18 lutego Armia Czerwona zajęła Waldau (Wykroty) i Haidewaldau (Zagajnik), dwie ostatnie wioski w naszym regionie, które znajdowały się jeszcze w niemieckich rękach. W wielu miejscowościach powstały niewielkie komendantury wojenne; założono je, między innymi, w Naumburgu am Queis (Nowogrodziec), Ottendorfie (Ocice) czy Giersdorfie (Żeliszów).
Rosjanie zajęli na swoje potrzeby największe folwarki w regionie i wiele z nich pozostawało w ich rękach grubo ponad rok po wojnie. Przykładem niech będzie folwark w Rothlach (Rakowice), gdzie jeszcze we wrześniu 1946 roku sowieci przymuszali grupę miejscowych Niemców do pracy. Były też takie posiadłości, które zdobywcy kompletnie dewastowali. Taki los spotkał XVI-wieczny dwór w Kroischwitz (Kroischwitz), już w lipcu 1945 roku opisywany przez polskich urzędników jako spalona ruina.
W Kroischwitz ważniejszym miejscem od starego pałacu była dla sowietów elektrownia wodna. Jej ponowne uruchomienie stało się dla nich jednym z najważniejszych priorytetów, ale wolno im to szło, bo jeszcze w maju 1945 roku w Bunzlau, które czerpało stamtąd energię elektryczną, wciąż nie było prądu. Dopiero miesiąc później zaczęto naprawę elektrowni, która wkrótce potem została skutecznie uruchomiona.
Sowieci tworzyli też swoje szpitale polowe. Według kroniki powojennego Nowogrodźca, spisanej w 1977 roku przez Ryszarda Majchera, jeden z nich miał działać w dawnym klasztorze obronnym w tym mieście. Nie udało się tego potwierdzić w innym źródle, ale wydaje się to wysoce prawdopodobne - klasztor podczas walk o miasto został tylko nieznacznie uszkodzony. Z całą pewnością sowiecki szpital polowy powstał za to w budynku szkoły ewangelickiej w Rothlach (Rakowice), zajmowanym dziś przez Zespół Szkolno-Przedszkolny w Bożejowicach.
Jednocześnie w całym regionie sowieci dopuszczali się brutalnych zbrodni na cywilach. Oto kilka przykładów:
W Gremsdorf (Gromadka) krasnoarmiejcy zastrzelili lekarza, który od 1933 roku otwarcie sprzeciwiał się nazistom i publicznie odmawiał wykonywania nazistowskiego pozdrowienia. Mężczyzna zginął, bo stanął w obronie swojej żony. Jeden z okupantów zastrzelił dwudziestolatkę, bo odmówiła napicia się z nim denaturatu.
Po zajęciu Kitlitztreben (Trzebień) sowieci pojmali cywilnego wartownika składu amunicji i zamiast wziąć go do niewoli, wydłubali mu oczy i rozstrzelali.
W Paritz (Parzyce) sowieccy sołdaci spowodowali wybuch lokalnej epidemii tyfusu i zabijali przypadkowych mieszkańców.
Tuż po zajęciu Rückenwaldau (Wierzbowa) Armia Czerwona zaczęła strzelać na oślep do cywilów i dopuściła się na nich szeregu gwałtów, nie oszczędzając nawet małych dziewczynek.
W Nieder Schönfeld (Kraśnik Dolny) sowieccy mundurowi bez powodu pojmali miejscowego młynarza, Karla Wintera. Mężczyzna, którego nazwisko do dziś da się zauważyć na budynku kraśnickiego młyna, został wywieziony do Krakowa, a stamtąd do Związku Sowieckiego. Potem już nigdy go nie widziano.
Podobne przypadki można mnożyć, ale chyba najstraszniejszym miejscem w czasie okupacji w naszym powiecie była Die Keller (Piwnica), znajdująca się w należącej do Lichtenwaldau (Krzyżowa) kolonii Hasenthal (Zając). Był to dom, w którego piwnicach zainstalowali się agenci NKWD, prowadzący tam brutalne przesłuchania. To, w jakim stanie byli więźniowie Die Keller, dobrze oddaje ten cytat świadka wydarzeń:
To, co działo się w piwnicach GPU [NKWD – D.G], jest niewypowiedziane. Wielu bolesławian z miasta i powiatu może o tym zaświadczyć, o ile wyszli z tej piwnicy żywi. Właścicielowi garncarni, Albertowi Seifertowi, pozwolono opuścić piwnicę, ale pozostało mu niewiele życia; przeniosłam go do naszego mieszkania w piekarni Feigego. Leżał 2 dni w łóżku, potem tak bardzo pragnął jechać do Bunzlau. Jego żona zawiozła go do Bunzlau małym drabiniastym wozem. Po trzech dniach zmarł. Był wrakiem człowieka i ważył zaledwie 80 funtów [ok. 36 kilogramów - D.G]
Latem 2022 roku podobne piwnice ujawniły w obwodzie charkowskim Siły Zbrojne Ukrainy, kiedy odbijały te tereny z rąk Rosjan. I to niech posłuży za puentę tej historii.
Źrodła:
Zastosowana autokorekta
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).