W 1910 roku w całej Europie czuć było niemałe napięcie. Od dłuższego czasu na Starym Kontynencie zanosiło się na wojnę, do której dążyli przywódcy wszystkich głównych europejskich mocarstw. W Niemczech już od wielu lat kolejne roczniki młodzieży były intensywnie nasączane monarchistyczną propagandą, mającą uczynić z nich karnych żołnierzy cesarza Wilhelma II, którzy w razie potrzeby z pieśnią na ustach pójdą na front i oddadzą życie za Boga, Cesarza i Ojczyznę.
Sama intensywna propaganda, serwowana w szkołach, kościołach, prasie i wielu innych miejscach, żołnierzem jeszcze nie czyni. A skoro tak, wiele niemieckich szkół na początku XX wieku prowadziło specyficzne, bardzo rozbudowane zajęcia z zakresu przysposobienia obronnego, znane jako Geländespiele, czyli gry terenowe. Krótko mówiąc, były to symulacje prawdziwych bitew, które - w kontrolowanych warunkach - miały kształcić zdolności związane ze strategią, planowaniem i dowodzeniem oddziałem podczas walki. Uczniom nikt, rzecz jasna, nie dawał broni palnej, ale uczestnicy tych manewrów mogli mieć flagi swoich "oddziałów" i drewniane repliki broni.
Tego rodzaju manewry z całą pewnością organizował Królewski Sierociniec w Bolesławcu, którego nauczyciele w 1910 roku zaplanowali je na tak dużą skalę, że dwie duże grupy - Czerwoni i Żółci - stoczyły ze sobą pozorowaną "bitwę" o Wartę Bolesławiecką. "Bitwa" ta rozegrała się 24 września 1910 roku i była zwieńczeniem cyklu mniejszych rozgrywek, które trwały już od wielu tygodni. Część uczniów brała udział w tym wydarzeniu obowiązkowo, ale niektórzy dołączali się do manewrów dobrowolnie. Każdej z obu grup rozdano koszulki w ich barwach, a co warte podkreślenia, uczniowie na własną rękę pozyskali ogólnodostępne mapy okolic Bolesławca i Lwówka Śląskiego, sporządzone przez wojsko, a które kosztowały po 15 fenigów za sztukę. Dopuszczano możliwość brania jeńców.
Według planu manewrów, Czerwoni mieli obsadzić wszystkie (!) drogi wiodące do Warty i bronić jej przed Żółtymi, którzy w przeciągu zaledwie dwóch godzin mieli przeniknąć do wioski i przejąć nad nią kontrolę. Czerwoni wykonali swoje zadanie i patrolowali wjazdy do wioski tak skrupulatnie, że przeszukiwali nawet pojazdy miejscowych mieszkańców, którzy zostali wcześniej uprzedzeni o tym, co się będzie działo w ich okolicy. Jeden z chłopów postanowił się przyłączyć i próbował przemycić do Warty jeden z pododdziałów Żółtych, ukrywając ich w swoim wozie.
Ostatecznie obrona wioski okazała się nieskuteczna, ponieważ przeniknęło tam tak wielu Żółtych, że Czerwoni nie byli w stanie utrzymać swojego terenu i musieli się poddać. Żółci mogli uczcić swoje zwycięstwo, ale zrobili to dopiero po powrocie do Bolesławca. Wszyscy uczestnicy manewrów wrócili do sierocińca, zmówili tam nieszpory i wypili wspólną kawę.
Źródło: E. J. Fischer, Fortgesetzte Nachrichten der Waisen– und Schulanstalt für die Jahre Ostern 1910 bis Ostern 1911, Bunzlau 1911.
Wszystkie Okruszki Historii, w tym powyższy, nie są w jakimkolwiek stopniu tworzone przez sztuczną inteligencję.
~~Kupiłem nick napisał(a): A były w Bolesławcu domy publiczne ???
~~JP3 napisał(a):Ktoś napisał: ~~Kupiłem nick napisał(a): A były w Bolesławcu domy publiczne ??? Bolesławiec pottery
Były, są i będą.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).