten zestaw z bolesławieckiej ceramiki. Stylowo i funkcjonalnie. Był niezastąpiony na rodzinnych śniadaniach i na spotkaniach towarzyskich. Coś, co każdy kawosz powinien mieć. Uwielbiałam go również przy pracy zdalnej. Bez marnowania czasu ciepła kawa była zawsze pod ręką. Lenistwo nie pozwalało mi chodzić i robić w domu kilku kubków, co innego jak pracowałam w biurze. Robienie kawy było rytuałem, podczas którego można było porozmawiać ze znajomymi z pracy. Taki gratis do kawy.
- Wielkie dzięki, złota kobieto. - wyraził swój zachwyt Artur wypełniając swój kubek do pełna.
- Bierzcie i pijcie, a ja streszczę się z tłumaczeniem dlaczego was tu wezwałam. Sytuacja zmroziła mi krew z żyłach. Nie wiem czy zwróciliście uwagę, ale denatka została znaleziona w mojej sukience.
- Więc Ci jej już nie odda, jak zapewniała wczoraj, kiedy to zmasakrowałaś jej kieckę czerwonym winem. - stwierdziła Kinga - Szkoda. Zajebiście w niej wyglądałaś, choć denatka też. Nawet byłyście trochę do siebie podobne.
- Kinga laska nie żyje, a Ty tu o kiecce? Przecież to mogła być nasza Alicja z krainy czarów.
- Dziękuje Ci, że to zauważyłeś. - posłałam mu buziaka w powietrzu. - Swoją drogą Kinga, to podobieństwo uświadomiło mi, że ostatnio wyglądam pospolicie i muszę coś zmienić. - wtrąciłam, odpowiadając na wywód Kingi - Ale wracając do tematu. O to właśnie mi chodziło. Jak zmasakrowałam sukienkę tej dziewczyny, praktycznie niszcząc jej wieczór zaręczynowy, to pomyślałam, że jedyne co mogę zrobić, to zamienić się z nią sukienkami. A teraz jest i tak strasznie źle. Jaki powód miał ktoś, żeby zabić tą dziewczynę w dzień jej zaręczyn?
- A jaki miał powód ktoś żeby zabić ciebie?- zapytał Mateo - Bo chyba do tego zmierzasz.
- Powodów mogą być tysiące, jak tych żonatych mężczyzn, których odrzuciła, albo ich żon które obwiniały ją o uwiedzenie i odejście ich mężów. - Powiedziała Jagoda, a Kinga aż zachłysnęła się kawą. Na szczęście Artur od razu zaczął klepać ją po plecach. W ten sposób uniknęliśmy kolejnego niepotrzebnego zgonu kolejnej młodej kobiety.
- Albo ci, których rzuciła - dodał Marek . - Ale nie byłem to ja, ja widziałem, że wychodzi w innej kiecce. Poza tym odstawialiśmy wczoraj naszą bajkową koleżankę pod drzwi. Na tą kozią górkę ma w końcu kawałek. A w tych szpilkach pewnie do dzisiaj by nie doszła.
- Jesteście nienormalni. Maruś po pierwsze nigdy Cię nie rzuciłam, bo nigdy nie byliśmy razem. Po drugie w tych szpilkach przebiegłabym spokojnie maraton, przecież ja się w szpilkach urodziłam – zaśmiałam się. Starałam się wszystkimi sposobami nie myśleć o tym co się stało, a śmiech był moją ulubioną reakcją obronną. - A po trzecie i najważniejsze, nie jestem jakimś damskim odpowiednikiem Casanovy. O czym wy bredzicie?
- Oj tam, oj tam, szczegóły... Może liczby się nie zgadzają, ale kilka złamanych przez Ciebie serduszek było. No i z tego co pamiętam, to jakieś pół roku temu, twoja sąsiadka insynuowała, że mąż ją zostawił przez Ciebie. I że jesteś bezwstydnicą maszerującą po domu nago.
- Po domu mogę - odpowiedziałam - aj szkoda gadać. Niech się wstydzi ten, kto widzi, nie tak się mówi?- puściłam w przestrzeń pytanie z gatunku retorycznych. - Ludzie wolą kogoś obwiniać niż przyznać się do błędu. Ot co, a ta moja niechlubna sława, to tylko plotki i pomówienia. Niemniej jeśli to ktoś chciał zabić mnie, a nie ją... Jak miałabym z tym żyć?
- Słoneczko Ty nasze, ta dziewczyna miała ogromnego pecha, znalazła się w nieodpowiednim miejscu, o nieodpowiedniej porze. Taki los, przeznaczenia nie oszukasz. Widocznie tak miało być. - Artur starał się mnie pocieszać przytulając i przekonując, że wszystko jest nam przeznaczone.
- Gdybym nie była tak ekspresyjna i nie machała tak tymi łapami... Nie zniszczyłabym jej sukienki i nie wyszłaby w mojej...
- Ale nie byłabyś też sobą - skwitowała Jagoda. - Nie przyjaźnilibyśmy się z Tobą gdybyś była inna, bo kochamy wszyscy jednogłośnie takie wydanie Ciebie...
- Tak... gdyby. Gdyby, gdyby skrzydła miały ryby... - powiedział Mateo, zawsze miał jakieś swoje powiedzenie na każdą okazję.
- Laleczko, czy ty nam o czymś nie mówisz? Skąd to przekonanie, że to Ty miałaś zginąć? I nastało niezręczne milczenie. Nigdy wcześniej nie miałam tajemnic przed moimi przyjaciółmi. A teraz było coś, o czym do tej pory im nie powiedziałam. Bo nie brałam tego na poważnie. Bagatelizowałam ten fakt, aż do dzisiaj, w momencie, w którym zobaczyłam to zdjęcie, doszło do mnie, że być może nie były to tylko czcze pogróżki. Nagle aż podskoczyłam, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu.
- Hej mamuś co tam słychać? - zapytałam, odbierając telefon. Mimo lat na liczniku, kiedy dzwoniła moja mama, zawsze czułam się jak dziecko.
- Alicja? Alunia? Dziecko kochane Ty żyjesz? - Słyszałam płacz przeplatany szczęściem – Wczoraj wrzuciłaś zdjęcia z przyjaciółmi z piwnicy, a dzisiaj... - słyszałam, jej płacz i serce kroiło mi się na tysiąc kawałków. Boże, w ogóle nie pomyślałam o mamie, że może to połączyć...
- Jestem mamuś, cała i zdrowa. Nic mi nie jest. Z resztą jesteśmy wszyscy razem u Ciebie w domu.
- Matko przenajświętsza. Dzięki Bogu, ale tam na zdjęciu była Twoja sukienka, a Pawełek na Facebooku napisał, że już nigdy nie zniszczysz nikomu życia. Myślałam, że... To ty... to on... Dzięki Bogu, że nie...- płakała pełna wdzięczności o to, że żyje. - Zrobiło mi się ciemno przed oczami, okropnie gorąco i czułam, że tracę władzę w ciele i lecę bezwładnie. W ostatniej chwili złapał mnie Marek. Otwierając oczy widziałam, że trzyma mnie wramionach a jego oczy jak i pozostałej czwórki wpatrzone są we mnie.
- Pani Lusiu, Alicja wróciła do nas. Straciła krótko przytomność, ale już jest ok. Proszę się nie martwić, zaopiekujemy się nią. - powiedziała Jagoda przez mój telefon, moja siostra z innej matki. I innego ojca. Siostra, którą wybrałam sobie na życie. Na którą zawsze mogłam liczyć.
- Powinniśmy zadzwonić na policję. To Paweł... Myślał, że to ja... Z resztą, od jakiegoś czasu wysyłał mi wiadomości, że jeśli nie będę jego, to nie będę niczyja. Ale bagatelizowałam to, bo w końcu na co dzień jestem w Krakowie...
- I teraz nam o tym mówisz – powiedzieli zgodnym chórem, po czym wykręcili numer 112...
- Nic się nie martw, zostaniemy z Tobą tak długo, aż jego zamkną, z nami będziesz bezpieczna. - powiedział Marek, a reszta przytaknęła z zapałem.
Serdecznie gratulujemy autorce nieoczywistego rozwiązania zagadki! Dajcie znać w komentarzu, jak podoba się Wam ta historia!
Wszystkich uczestników konkursu zapraszamy po odbiór butelki akcji #pijezkranu! Przypominamy: Zwycięskim opowiadaniem nagrodzonym książką zostanie to z największą ilością polubień (dowolnych reakcji) na Facebooku Bolec.Info i wyświetleń na portalu Bolec.Info i bobrzanie.pl (sumujemy: liczba wyświetleń artykułu na portalach + reakcje z udostępnionego posta z danym tekstem na Facebooku). Podliczenie ilości wyświetleń i reakcji nastąpi 11 sierpnia. Szczegóły konkursu POD TYM LINKIEM.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).