~ napisał(a): ~Ja napisał(a): ~ napisał(a): " Ja akurat mogłam wybrać w jakim wieku moje dziecko pójdzie do szkoły...i poszło w wieku 7-lat. Być może źle zrobiłam, mała jest zdolna i lubi się uczyć. W szkole jednak się nudzi, traci motywacje do nauki, twierdzi że nie chce tam chodzić bo niczego się nie uczy... To czego uczą się sześciolatki ona już dawno umie a pani nauczycielka nie wie czym ma ją zająć..."
A co konkretnie dziecko stracilo ze nie poszlo rok wczesniej???
??
Już odpowiadam na oba pytania: co stało na przeszkodzie? Dojrzałość emocjonalna. To że lubi się uczyć i dowiadywać nowych rzeczy jak ma 5-6 lat nie znaczy że będzie w stanie przez 45 minut się na tych rzeczach skupić, nie przeszkadzać na lekcji, zrozumieć że śniadanko do szkoły dostaje na cały dzień i jak zje je na pierwszej przerwie to potem będzie głodna. Uznałam że lepiej będzie ten rok poczekać a nie się wygłupiać i posyłać roztrzepanego 6-latka na głęboką wodę.
Co dziecko straciło? Normalność. W związku z tym że w klasie ma dzieci które wolniej się uczą (również dlatego że są młodsze, ale też bo mają...nazwijmy to "różne orzeczenia zwalniające z myślenia"), słabiej przyswajają wiedzę np. przez 3 godziny dziennie uczy się literki "ty"...bo nie wiem czy wiecie w dzisiejszym "abecadle" pierwszoklasisty nie ma "be", "ce", "de" tylko "by", "cy", "dy"...a jeśli przypadkiem dziecko zna właśnie taki alfabet to jest nazywane przez nauczycieli nienormalnym i ganione przez panią bo "ma nie odstawać od grupy i mówić tak jak inne dzieci". Kolejnego dnia uczą się na zajęciach komputerowych drukowanej literki "t" i pani nie interesuje że dziecko potrafi już czytać i pisać i się nudzi. W skrócie: jakby córka poszła do szkoły w wieku 6-lat, tak jak część grupy z jej przedszkola to dla niej byłby zaniżany poziom nauczania, a że poszła w wieku 7-lat gdzie w klasie ma 6-latków i dla nich jest zaniżany poziom nauczania ona cofa się w rozwoju i nie chce chodzić do szkoły.