Około 1512 roku, kilka lat przed tym, jak wittenberski zakonnik Marcin Luter ogłosił swoich słynnych 95 tez i rozpoczął reformację, klasztorem magdalenek w Nowogrodźcu miał wstrząsnąć niemały skandal. Magdalenki zbliżały się do trzystulecia swojej obecności w mieście, które nie tak dawno temu odkupiły od pana na Gościszowie, darowując mu w zamian spory folwark niedaleko Lwówka. Ich konwent był szanowany jako odznaczający się solidną dyscypliną, a one same były oceniane jako sprawne zarządczynie nie tylko miasta, ale też licznych okolicznych wiosek, folwarków takoż gruntów rolnych bądź leśnych.
Ich reputację mogła jednak poważnie nadwyrężyć jedna z nowych sióstr, niejaka Elżbieta. Kobieta pochodziła z sąsiedniego Milikowa i zdecydowała się wstąpić do klasztoru, gdyż jakiś czas wcześniej w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął jej kochanek (średniowiecze nie unikało tak bardzo seksu przedmałżeńskiego, jak wielu się dzisiaj wydaje). Załamana kobieta, sądząc zapewne, że jej ukochany nie żyje, postanowiła najwyraźniej, że nie chce żadnego innego mężczyzny i poświęci swoje życie Bogu.
Elżbieta musiała być szczerze zdumiona, gdy już przyjęła święcenia i okazało się, że jej kochanek jednak żyje, mało tego, właśnie wrócił do Nowogrodźca. Ze złożonych ślubów wieczystych mógłby ją zwolnić w zasadzie tylko papież, a dostanie się do Jego Świątobliwości przez szeregową zakonnicę z małego miasteczka, dodatkowo przebywającą w klasztorze klauzurowym, czyli takim, z którego nie mogła wyjść bez zgody przeoryszy nawet na krótki spacer do sklepu, było niemal nierealne.
Nie wiadomo, jak tego dokonała, ale w pewnym momencie Elżbieta wybrała inne rozwiązanie - pomogła swojemu kochankowi włamać się na teren klasztoru i - jak to literacko ujął kronikarz - wpuściła go do swojej celi.
Gdy sprawa wyszła na jaw, w klasztorze zawrzało. Siostra Elżbieta nie tylko pomogła we włamaniu do zamkniętego konwentu ale też współżyła z włamywaczem. Jej sprawa trafiła do prepozyta, czyli miejscowego proboszcza, opiekującego się zgromadzeniem. Kapłan miał wydać bardzo surowy wyrok, jakim było dożywotnie uwięzienie nieszczęsnej zakonnicy w klasztorze.
Historię Elżbiety przytoczył w XIX wieku ówczesny proboszcz Nowogrodźca i kronikarz dziejów tego miasta, ks. Franz Micke, dodając przy tym, że nie ma pewności, czy jest ona prawdziwa, czy też jest tylko miejską legendą.
Źródło: F. Micke, Urkundliche Geschichte der Stadt und des früheren Klosters Naumburg am Queis, Bunzlau 1844.
~~Ja napisał(a): Zakonnice to też kobiety i mają swoje potrzeby. Nieraz bardzo wyuzdane.
~~KALI napisał(a):Ktoś napisał: ~~Ja napisał(a): Zakonnice to też kobiety i mają swoje potrzeby. Nieraz bardzo wyuzdane.
O, widzę że jesteś znawcą (znasz się na wyuzdanych potrzebach zakonnic).
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).