Do początku XIX wieku kobiety na kartach historii Bolesławca pojawiają się relatywnie rzadko. Było to związane z ich ówczesną pozycją społeczną - w patriarchalnym społeczeństwie, rządzonym głównie przez mężczyzn, kobiety rzadko pełniły odpowiedzialne funkcje publiczne, a oprócz tego miały bardzo ograniczony (często wręcz uniemożliwiony) dostęp do edukacji.
Jedną z najbardziej znanych kobiet w historii Bolesławca bez wątpienia była Rosalie von Bonin, szlachcianka z Łąki, która w lutym 1807 roku miała aresztować w jednej z restauracji francuskiego generała Le Brun. Wiarygodność tej historii jest wątpliwa, jednak przez dekady urosła ona do rangi miejskiej legendy i do dziś upamiętnia ją pokaźna płaskorzeźba, zamontowana na ratuszu w 1913 roku.
Jeśli wierzyć tej opowieści, to po zdobyciu informacji, że francuski generał zatrzyma się w Bolesławcu na obiad, Rosalie powiadomiła o tym krążący w okolicy pruski oddział partyzancki. Co istotne, Bolesławiec był wtedy pod francuską okupację. Kierowani przez Rosalie Prusacy wtargnęli do miasta, weszli do restauracji i całkowicie zaskoczyli generała, który poddał się bez walki. Partyzanci przejęli od niego sutą kasę wojskową, a szlachcianka otrzymała szablę Francuza na znak jego kapitulacji.
Inną bolesławianką, która należałoby wymienić, była Jenny von Bany-Doussin, córka lokalnego ziemianina i masona, Etienne'a Doussina. Gdy była małą dziewczynką, ojciec kazał wybudować w należącym wtedy do niego lesie przy obecnej ulicy Piastów wieżę widokową, do dziś znaną jako Wieża Jenny.
Po latach Jenny zasłynęła jako znakomita rzeźbiarka - to właśnie ona wykonała płaskorzeźbę, upamiętniającą Rosalie von Bonin i wykonaną na setną rocznicę wyparcia Francuzów z Prus. W 1913 roku Niemki nie miały jeszcze praw wyborczych, a choć mogły już się kształcić i robić kariery, wciąż były obywatelkami drugiej kategorii. Przypomnienie przez rzeźbiarkę historii Rosalie było sugestywnym wskazaniem, że kobiety mogą nie tylko pokonywać mężczyzn, ale też im przewodzić i pracować tak samo skutecznie, jak oni - a często nawet lepiej.
Po Jenny von Bany-Doussin w Bolesławcu pozostały jeszcze, między innymi, płaskorzeźby w budynku bolesławieckich Term.
Mniej znaną bolesławianką, której historię warto jednak przypomnieć, była wuefistka Else Meyer. Meyer przyjechała do Bolesławca w kwietniu 1927 roku i była pierwszą kobietą, zatrudnioną jako nauczycielka w Królewskim Sierocińcu, co istotne, działającym od niemal 175 lat.
Co prawda już podczas I wojny światowej w sierocińcu zatrudniono jedną wychowawczynię, ale nie była pełnoprawną nauczycielką. Else Meyer dostała pracę, ponieważ w Niemczech wprowadzono już równouprawnienie obu płci, a ówczesny dyrektor sierocińca, Friedrich Oelze, dostrzegał wręcz konieczność zatrudniania kobiet w szkołach. Co prawda Else pracowała w sierocińcu tylko półtora roku, ale potem w-fu znów uczyła kobieta - Marianne Bunk z Bukowic koło Trzebnicy.
Tuż po II wojnie światowej najbardziej rozpoznawalnymi kobietami w Bolesławcu z całą pewnością były dwie zasłużone nauczycielki - Stefania Tajcher oraz Helena Tyrankiewiczowa. W tym miejscu chciałbym wspomnieć jednak o innej kobiecie, jednej z wielu, jakie przyjechały do zniszczonego miasta, aby tu tworzyć na nowo swoje życie. Była nią Stefania Guzowska (później Błotna), która przyjechała w te strony jako piętnastoletnia reemigrantka z Jugosławii. Mimo bardzo młodego wieku, podczas wojny pomagała walczącym z Niemcami partyzantom, dostarczając do lokalnego sztabu jedzenie i wodę. Jako uczennica uczestniczyła w tajnych kursach historii Polski i języka polskiego, które odbywały się w lesie pod Nowym Martyńcem. Gdy wojna się skończyła, przyjechała z rodzicami do Polski i zamieszkała z nimi w Milikowie. Wielokrotnie uczestniczyła w akcjach odgruzowywania Bolesławca i podczas jednej z nich poznała swojego przyszłego męża, z którym w kolejnych dekadach doczekała się czwórki dzieci.
Wśród powojennych bolesławianek znajdujemy też wiele innych postaci, które warto byłoby wspomnieć w osobnych tekstach. Były - i są - to liczne nauczycielki, urzędniczki, ceramiczki, malarki, muzealniczki, lekarki, podróżniczki, policjantki, strażaczki, szwaczki, strażniczki miejskie, pisarki, bibliotekarki, zakonnice i przedstawicielki wielu innych profesji. Bez ich pracy i poświęceń Bolesławiec nie mógłby istnieć.
Ten Okruszek Historii - tak samo, jak pozostałe - powstał bez udziału sztucznej inteligencji.
Źródła:
~~Ala napisał(a): A przed tą niedobrą epoką napoleońską były jakieś dzielne bolesławianki? Piastowskie?
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).