Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat
Wróć do komentowanego artykułu:
Tajemnica szmaragdu - odcinek 88, czyli kiepskie noktowizory i przerwana resuscytacja
~~M niezalogowany
21 lipca 2021r. o 10:53
C.d. - nieco wcześniej w hangarze...
-------------------------------------------------------------
- Po co to zrobiłeś? Czego ode mnie chcesz? – Waldek usłyszał cichy męski głos z miejsca po drugiej stronie drzwi. Głos ten, nieco zmęczony, był o tyle charakterystyczny, że wprawne ucho mogło wyłapać w nim minimalnie rozpoznawalny wschodni akcent. Cecha, której ludziom ze Wschodu ciężko było się pozbyć, nawet po kilkudziesięciu latach zamieszkiwania za granicą. Z powodu powojennej repatriacji setek tysięcy obywateli polskich trudno było jednak zgadnąć, czy osoba mówiąca z podobnym akcentem jest Polakiem przybyłym z terenów obecnej Białorusi, Ukrainy bądź Kazachstanu, czy faktycznie kilkadziesiąt lat wcześniej deklarowała pełną przynależność do innej narodowości.

Do tonącego w gęstej czerni pomieszczenia, w którym przebywali, wpadała jednie lekka, drżąca, żółtawa poświata. Wystarczająca jednak, aby dostrzec, że bandyta posługujący się fałszywymi dokumentami na nazwisko Dymitr Jacenko stoi w pochyleniu, opiera dłonie o uda, jak gdyby właśnie zwyciężył sprint na sto metrów, albo jakby miał chęć ponownie przejrzeć zjedzone tego dnia posiłki. Mimo, że dochodząca z hangaru interesująca rodzinna dyskusja zaczęła się rozwijać na dobre, Waldek nie potrafił się skupić na jej treści. Miał wrażenie, że jego towarzysz również, bo oddychał zbyt głośno i chrapliwie, aby móc usłyszeć i rozpoznać wszystkie pojedyncze słowa.

Nie odpowiadając na zadane pytanie, oparty plecami o wilgotną ścianę, Waldek chwilę coś rozważał w głowie. Powoli, jakby niechętnie wyjął jeden z pistoletów i obrócił głowę w prawo. Za jego wzrokiem podążyła oczywiście także i lufa pistoletu. Odruch bezwarunkowy, kiedy czuło się pod palcami zimy metal spustu. Nie umknęło to uwadze człowieka po drugiej stronie otworu drzwiowego, który doskonale musiał zdawać sobie sprawę, że został uratowany tylko po to, aby teraz znaleźć się w pułapce i do tego bez żadnych argumentów do obrony. Nie wydawał się tym zbytnio przejmować, ale za to najwyraźniej wielce go nurtowało, kim jest jego wybawiciel i jakie miał motywy, bo zadał kolejne dociekliwe pytanie.

- Zastrzelisz mnie teraz?

- Tylko jeśli mi nie powiesz, gdzie je ukryłeś – odpowiedział całkiem szczerze Waldek.

- Jeżeli mnie zastrzelisz, nikomu już nic nie powiem…

- Fakt, dlatego właśnie odpowiednia kolejność jest taka ważna. Najpierw gadasz ty, a potem moja beretta – starał się wyjaśnić Waldek.

- Czyli dopóki milczę, będę żywy? – dobre pytanie. Trudne pytanie.

- To logiczne, ale tylko z twojego punktu widzenia. Ja mogę zaryzykować – Waldka wciągała ta dyskusja. Wysokie IQ adwersarza zawsze skłaniało go do kontynuowania i zgłębiania tematu. Choć cel, jaki miał do osiągnięcia był jasny: uwolnić dziewczyny. – Ale mogę ci zaproponować umowę.

- Skoro pytasz o te młode foczki, to znaczy, że ci na nich zależy. Więc mnie też stać na grę vabank – odrzekł Jacenko. – Ale ja nie układam się z nieznajomymi…

- Waldek Wilczyński…

- Przypadek?

- W kwestii nazwiska nie. Bolek to mój brat – chłopu należały się pewne wyjaśnienia koligacji, choć Waldek zrobił to po to, aby wpuścić kolesia w mgłę domysłów, co do swoich intencji. Nie zaszkodzi też odrobina blefu. – Ale to, że się na ciebie natknąłem w tym miejscu, to właściwie zbieg okoliczności.

- Trudno uwierzyć – odparł Jacenko. – I sorry za braciszka.

- Gdyby zginął, nie miałbyś szansy na tę rozmowę – Waldek nadal stawiał zasłonę dymną.

- Nie skłamałbym, gdybym powiedział, że właściwie sam się postrzelił. Ma fantazję.

- Znając Bolka, trudno mi sobie wyobrazić, że sam by sobie mógł taki numer wykręcić. A jeszcze trudniej w to uwierzyć, znając twoje dossier, kolego.

- A jakie jest twoje? Dla kogo pracujesz… kolego?

- Nie pomyliły ci się aby role? Przecież to ja mam broń – Waldek wiedział, że nie musiał tłumaczyć tej prostej zależności. – Wiesz, że ci nie powiem, więc po co pytasz?

- Bo interesuje mnie, komu jeszcze tak zależy na mojej głowie?

- Moim pracodawcom nie za bardzo – uchylił rąbka prawdy Waldek. – Twoim, jak słyszałem, dość mocno. Ale i taka Policja czy ABW jakąś premię za twoją łepetynę mogłaby od ministra zgarnąć. No i propagandowo też fajnie by to zagrało. Zapowiada się więc naprawdę ciekawe polowanie, jeśli cię puszczę wolno…

- Żaden ze mnie gruby zwierz, żeby ktoś miał sobie ze mnie robić wypchane trofeum – umniejszał swoją wartość Jacenko. Oczywiście, próbował także grać na czas.

- My doskonale wiemy, że tylko za cyngla robisz i wiemy, że jesteś w tym dobry. Może nawet i u nas byś mógł jakąś fuchę dostać. Czasem szukamy specjalistów… – może Jacenko jest wrażliwy na pochwały, zastanawiał się Waldek. Zanim kontynuował, chwilę poczekał, aż tamten przetrawi jego słowa. – Naszym celem jest jednak dotrzeć do łba ośmiornicy. A dzięki tobie jesteśmy już blisko.

- Czy ja dobrze słyszę? Proponujesz mi układ? Przejście na drugą stronę mocy?

- Może… Ale to musimy odłożyć na później. Teraz gadaj, gdzie one są? – Waldek zmienił brzmienie głosu na bardziej stanowcze. Znów minęło kilkanaście sekund, zanim usłyszał odpowiedź. Musi coś rozważać, bo z pewnością nie jest aż tak wolnomyślący, skonstatował Waldek.

- A jak nie, to co?

- Nic – odpowiedział Waldek. Nie czuł się w obowiązku wyjawiać szczegółów swojego planu, ale spróbował przeistoczyć się w zimnego drania. – Wpakuję ci kulkę i wepchnę potem z powrotem pod lufy tych snajperów, żeby dokończyli robotę. Będzie na nich.

Kolejne sekundy na przemyślenia.

- Nie wiem.

- Czego nie wiesz? – nie mógł zrozumieć Waldek.

- Nie wiem, gdzie one są.

- Kłamiesz – Waldek odciągnął kurek. Wiedział, że Jacenko zna towarzyszący temu dźwięk i jego znaczenie dla długości życia.

- Owszem, kłamię. Nie wiem tylko, gdzie jest córka rudej lisicy – Waldek oczywiście domyślił się, że chodzi o Olę. – Ta dziwaczka z żółtym sianem na głowie była w tym mercedesie na zewnątrz.

- Jak to była?

- No… była, dopóki ktoś nie wysadził go w powietrze – Waldek nie wiedział, co się wydarzyło na placu przed hangarem, ale na razie nie miał podstaw, aby Jacence nie wierzyć.

- Jaja sobie ze mnie robisz?? Naciągasz mnie na gadkę, a teraz wciskasz kit, że nie wiesz, gdzie jest Ola? Co jej zrobiłeś? Mów, bo moja cierpliwość się wreszcie skończy.

- Nie kłamię. Nic jej nie zrobiłem…

W to zapewnienie akurat dało się uwierzyć. Szóstym zmysłem Waldek wyczuwał, że aktualnie koleś ma na głowie zupełnie coś innego niż konfabulować w kwestii losów ofiar porwania. Ważniejsze było dla Jacenki na przykład to, że tam na zewnątrz poluje na niego jakaś grupa myśliwych z Wiewiórskim na czele. Zdaje się, że coś poważnego łączyło go też z tą Sylwią z archiwum wojskowego. Grzechem byłoby tego nie wykorzystać. Nie wiadomo czemu jednak, Jacenko póki co dążył do oczyszczenia się z zarzutów. Może po prostu uznał agenta Wilczyńskiego za swojego spowiednika:

- Zostawiłem tutaj obie związane i zamknięte, a jak wróciłem z Sylwią, to znaleźliśmy tylko tę drugą. Ta twoja Ola zwyczajnie zniknęła. Mówię prawdę. Musiała się jakoś uwolnić i uciec. Jak Houdini.

- Skoro zakładnicy ci zwiewają, znaczy starzejesz się. Pora na wojskową emeryturę, Dymitr, A może powinienem do ciebie mówić Daniło? – Waldek założył się, że na twarzy Jacenki pojawił się wyraz zaskoczenia. Ale czy równie szybko zniknął, tego nie dało się stwierdzić.

- Zostańmy przy Dymitrze. Przyzwyczaiłem się.

Informacje z otrzymanych teczek okazywały się niezmiernie przydatne. Ale na tym przecież polega praca kontrwywiadu. Zdradzając znane mu szczegóły o Jacence, Waldek starał się podważyć jego pewność siebie. Osłabić morale, jak to mówią w żołnierskim żargonie. Teraz pora zmienić temat, aby znów go zaskoczyć swoją wiedzą i tym samym rozproszyć jego uwagę, pogrążając go w kolejnych zagadkach, podczas gdy będzie wyciągał z niego potrzebne mu informacje. Waldek uwierzył, że Oli udało się uwolnić, zatem jego uprzedni priorytetowy cel szybko wrócił ponownie na pierwsze miejsce.

- A co miałeś zrobić ze szmaragdem, gdybyś jednak przypadkiem wszedł w jego posiadanie? – spytał, bo była to jedna z nitek prowadzących do kłębka.

- Oddać Albertowi, który pracuje dla „Szefa”, znaczy dla Wiewiórskiego – Jacenkę powoli opuszczały skrupuły. Z pewnością teraz przestanie zachowywać pozory lojalności, co Waldek zamierzał z premedytacją wykorzystać.

- „Taśma” nie jest kolekcjonerem kamieni szlachetnych. Jest pośrednikiem, a miał to zrobić tylko dla kasy – pobieżnie przedstawił znane sobie fakty Waldek. – Dużej kasy, zaznaczam. A tobie pewnie chcieli rzucić jakieś ochłapy.

- Dwadzieścia pięć tysięcy zielonych, a potem mieli dodać jeszcze dychę z powodu komplikacji, które sprawił nam twój stuknięty brat…

- Oj, stary. Na spluwach, garotach i sztukach walki to ty się na pewno znasz, ale na interesach niekoniecznie – Waldek pominął wątek napadu w garażu Bolka. Teraz tylko zdenerwowanie przeciwnika mogło spowodować u niego całkowite otwarcie kurka z informacjami. – Przecież ten zielony kamyk na czarnym rynku jest warty kilka milionów zielonych papierów. Dlatego tak im na nim zależało. Ciebie, kolego, chcieli tylko wykorzystać, a potem, jak sam miałeś się okazję przed chwilą przekonać, mieli zamiar się ciebie pozbyć. I to bardzo tanim kosztem, jak widać.

Waldek sam teraz zamilkł na dłuższą chwilę, aby dać Jacence czas na przyswojenie nowych wiadomości. Zdziwił się, że gość nie dyszał, nie przeklinał, nie machał rękami. Twardy facet.

- Taaa… Albert uprzedzał mnie… - Jacenko wydawał się krótką chwilę wahać. Ewidentnie rozważał swoje opcje. Wygrał rozsądek i pociąg do niewiasty. – Dobra, pomogę ci, ale mam jeden warunek. Dasz mi potem odejść, a Sylwia odejdzie stąd razem ze mną. I nie będziecie nas więcej szukać.

- Dobrze wiesz, że tego ostatniego nie mogę ci obiecać, bo jutro ktoś mnie może zastąpić – objaśnił Waldek. – A pozostaniesz żywy do chwili, kiedy uda mi się aresztować „Taśmę”. Potem nie gwarantuję już niczego, zwłaszcza, że Wiewiórski przyciągnął ze sobą jakichś najemników. Będziesz zdany wyłącznie na siebie, bo ja ci nie będę mógł pomóc się ulotnić. A ta twoja ryżoblond cizia w ogóle mnie nie interesuje…

- Nie obrażaj mojej kobiety – uniósł się Dymitr. Dobrze, że w dzisiejszych czasach pojedynki o honor płci pięknej stały się już rzadkością, bo na gwałt musiałby szukać jakiejś rękawiczki. Zamiast tego znów nie popisał się choćby nikłym talentem poetyckim. – To ósmy cud świata na dwóch nogach.

- Znaczy, w tym sensie, to jest całkiem całkiem, stary. Jest ci czego zazdrościć – Waldek też miał oczy i jeszcze pokaźną produkcję testosteronu. – Mówię tylko, że do mojego śledztwa nic nowego by nie wniosła.

- Dobra, jaki masz plan, kolego, bo zdaje się, że tam za ścianą robi się gorąco? – spytał spokojnie Dymitr nadstawiając ucha na podniesione głosy.

Waldek wyciągnął z tylnej kieszeni kajdanki i podniósł je bez słowa do góry.

- A po co to??? – zadał kolejne pytanie zaskoczony Dymitr.

- Dla pozoru. „Taśma” głupi nie jest, umie sklejać fakty – wyjaśnił Waldek. – Jeżeli wyjdziemy jak starzy kumple, od razu zorientuje się, że coś jest nie tak. Podejdź tu, tylko szybko i dyskretnie.

Dymitr posłusznie zrobił, co mu Waldek polecił. Przeskoczył na drugą stronę ościeżnicy, stanął tyłem do Waldka i przesunął ręce do tyłu. Musiał być święcie przekonany, że Waldek w stu procentach dotrzyma danego słowa. Nie mylił się, bo po zapięciu bransoletek, Waldek wrzucił do kieszeni jego płaszcza kluczyk i powiedział mu prosto do ucha:

- Kiedy ja zaopiekuję się Wiewiórskim, ty i twoja lalka natychmiast spadacie stąd. Potem będzie cię mogła uwolnić.

- Dzięki, lepiej mi się z tobą dogaduje niż z twoim bratem – stwierdził Dymitr.

- Nie ma za co, to tylko interesy. A ty nie wiesz, jakie Bolek miał pokręcone życie.

- Jak każdy. A mogę jeszcze o coś spytać, zanim wyjdziemy? – Dymitr poruszał nadgarstkami, upewniając się, że są solidnie zapięte. Potem zaskoczył Waldka swoim następnym pytaniem. – Wiesz, gdzie jest ten kamień?

- O, nie! Kolejnego interesu ze mną nie ubijesz, Dymitr. Ale żeby cię to już nie gryzło - wiem, ale nie powiem – skłamał, ale właściwie sam nie wiedział po co. Chyba znów wylazło przyzwyczajenie zawodowe. Wyciągnął z kabury drugi z pistoletów i obiema lufami stuknął swojego jeńca w plecy. – Ruszamy.

- Mam nadzieję, że masz jakiś plan, mój przyjacielu. Bo ja dla mojej Sylwii jestem gotowy na wszystko – rzekł tajemniczo Dymitr i weszli gęsiego do pomieszczenia, w którym za chwilę mogło dojść do rodzinnej tragedii.
------------------------------------------------------
c.d.n.
Pozdrawiam,
M.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.
REKLAMAEfekt-Okna zaprasza