Noc z soboty na niedzielę na przemyskim dworcu tylko pozornie była nieco spokojniejsza od poprzedniej. Podczas mojej zmiany nie nadjechał żaden nowy pociąg z Ukrainy, ale obsługiwaliśmy na bieżąco tych, którzy przyjechali poprzednim transportem. Niestety, wolontariuszom nadal brakuje niezbędnych informacji o tym, co będzie się działo na ich zmianie. Gdy przybywamy na miejsce, powinniśmy odbywać odprawę z przedstawicielem Wojsk Obrony Terytorialnej, ale te odprawy to fikcja - tamtej nocy znowu nikt nawet do nas nie podszedł. WOT-owcy robią dobrą robotę przy sortowaniu darów, które spływają do przydworcowej placówki Straży Granicznej, ale w pomocy uchodźcom na dworcu nie wszyscy się sprawdzają. Niektórzy z nich stoją tylko przy wejściach na perony i czasem pomogą komuś nosić walizkę. Jedno może ich tylko nieco usprawiedliwić - wotowcy, podobnie jak my, nie mają żadnych informacji chociażby o tym, kiedy ma przyjechać pociąg specjalny i dokąd udadzą się nim uchodźcy. Wszyscy musimy zdobywać takie dane na własną rękę. W pomoc Ukraińcom bardzo zaangażowali się strażacy z PSP oraz licznych OSP. Choć wielu z nich nie zna języków ukraińskiego i angielskiego, wszyscy garną się do pomocy, noszą bagaże uchodźców i wypruwają z siebie żyły, często spędzając na dworcu znacznie więcej czasu, niż wolontariusze.
Noc, gdy chwilowo jest mniej potrzebujących, jest znacznie trudniejsza od tej, gdy przyjeżdża wielowagonowy pociąg z Ukrainy - dłuższe chwile przerwy skłaniają do przemyśleń o tym, co się dzieje dookoła, a to poważnie uderza w psychikę. Poruszający był dla mnie komunikat, nadawany o trzeciej nad ranem co kilka minut przez głośniki, w którym obsługa dworca poszukiwała młodej Ukrainki, która zgubiła w tym chaosie dwójkę swoich dzieci. Chaos informacyjny powodował, że wszyscy mogliśmy się pogubić, gdzie zatrzymuje się dany pociąg. Gdy do Przemyśla wjechał skład Kolei Śląskich, dostaliśmy informację, że jego stacją docelową są Katowice, ale jest planowany postój w Krakowie. Kilkanaście minut przed odjazdem okazało się, że tego postoju prawdopodobnie jednak nie będzie... Osobnym problemem są dziennikarze. Codziennie widziałem na dworcu reporterów, którzy wchodzili do głównej hali (nieco tylko większej, niż hol naszego dworca) z kamerzystami, zajmując tym samym sporo miejsca, którego tam i tak ciągle brakuje. Radziłbym tym wszystkim ludziom, aby jednak wstrzymali się od biegania po dworcu, bo w dużej mierze utrudniają funkcjonowanie wszystkim dookoła.
Powrót do Bolesławca z Przemyśla nie jest zadaniem łatwym, jeśli chce się jechać pociągiem. W zasadzie nie ma już możliwości, aby dojechać bezpośrednim pociągiem do Wrocławia - jest rzeczą absolutnie zrozumiałą i oczywistą, że pierwszeństwo w takich składach muszą mieć uchodźcy. Dla tych wyczerpanych, straumatyzowanych i wymęczonych ludzi najpilniejszą sprawą jest dotarcie do miejscowości, w których znajdą dach nad głową, wyżywienie i możliwość odpoczynku. Kluczowe jest to, aby mogli jak najszybciej położyć się w wygodnym łóżku, wykąpać się i nareszcie odetchnąć. To, że jakiś student, który po paru godzinach na dworcu mógł udać się do swojej kwatery i spokojnie się przespać, a teraz chce wrócić do domu, jest teraz sprawą zupełnie drugorzędną.
Jak jednak wygląda sytuacja na innych dworcach?
Rzeszów Główny - w Rzeszowie działa punkt recepcyjny, ale nie ma tam aż takiego zamętu i ruchu, jak w Przemyślu. Mimo to hol dworcowy jest bliski przepełnienia, choć wydaje się, że pomoc uchodźcom jest tam nieco lepiej skoordynowana. Gdy nadjeżdża pociąg jadący w głąb Polski, wielu uchodźców decyduje się na dalszą podróż. Oczywiście nie muszą oni płacić za bilety, co jest bardzo dobrym pomysłem ze strony polskich kolei. Słyszałem o przypadku, gdy aż do Bolesławca dotarła kobieta z Ukrainy, która nie miała ze sobą absolutnie nic - zarabianie na takich ludziach byłoby świadectwem głębokiego upadku moralnego polskich kolei. Z kolei jadąc do Krakowa, siedziałem w przedziale z Ukraińcami i zauważyłem jedną rzecz - rozmawiają ze sobą o swoich przeżyciach. Nie wdają się w rozmowy z wolontariuszami czy z Polakami, ale wymieniają doświadczenia między sobą. Na pewno bardzo tego potrzebują... Wyjątkowe wrażenie zrobił na mnie młody chłopak, który też siedział ze mną w przedziale. Na oko piętnastolatek, patrzył przez okno z taką apatią i smutkiem na twarzy, jakiego nie widziałem jeszcze nigdy. I trudno mu się dziwić - z dnia na dzień stracił najlepszy okres swojego życia, stracił swój dom i z normalnego nastolatka musiał stać się uchodźcą wojennym.
Kraków Główny - ten wielki dworzec jest wypełniony uchodźcami po brzegi. Wszędzie widać pomagających im wolontariuszy, ale tak duża liczba ludzi powoduje, że ich pomoc jest zdecydowanie niewystarczająca. Gwar jest niesamowity, a biorąc pod uwagę, że to właśnie do Krakowa przybywa spora część uchodźców z Przemyśla, można sobie wyobrazić, w jak trudnej sytuacji znalazł się tamtejszy dworzec.
Katowice - tam sytuacja jest już znacznie spokojniejsza. Przyjeżdżają pociągi z Przemyśla i Krakowa, ale Katowice nie budzą dużego zainteresowania wśród uchodźców. Na peronach brakuje odpowiednich oznaczeń, ale jeśli ktoś dotrze do hali dworcowej, szybko znajdzie pomoc, punkt recepcyjny oraz bezpłatny posiłek i wsparcie medyczne.
Częstochowa - nie jest to już miasto wojewódzkie, nie ma tam więc punktu recepcyjnego. A szkoda, bo dworzec stoi niemal pusty, a spora jego część nie jest obecnie wykorzystywana. Panująca tam pustka jest uderzająca i dobrze by było, aby PKP i władze miasta utworzyły tam własny punkt recepcyjny, odciążając tym samym największe miasta i stacje przygraniczne. To samo tyczy się zresztą innych dużych dworców, takich jak chociażby Skierniewice, Kłodzko Główne czy Wałbrzych Główny. Trzeba koniecznie odciążyć miasta wojewódzkie i przygraniczne, bo nawet Warszawa nie daje już sobie rady w tej trudnej sytuacji.
Wrocław Główny - tłumy uchodźców stale gęstnieją i jak mówią sami wolontariusze, sytuacja jest krytyczna, zwłaszcza że Wrocław jest jedną z najbardziej popularnych destynacji wśród uchodźców. Niektórzy tam zostają, a niektórzy jadą dalej - do Berlina, Bolesławca, Legnicy, Poznania i wielu innych miejscowości. Wolontariusze nie panują już nad sytuacją, bo uchodźców jest tak wielu, że z trudem można przemieszczać się po hali peronowej. Kolejny punkt przyjęć uchodźców powstał właśnie na dworcu w Legnicy, ale aby wesprzeć Wrocław, inne miejscowości obdarzone dużymi dworcami też musiałyby otworzyć swoje punkty i przyjmować tam przybyszów ze stolicy województwa.
Krótki pobyt w Przemyślu to poważne obciążenie psychologiczne, a doświadczenia wolontariusza i tak są niczym w porównaniu do doświadczeń, jakie mają za sobą uchodźcy. W każdym tego rodzaju miejscu widać wielki dramat, jaki przynosi ze sobą wojna. Kobiety, które dźwigają ciężkie walizki z tą małą częścią swojego dobytku, który zdołały wywieźć ze swoich domów. Małe, zagubione w tym wszystkim dzieci, a między nimi mała dziewczynka, wesoło biegająca wśród przemyskich zakonnic, starających się zrobić wszystko, aby jak najmniej zapamiętała z tej strasznej wojny. Są w tym wszystkim też zwierzęta, z poświęceniem ratowane przez swoich właścicieli przed wojną. A poświęcenie jest niemałe, bo jeśli weźmie się na uchodźczy szlak mały transporter z kotem, oznacza to jedną walizkę mniej, którą można ze sobą zabrać.
~~Horus napisał(a): myślę że pensjonaty przy Krupówkach były by niezłe...Nie żartuj. Mówię o ośrodkach, w których dawno nikt nie bywał. Zobacz sobie na YouTubie.
a może Międzyzdroje?
a może hotel Bałtyk?...ten hotel w Kołobrzegu rozsławiony poprzez bytność ''związkowca'' dudy...
jest teraz szansa się wykazać...;D
do dzieła ''związkowcy'' :D
~~Modra Męczennica napisał(a): Jest pełno opuszczonych ośrodków wczasowych. Gdyby tam zrobić niewielkie remonty, mogliby tam niektórzy zamieszkać przez jakiś czas, bo przecież ludzie przyjeżdżają i jeszcze długo będą przyjeżdżać, a nie wszyscy w popularnych dla uchodźców miastach mają dobre warunki mieszkaniowe, żeby ich przyjąć.
~~Bolecnauta napisał(a): Ciekawa relacja. Dziękuję. Zasta awia mnie to dlaczego Częstochowa nie chce brać udział w utworzeniu punktów dla uchodźców. Paulini boją się tego jak ognia by nie udostępniać swoje bogate hotele na J. Górze?? - w całej Częstochowie mają tych kwater zakonnych multum. Nie wystarczy się tylko. modlić i na tym koniec. Dobrze byłoby zainteresować się tą sprawą--w końcu takie centrum pielgrzymów czyżby tylko dla bogatych??
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).