~~Burobrązowy Dziewięćsił napisał(a): Od kilkunastu lat tropię ślady swoich przodków i taka forma idealizowania starych dokumentów delikatnie mówiąc mnie rozbawiła. Dokumenty kościelne jak i cywilne po stu latach trafiają do archiwum. USC jak i Parafie to ludzie którzy mogą a nie muszą udostępnić takiej dokumentacji. Najczęstszym pytaniem jest "proszę udowodnić swoje pokrewieństwo".
W archiwach jest prościej, płacisz, masz dostęp. Najczęściej bez przygotowania kwerend to nawet szkoda czasu. Pomijając język. Ale powodzenia wszystkim zainteresowanym takim układaniem historii rodziny. A to puzzle, do tego trójwymiarowe. Bo jedna metryka nie musi być dowodem.
Archiwa Państwowe są bezpłatne, jeśli samemu się przyjedzie i przeprowadzi kwerendę. Płatne jest sporządzenie odpisu danego dokumentu i wykonanie jego kserokopii lub skanu, ale można samodzielnie i nieodpłatnie wykonywać zdjęcia przeglądanych akt. A żeby porównywać różne metryki ze sobą i sprawdzać, czy zawarte w nich dane są zgodne z prawdą, najpierw trzeba je zdobyć. Tak naprawdę wielu rzeczy się nie dowiemy, bo mało kto ma tak dużo źródeł - zwłaszcza wspomnień, także tych spisanych - aby szczegółowo odtwarzać losy swoich przodków z XIX wieku, nie mówiąc o dalszych. Czasami metryka to jedyny dostępny ślad po danej osobie i wtedy nic więcej nie można zrobić. Mam w rodzinie przypadek osoby z I połowy XIX wieku, której przypisano dwa podobne do siebie nazwiska. Póki co nie mam żadnych innych informacji o tym przodku, niż jego metryki zgonu oraz ślubu. Księgi urodzeń z jego czasów dotąd nie znalazłem i mogę opierać się tylko na tym, co mam. W tej sytuacji lepsze to, niż nic.