Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Człowiek - dzieło Boga czy ewolucji ?

~ niezalogowany
21 lutego 2016r. o 17:48
~ napisał(a):
~ napisał(a):
~ napisał(a): ...i na trzy zdrowaśki do pieca z nim. Jak przeżyje to nie jest opętany. Jak nie przeżyje próby heretyk.



zaraz do pieca, jeszcze się Pan M przestraszy i zacznie się jąkać (...)
Panie M może wyjdzie Pan z ukrycia ?


Jaki po trzech zdrowaśkach w piecu będzie się jąkał to proponuję dołożyć jeszcze dwie. Kamieniowanie dodatkowo można zastosować żeby skutecznie wygonić z niego diabła. Ostateczność to podtapianie wodą święconą.


no to mamy totalną klapę, Pan M tak przestraszony, że nosa niewyścibi na centymetr a taki był zabawny, zaciął się facet czy co?? co my teraz zrobimy?
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~ niezalogowany
21 lutego 2016r. o 17:55
Ateistów się nie boję. Oszalałych nawiedzonych jak najbardziej.
Myślę że trzeba sprowadzić do Bolesławca dodatkowych egzorcystów. Dużo egzorcystów. Jak widać diabły siedzą nie tylko w betoniarkach.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~Falco niezalogowany
21 lutego 2016r. o 18:15
myślę że prawdziwych diabłów znajdziesz w najmniej spodziewanym miejscu...

Zgłoś do moderacji Odpowiedz
11445
PanM
21 lutego 2016r. o 18:27
~ napisał(a):
~ napisał(a):
~ napisał(a):
~ napisał(a): ...i na trzy zdrowaśki do pieca z nim. Jak przeżyje to nie jest opętany. Jak nie przeżyje próby heretyk.



zaraz do pieca, jeszcze się Pan M przestraszy i zacznie się jąkać (...)
Panie M może wyjdzie Pan z ukrycia ?


Jaki po trzech zdrowaśkach w piecu będzie się jąkał to proponuję dołożyć jeszcze dwie. Kamieniowanie dodatkowo można zastosować żeby skutecznie wygonić z niego diabła. Ostateczność to podtapianie wodą święconą.


no to mamy totalną klapę, Pan M tak przestraszony, że nosa niewyścibi na centymetr a taki był zabawny, zaciął się facet czy co?? co my teraz zrobimy?


Biedny Fan-club .Zostawić ich na kilka godzin i już bezradni jak dzieci.
Na temat to tu nikt nie potrafi pisać ? Podpisywać się krzyżykami / tyldami / wszyscy.

Zatem new live --- ile lat temu Bóg stworzył człowieka ? Czy nie ma tu nikogo kto wie ?

" Tyle państwa w państwie ile to minimalnie niezbędne i tyle swobody obywatelskiej ile to maksymalnie możliwe " Konstytucja Rzeczypospolitej Czym gorsze prawo tym więcej urzędników i odwrotnie
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~Balbisia niezalogowany
21 lutego 2016r. o 18:34
A Pan wie? Bo ja przyznaję się szczerze,że nie wiem,ale rada bym się dowiedziała.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~ niezalogowany
21 lutego 2016r. o 19:11
no to mamy totalną klapę, Pan M tak przestraszony, że nosa niewyścibi na centymetr a taki był zabawny, zaciął się facet czy co?? co my teraz zrobimy?

Biedny Fan-club .Zostawić ich na kilka godzin i już bezradni jak dzieci.
Na temat to tu nikt nie potrafi pisać ? Podpisywać się krzyżykami / tyldami / wszyscy.

Zatem new live --- ile lat temu Bóg stworzył człowieka ? Czy nie ma tu nikogo kto wie ?


na Pana życzenie jest odpowiedż, oczywiście cytuję ale proszę przeczytać w całości i udzielić odpowiedzi????

Tylko 6000 lat istnienia człowieka na ziemi? Czy to możliwe?

Kategoria: Ateizm
Kiedy na ziemi pojawił się człowiek? Czy sprawozdanie bilijne z księgi Rodzaju o pojawieniu się pierwszych ludzi 6000 lat temu można traktować poważnie w świetle badań współczesnej nauki? Jak się okazuje wszystko zależy od metod jakimi się do tego dochodzi.


Czy naukowcy udowodnili, że ludzie żyją na ziemi od milionów lat, a nie — jak na to wskazuje Biblia — zaledwie kilka tysięcy lat?


Stosowane przez naukowców metody datowania opierają się na założeniach, które co prawda mogą być użyteczne, ale często prowadzą do bardzo rozbieżnych wniosków. Dlatego podawane przez nich daty ciągle są rewidowane.

Na łamach czasopisma New Scientist z 18 marca 1982 roku można było przeczytać: „‚Wprost trudno mi uwierzyć, że zaledwie rok temu tak się wypowiedziałem’. Tak oświadczył w ubiegły piątek wieczorem Richard Leakey w wykładzie wygłoszonym przed wytwornym audytorium Królewskiego Instytutu Nauk. W końcu publicznie przyznał, iż popularne poglądy, które jeszcze niedawno wyrażał jako autor nadawanego przez telewizję BBC serialu The Making of Mankind [Powstanie ludzkości], były ‚w wielu istotnych szczegółach prawdopodobnie fałszywe’. Przede wszystkim wiek najstarszego przodka człowieka szacuje teraz na znacznie mniej niż 15 do 20 milionów lat — jak przedtem twierdził w telewizji” (s. 695).

Co jakiś czas opracowuje się nowe metody datowania. Jak dalece można na nich polegać? O jednej z nich, zwanej metodą termoluminescencyjną, czytamy w The New Encyclopædia Britannica: „Charakterystyczne dla obecnego stanu termoluminescencyjnej metody datowania są raczej nadzieje niż konkretne osiągnięcia” (Macropædia, 1976, t. 5, s. 509). Ponadto w czasopiśmie Science (28 sierpnia 1981, s. 1003) poinformowano, że wiek szkieletu badanego metodą racemizacji aminokwasów oceniono na 70 000 lat, zaś metodą datowania radiometrycznego — na 8300 do 9000 lat.

Jak podano w czasopiśmie Popular Science (listopad 1979, s. 81), fizyk Robert Gentry jest „przekonany, iż wszystkie daty ustalone na podstawie rozpadu promieniotwórczego mogą być błędne, przy czym nie chodzi tu o kilka lat, lecz o całe rzędy wielkości”. W artykule zaznaczono, że w świetle odkryć tego uczonego „człowiek być może chodzi po ziemi zaledwie od kilku tysięcy lat, nie zaś od 3,6 miliona lat”.

Warto jednak pamiętać, że według oceny naukowców Ziemia jest znacznie starsza niż człowiek. To samo wynika z Biblii.
Czy podany w Biblii wiek ludzi żyjących przed potopem mierzono takimi samymi latami, jakie dziś znamy?
Gdyby przyjąć, że „lata” te musiały odpowiadać naszym miesiącom, wówczas Enosz zostałby ojcem w wieku siedmiu lat, a Kenan miałby zaledwie pięć lat, gdy mu się urodził syn (Rodz. 5:9, 12). Jest to oczywiście niemożliwe.

Szczegółowa chronologia podana w związku z potopem pozwala wnioskować, jak długie były ówczesne miesiące i lata. Z porównania Księgi Rodzaju 7:11, 24 z 8:3, 4 wynika, że pięć miesięcy (od dnia 17 drugiego miesiąca do dnia 17 siódmego miesiąca) równało się 150 dniom, czyli pięciu miesiącom 30-dniowym. Przed wzmianką o następnym roku wymieniono jeszcze specjalnie „miesiąc dziesiąty” oraz wydarzenia, które miały miejsce później (Rodz. 8:5, 6, 8, 10, 12-14). Najwidoczniej ówczesne lata składały się więc z dwunastu miesięcy 30-dniowych. Już w dawnych czasach periodycznie dopasowywano kalendarz ściśle księżycowy do długości roku słonecznego, na co wskazuje obchodzenie przez Izraelitów okresowego Święta Zbiorów zawsze w dokładnie wyznaczonym terminie. W ten sposób święta zawsze przypadały na odpowiedni okres, porę roku (Kapł. 23:39).

Należy pamiętać, że Bóg tak stworzył ludzi, aby mogli żyć wiecznie. Śmierć jest następstwem grzechu Adama (Rodz. 2:17; 3:17-19; Rzym. 5:12). Ludzie żyjący przed potopem byli bliżsi doskonałości niż my obecnie i dlatego żyli znacznie dłużej. Jednakże nikt nie dożył tysiąca lat.

A co z datowaniem?

Chronologia biblijna wskazuje, że od stworzenia człowieka upłynęło około 6000 lat. Dlaczego więc od czasu znalezienia szczątków kopalnych uznanych za ludzkie mówi się zazwyczaj o okresach znacznie dłuższych?

Zanim się odrzuci chronologię biblijną, należałoby wziąć pod uwagę okoliczność, że niektórzy uczeni poddali ostrej krytyce metody datowania promieniotwórczego, stosowane przy oznaczaniu wieku szczątków kopalnych i skał. W pewnym czasopiśmie naukowym przedstawiono wyniki badań świadczące o tym, że „daty określone na podstawie rozpadu radioaktywnego mogą być błędne, przy czym nie chodzi tu o kilka lat, lecz o całe rzędy wielkości”. Powiedziano tam: „Zamiast chodzić po ziemi od 3,6 miliona lat, człowiek żyje na niej być może zaledwie kilka tysięcy lat”.53

Weźmy na przykład „zegar archeologiczny”. Ten sposób datowania na podstawie oznaczenia zawartości izotopu węgla uczeni na całym świecie udoskonalali przez ponad 20 lat. Zdobył powszechny aplauz jako metoda precyzyjnego datowania przedmiotów pochodzących z zamierzchłej przeszłości. Jednakże potem w Uppsali (Szwecja) odbyła się światowa konferencja, podczas której wymienili swoje spostrzeżenia specjaliści w dziedzinie radiochemii, archeologii i geologii. W sprawozdaniu z tej konferencji powiedziano, że podstawowe założenia, na których opierano dokonywanie pomiarów, okazały się w mniejszym lub większym stopniu zawodne. Na przykład stwierdzono, że tempo tworzenia się radiowęgla w atmosferze nie było w przeszłości zawsze jednakowe i że przy datowaniu przedmiotów pochodzących gdzieś z roku 2000 p.n.e. albo jeszcze starszych metoda ta jest niepewna.54

Pamiętajmy, że całkowicie wiarogodne dowody działalności człowieka na Ziemi liczą tylko tysiące lat, a nie miliony. Na przykład w książce The Fate of the Earth (Los Ziemi) czytamy: „Dopiero sześć czy siedem tysięcy lat temu (...) pojawiła się cywilizacja, która umożliwiła zbudowanie świata ludzkiego”.55 W książce The Last Two Million Years (Ostatnie dwa miliony lat) znajdujemy następującą wypowiedź: „W Starym Świecie większość decydujących etapów rewolucji agrarnej przypada na lata między rokiem 10 000 p.n.e. a 5000 p.n.e.” Dalej powiedziano tam: „Dopiero od 5000 lat człowiek pozostawia po sobie słowo pisane”.56 Okoliczność, że według zapisu kopalnego człowiek współczesny pojawił się na Ziemi nagle i że wiarogodne przekazy historyczne są — jak się powszechnie przyznaje — świeżej daty, harmonizuje z chronologią biblijną.

W związku z tym warto zwrócić uwagę na zamieszczoną w czasopiśmie Science wypowiedź laureata nagrody Nobla, fizyka jądrowego W.F. Libby’ego, jednego z pionierów datowania radiowęglowego: „Prace badawcze nad udoskonalaniem techniki datowania prowadzono w dwóch etapach — datowania próbek pochodzących z czasów historycznych i prehistorycznych. Obaj z Arnoldem [współpracownikiem] przeżyliśmy pierwszy szok, gdy nasi doradcy poinformowali nas, że historia sięga wstecz nie dalej jak 5000 lat. (...) Ciągle czyta się przecież, że ta czy inna kultura albo ta czy inna miejscowość odkryta przez archeologów liczy 20 000 lat. Dowiedzieliśmy się nagle, że te liczby, te dane o wieku, nie są należycie udokumentowane”.57

W recenzji pewnej książki angielski pisarz Malcolm Muggeridge wypowiedział się na temat braku dowodów, które by popierały ewolucję. Zaznaczył, że mimo to nieskrępowanie puszcza się wodze fantazji, po czym oświadczył: „Trzeba przyznać, że biblijna relacja o stwarzaniu jest w porównaniu z tym rzeczowa i ma co najmniej tę zaletę, iż jest całkowicie zgodna z naszą wiedzą o ludziach i ich postępowaniu”. Powiedział, że bezzasadne twierdzenia o milionach lat ewolucji człowieka „i o szaleńczych skokach od czaszki do czaszki musi uznać za czystą fantazję każdy, kto nie dał się omamić tym mitem [o ewolucji]”. Muggeridge doszedł do następującego wniosku: „Potomność zapewne będzie zdumiona i — mam nadzieję — setnie się ubawi tym, że tak niedbałe i nieprzekonujące teoretyzowanie tak łatwo opanowało dwudziestowieczne umysły oraz znalazło tak powszechne i niefrasobliwe zastosowanie”.58



przypisy



53. Robert Gannon, „How Old Is It?”, Popular Science z listopada 1979, s. 81.
54. Seattle Post-Intelligencer, „Radiocarbon Dating Wrong”, 18 stycznia 1976, s. C8.
55. Jonathan Schell, The Fate of the Earth, 1982, s. 181.
56. The Reader’s Digest Association, The Last Two Million Years, 1974, ss. 9, 29.
57. W.F. Libby, „Radiocarbon Dating”, Science z 3 marca 1961, s. 624.
58. Malcolm Muggeridge, recenzja książki The Ascent of Man (Jacob Bronowski), Esquire z lipca 1974, s. 53.



Ile lat mają skamieniałości?


„Chińczycy znaleźli kopalne szczątki człowieka pekińskiego sprzed 500 000 lat”
CZY od czasu do czasu spotykasz w prasie takie nagłówki? Może się zastanawiasz, skąd wiadomo, że te skamieniałe szczątki mają pół miliona lat.

Naukowcy stosują kilka sposobów określania wieku skamielin. Najwięcej zaufania mają do metody pomiaru radioaktywności. Na czym ona polega? Czy osiągane przez nich wyniki są dokładne?
Najczęściej nie ustala się wieku samych skamieniałości, tylko promieniotwórczego minerału znalezionego w tej samej warstwie skalnej.

METODA URANOWO-OŁOWIOWA.

Uran jest pierwiastkiem radioaktywnym, który wskutek rozpadu promieniotwórczego bardzo powoli przeistacza się w ołów. W wyniku tego procesu w ciągu 4,5 miliarda lat połowa najbardziej rozpowszechnionego izotopu uranu, U-238 przekształca się w ołów. Wiek minerału zawierającego uran można ustalić, gdy się zmierzy ilość powstałego w nim ołowiu.
Tak więc na podstawie analizy chemicznej jakiegoś minerału dokonanej w celu ustalenia, ile uranu i ołowiu zawiera, można stosunkowo łatwo obliczyć jego wiek. Niestety taką analizę komplikuje okoliczność, że są różne izotopy ołowiu, a tylko ołów-206 powstaje z uranu-238. Dlatego chemik musi skorzystać z pomocy fizyka wyposażonego w spektrometr masowy, żeby stwierdzić, ile akurat tego izotopu znajduje się w ołowiu.

Gdyby jednak odpowiedź na nasze pytanie miała być poprawna, musiałyby zostać spełnione dwa bardzo ważne warunki:
Po pierwsze, że nawet najmniejsza ilość ołowiu nie zmieszała się z minerałem uranowym, gdy ten powstawał w krzepnącej magmie roztopionej skały. Gdyby znalazło się w nim choć trochę ołowiu, stwarzałoby to pozory, że nowo powstała skała liczy już miliony lat.

Po drugie, że nie doszło do „wycieku” ołowiu z minerału. Gdyby z jakiegoś starego minerału ubyła nawet niewielka ilość ołowiu, wówczas w rezultacie badania mógłby się on wydać o wiele młodszy.

Jak z tego wynika, metoda ta nie jest doskonała. Niemniej, po odpowiednim uwzględnieniu wymienionych tu ewentualnych pułapek, można było stosunkowo wiarogodnie określić wiek niejednej starej formacji skalnej. Stosując tę metodę ustalono, że najstarsze warstwy skorupy ziemskiej liczą ponad cztery miliardy lat.

Minerały uranonośne nie znajdują się jednak w tych samych skałach, co skamieliny, ponieważ w skałach wulkanicznych czy nawet w skałach, które uległy przemianie wskutek wysokiej temperatury, wszelkie skamieniałości uległy zniszczeniu. Toteż do ich datowania trzeba się posłużyć innymi zegarami radioaktywnymi.

METODA POTASOWO-ARGONOWA.

Potas jest pierwiastkiem bardzo rozpowszechnionym w świecie minerałów. Bardzo rzadko natomiast spotyka się jego izotop K-40, którego okres połowicznego rozpadu wynosi 1,3 miliarda lat. Większość tego izotopu przechodzi w wapń, a tylko 11 procent przekształca się w argon. Jak wiadomo, argon jest gazem chemicznie biernym. Nie wiąże się z innymi pierwiastkami i znajduje się zazwyczaj tylko w atmosferze. A ponieważ minerały takie jak skaleń, zawierają potas, który pozostał w nim przez długi czas nietknięty, więc jest też w nich uwięziony argon powstały w wyniku rozpadu promieniotwórczego.

Tę właściwość potasu wykorzystuje się w sytuacji, gdy skamieniałości zostały pokryte popiołem wulkanicznym. Sposób datowania metodą potasowo-argonową jest prosty. Podczas wybuchu wulkanu wyrzucona z niego roztopiona skała traci argon powstały wcześniej z zawartego w niej potasu. W miarę obniżania się temperatury lawa zastyga, a wolny od argonu potas zaczyna na nowo go wytwarzać. Zegar potasowo-argonowy zostaje zatem nastawiony na zero, wobec czego wiek każdej rzeczy, która została pogrzebana podczas wybuchu wulkanu, można określić badając otaczający ją popiół.

Teoria ta brzmi przekonywająco, ale w praktyce wyłaniają się trudności już w samych jej założeniach. Zachodzi przecież prawdopodobieństwo, że argon częściowo ulotnił się z minerału i wtedy zmierzony wiek byłby zbyt „młody”. Z drugiej strony, gdyby nie wszystek argon ulotnił się z roztopionej skały pod wpływem wysokiej temperatury, wówczas zegar od samego początku byłby źle nastawiony.

Ma to szczególne znaczenie w wypadku stosowania metody potasowo-argonowej do złóż młodszych niż kilka milionów lat. Najmniejszy ślad zachowanego w popiele argonu prowadziłby do wielkiego błędu. Przypuśćmy, że jakiś minerał zawierający potas był przed wyrzuceniem go na zewnątrz w wyniku wybuchu wulkanu miliard lat pokryty lawą i mógł wytwarzać argon. Wystarczyłoby wówczas, żeby w popiele pozostała zaledwie jedna ósma procentu tego argonu, a wtedy wiek świeżo zasypanej w takim popiele kości zostałby oceniony na milion lat.

Nie byłby to poważny błąd przy ocenie osadu liczącego sto milionów lat. Jednakże w wypadku znaleziska wykopanego w wąwozie Oldoway w Tanzanii widać, jak fałszywe mogą być wnioski dotyczące wieku domniemanego przodka człowieka. Twierdzi się, że ta skamielina liczy milion lub dwa miliony lat. Trudno jest odczytać sekundy na zegarze, który ma tylko wskazówkę godzinową.

O zawodności naukowego datowania świadczy następujący przykład: Dwóch uczonych chciało znaleźć jakieś powiązania nowego znaleziska z poprzednim, którego wiek oceniono na 65 milionów lat. Tymczasem badania przeprowadzone metodą potasowo-argonową wykazały, że ich nowe znalezisko liczy zaledwie 44 miliony lat, a więc o 21 milionów lat mniej. To żaden kłopot — dla chcącego nie ma nic trudnego. Jak podano w Science News z 18 lipca 1981 roku, obaj naukowcy „przypisują tę różnicę utracie argonu lub zanieczyszczeniom”. Raz są wielkoduszni, a drugi raz dogmatyczni — zależnie od tego, co w danej chwili służy ich celom.

METODA RADIOWĘGLOWA.

Metoda ta oparta na okresie połowicznego rozpadu węgla-14, wynoszącym 5500 lat, znacznie lepiej nadaje się do pomiarów wieku znalezisk z okresu dziejów ludzkości. W tym wypadku nie korzysta się z radioaktywnego pierwiastka znajdującego się na naszej planecie od jej powstania. Mając tak krótki żywot, węgiel promieniotwórczy zniknąłby już całkowicie przed wiekami. Ale ten izotop stale się wytwarza wskutek oddziaływania promieniowania kosmicznego, na atmosferę ziemską.

Wszystkie żywe twory zawierają w swych organizmach węgiel i dopóki żyją, mają procentowo tyle samo węgla-14, ile go jest w dwutlenku węgla w atmosferze. Gdy umierają i zostają pogrzebane, a tym samym odcięte od atmosfery, węgiel-14 stopniowo się rozpada i jego zawartość w tych tworach maleje. Toteż w razie wykopania starego kawałka drewna bądź węgla drzewnego można określić stężenie pozostającego jeszcze węgla-14 i ustalić, kiedy ów kawałek był częścią żywego drzewa.

I znowu to tylko teoria. W praktyce bowiem niejedno może doprowadzić do uzyskania błędnych wyników. Gdyby próbka była zanieczyszczona innymi materiałami zawierającymi młodszy albo starszy węgiel, uzyskane wyniki byłyby nieścisłe.

Najpoważniejsza trudność, zwłaszcza w wypadku bardzo starych znalezisk, tkwi w tym, że nie wiadomo, czy w odległej przeszłości było w atmosferze tyle samo węgla radioaktywnego, co dzisiaj. Nie ma żadnej możliwości przekonania się o tym, ponieważ promieniowanie kosmiczne, od którego to zależy, jest bardzo zmienne i występuje sporadycznie. Gdyby na przykład z jakiegoś powodu na początku dziejów ludzkości intensywność promieniowania kosmicznego była o połowę mniejsza niż obecnie, to każda próbka z owego okresu wydawałaby się o 5500 lat starsza niż nią jest w rzeczywistości.

Ponieważ nie ma sposobu, żeby się dowiedzieć, jak intensywne było promieniowanie kosmiczne w odległych stuleciach, więc mądrze jest uznawać datowanie na podstawie zawartości węgla-14 tylko w odniesieniu do okresu, na który ten zegar został wyskalowany przez fakty historyczne, to znaczy okresu liczącego około 3500 lat. Datowanie dotyczące czasu wcześniejszego może być coraz bardziej niedokładne.

JAK WIAROGODNE JEST WIĘC DATOWANIE?

Czy skamieniałości człowieka pekińskiego naprawdę liczą 500 000 lat? Zobaczmy, co o tym powiedziano w Encyclopaedia Britannica. Zamieszczono tam następującą wypowiedź na temat zestawienia skamieniałości podobnych zwierząt w warstwach skalnych występujących w różnych częściach ziemi:

„Takie dowody doprowadziły do dyskusyjnego wniosku, że gatunek Homo erectus pochodzi w zasadzie z wczesnego okresu plejstocenu środkowego. (...) Do najmłodszych, ogólnie uznanych głównych przedstawicieli H. erectus w kronice skamielin należałoby zaliczyć znaleziska z Pekinu w Chinach, z Trinil na Jawie, Ternifine w Algerii, oraz kości czaszki hominida nr 9 z Oldoway w Tanzanii. Na podstawie ponownych datowań złóż w Trinil metodą potasowo-argonową ustalono w przybliżeniu ich wiek bezwzględny na 550 000 lat. (...) wydaje się, że można w zgodzie z rozsądkiem przyjąć, iż Homo erectus ma od 500 000 do 1 500 000 lat”.

Zwróć uwagę na te wszystkie zastrzeżenia, jak „dyskusyjny”, „należałoby”, „w przybliżeniu”, „wydaje się”, „w zgodzie z rozsądkiem przyjąć”, użyte po to, by uniknąć formułowania jednoznacznego stwierdzenia. Nie powiedziano, czy został ustalony wiek skamieliny pekińskiej. Po mglistych wywodach ostateczna konkluzja opiera się na analizie, której wynik mógłby być zawyżony o całe 500 000 lat wskutek obecności w minerale potasowym zaledwie tysięcznej części nagromadzonego wcześniej argonu. Kiedy zajrzymy do materiału podanego pod nagłówkiem, nie znajdziemy tam żadnego przekonywającego dowodu przemawiającego za słusznością szeroko rozgłaszanych twierdzeń o wieku skamielin pekińskich.

Gdy ktoś nie chce uznać doniesienia biblijnego o stworzeniu człowieka, może się powoływać na sprzeczne twierdzenia naukowych metod datowania, aby usprawiedliwić swój punkt widzenia. Ale jeśli chce być uczciwy, to powinien przyznać, iż te metody są zbyt niedokładne i niepewne, by skutecznie podważyć wiarę każdego, kto uznaje Biblię za Boże Słowo prawdy.

Ciekawą analizę porównawczą metod datowania poczynił też Leszek Pasiud w swojej ksiązce pt. 'Zagadka Bibijnego Potopu'





ZIEMIA, CZŁOWIEK I CZAS







Mierzenie czasu



Historia jest nauką, które zajmuje się interpretacją odkryć i znalezisk, również archeologicznych, oraz porządkowaniem ich i związanych z nimi wydarzeń i zjawisk w układzie chronologicznym względnym i absolutnym. O ile chronologia względna rządzi się zasadą następstwa faktów,



o tyle absolutna zmierza do dokładnego umiejscowienia ich w czasie. Ta sama zasada obowiązuje w geologicznej historii Ziemi oraz w paleontologii, paleoantropologii i prehistorii.



Zagadnienie chronologii zarówno naszej planety jak i dziejów ludzkości było na przestrzeni wieków przedmiotem dociekań, sporów i twórczych dyskusji. Dosłowna interpretacja Księgi Rodzaju prowadziła do błędnych wniosków, takich jak np. ten, że Wszechświat został stworzony przez Boga w pojedynczym akcie stwórczym w 4004 roku p.n.e.[1] Hrabia Buffon ustalił czas powstania kuli ziemskiej na około 70 000 lat temu, badając proces stygnięcia rozżarzonej kuli. Zaproponowana przez Hutton’a i Lyell’a zasada ak­tualizmu przesunęła ten moment o miliardy lat wstecz. Tę samą tendencję można zaobserwować, jeśli chodzi o datowanie początków życia na Ziemi oraz pojawienia się człowieka, a ściślej, jego praprzodków.



Jest bezspornym faktem, że Księga Rodzaju nie wyznacza żadnej daty powstania Ziemi ani nie kwestionuje miliardów lat jej istnienia. Księga Rodzaju nie kwestionuje również geologicznej historii naszej planety, zwłaszcza jeśli chodzi o ery prekambryjskie. Nie kwestionuje również procesów orogenicznych, plutonicznych, wulkanicznych, tektoniki globalnej ani innych zjawisk katastroficznych o genezie ziemskiej lub pozaziemskiej. Jedynym geochronologicznym aspektem Biblii jest historia powstania życia na Ziemi, i chociaż jest zdecydowanie odrzucana przez uczonych na korzyść hipotezy ewolucji, to nie ulega wątpliwości, że kolejność pojawiania się organizmów żywych proponowana przez ewolucjonistów jest całkowicie zgodna z relacją Księgi Rodzaju. Chodzi zatem nie tyle o kolejność wydarzeń w dziejach naszej planety, co o rozmieszczenie ich na bezwzględnej skali czasowej.



W tym względzie przychodzą geologii i historii w sukurs liczne metody datowania skał magmowych i osadowych, wykopalisk zawierających węgiel oraz przedmiotów wykonanych rękami ludzkimi. Są to metody izotopowe (oparte na aktualnej znajomości okresów połowicznego zaniku i pomiarach radioaktywności promieniotwórczych izotopów różnych pierwiastków chemicznych), metody astrofizyczne (badanie ciał pochodzenia kosmicznego, takich jak meteoryty, tektyty etc.), wreszcie metody geologiczne, fizykochemiczne, biologiczne i historyczne. Jak przekonamy się niżej, żadna z tych metod nie jest doskonała, ponieważ leżące u ich podstaw założenia są w znacznej mierze założeniami hipotetycznymi, przyjętymi raczej dla uzasadnienia metody, co się szczególnie odnosi do metody radiowęglowej, kwestionowanej zresztą obecnie przez wielu uczonych. Inne, oparte na słusznych nawet założeniach, napotykają bardzo poważne trudności interpretacyjne. W rezultacie metody te w żadnym wypadku nie mogą stanowić podstawy do adekwatnych dato- wań absolutnych.



Dalszą istotną trudnością jest powiązanie datowań z wydarzeniami bądź epokami, zwłaszcza w przypadku metod izotopowych, które w gruncie rzeczy polegają na pomiarach natężenia promieniowania a nie wieku, ten bowiem jest dopiero wynikiem matematycznego opracowania danych uzyskanych z pomiarów, a rezultat tych obliczeń niekoniecznie musi odpowiadać wiekowi badanej próbki. Wchodzi jeszcze często w grę niedokładność pomiarów, błędy wynikające z zewnętrznych oddziaływań na próbki, niewłaściwy ich dobór, zanieczyszczenia itp.



Oto krótki przegląd znanych i stosowanych metod datowania próbek, metod stanowiących czasem zupełnie bezpodstawnie bazę ramowej a nawet szczegółowej chronologii absolutnej, zarówno geologicznej jak i histo­rycznej.

Metody izotopowe

Metoda uranowo-ołowiowa

Metoda torowo-ołowiowa

Metody ołowiowe

Metoda rubidowo-strontowa

Metody potasowe

Metoda radiowęglowa

Metoda termoluminescencji

Metoda ionium

Metody astrofizyczne

Radioaktywność meteorytów

Opady pyłu kosmicznego

Tektyty

Rozpad komet

Metody geofizyczne

Metoda sedymentacyjno-lityfikacyjna

Przyrost raf koralowych

Osady abysalne

Ewaporyty

Osady jaskiniowe (krasowe)

Pogrzebane lasy

Osady cykliczne i warwowe

Przyrost grubości skorupy ziemskiej

Hel atmosferyczny

Zasolenie mórz

Wody juwenilne

Metody biologiczno-historyczne

Metoda fluorowa

Dendrochronologia

Kroniki i kultura materialna



Szczegółowe omówienie wszystkich tych metod wykraczałoby poza ramy naszych rozważań i mogłoby stanowić treść osobnego opracowania. Ograniczymy się zatem do przedyskutowania metod mających większy lub mniejszy związek z zagadnieniem biblijnego potopu.



Jak już wspominaliśmy, Biblia nie zabiera głosu na temat okresu poprzedzającego tzw. „tydzień stwarzania”[2] ani nie kwestionuje proponowanego przez naukę następstwa faktów geologicznej historii Ziemi. Historia ta zaczyna się zasadniczo od momentu, gdy światło słoneczne dotarło do powierzchni Ziemi, przy czym nie jest istotne, czy nastąpiło to w wyniku oczyszczenia się atmosfery z pyłów i chmur, czy wskutek zbliżenia się jej - Ziemi - w swej kosmicznej wędrówce na odpowiednią, niekoniecznie jeszcze ekosferyczną, odległość od Słońca.



Wiek naszej planety bynajmniej nie musi pozostawać w ścisłym związku z momentem pojawienia się na niej życia, nie jest bowiem istotne czy Ziemia powstała 4,5 miliarda, czy więcej (lub mniej) lat temu. W myśl te­orii galaktogenezy Ziemia mogła być jednym z błądzących po bezdrożach Kosmosu „pyłków”, który w pewnym momencie znalazł się w strefie wpływów grawitacyjnych Słońca i, po zapewne dość długim czasie, uplasował się na orbicie w obrębie jego ekosfery. W tym to czasie „stała się







światłość”[3], a na Ziemi zaczęły się z wolna kształtować warunki umożliwiające pojawienie się życia.



Często słyszy się pytanie: Ile lat ma Ziemia? I równie często słyszy się odpowiedź, że Ziemia istnieje od kilku miliardów lat. Czy ta odpowiedź jest trafna? Być może, ale przy założeniu, że Ziemia powstała równocześnie z tworzącymi ją skałami i minerałami. Innymi słowy, odpowiedź dotyczy wieku skał ziemskich, lecz niekoniecznie samej planety, która mogła się uformować ze skał już dawno istniejących. Metody pomiaru wieku skał odnoszą się zatem do ich istnienia od momentu przybrania przez nie mniej więcej dzisiejszej formy i struktury, a ściślej, od zestalenia się i wykrystalizowania minerałów tworzących te skały. Do powyższej definicji można mieć jedno zastrzeżenie, mianowicie że chodzi tu w gruncie rzeczy nawet nie o wiek skał ani tworzących je minerałów, lecz o wiek pierwiastków składających się na te minerały. Zastrzeżenie to zbliża nas do zagadnienia wieku samej materii Wszechświata, to już jednak wykracza poza ramy naszych rozważań i jest przedmiotem kosmologii i kosmogonii.



Wiek naszej planety nie jest jedynym problemem chronologii. Istotne kwestie stanowią zagadnienia wieku mórz i oceanów, wieku złóż minerałów i skał organogenicznych, oraz wieku wytworów rąk ludzkich. Zarówno zasady jak i metodyka pomiarów czasu stwarzają poważne trudności najlepszym i najwytrawniejszym specjalistom w tej dziedzinie, zaś wyniki ich badań mają przeważnie wartość orientacyjną i w niektórych tylko wypadkach dostarczają dokładnych lub prawie dokładnych ocen wieku próbek.



Atomy i chronologia



Wbrew opinii rozpowszechnionej wśród laików, a często nawet i wśród naukowców, metody izotopowe nie stanowią metod pomiaru czasu. Metody te zmierzają wyłącznie do ustalenia poziomu radioaktywności próbki, natomiast ocena jej wieku jest wynikiem niezbyt zresztą skomplikowanych działań matematycznych, których punktem wyjścia jest okres połowicznego zaniku danego promieniotwórczego izotopu. Okresy te są bardzo różne i wahają się od 8.1015 lat dla uranu naturalnego do 5730 lat[4] dla radiowęgla, i w zależności od tego izotopy te są w taki czy inny sposób wykorzystywane przy pomiarach radioaktywności skał bądź próbek pochodzenia organicznego.



Centralnym punktem naszych zainteresowań jest biblijny potop, który miał miejsce - jak wykazaliśmy - około 4370 lat temu. Tak krótki okres całkowicie wyklucza stosowanie metod datowania opartych na izo­topach o okresie połowicznego zaniku rzędu setek milionów lub miliardów lat. Proponowana przez Księgę Rodzaju chronologia dziejów życia na Ziemi zamyka się w granicach kilkudziesięciu tysięcy lat, nie mamy więc potrzeby zajmować się szczegółowo metodami operującymi wartościami ósmego i wyższych rzędów.



Zegary miliarda lat



Do wyznaczania wieku próbek skalnych, a także skorupy ziemskiej, wykorzystuje się zjawisko przemian promieniotwórczych izotopów odznaczających się odpowiednio długim okresem połowicznego zaniku. Wybór jest tu ograniczony głównie dlatego, że w przyrodzie występują bardzo nieznaczne ich ilości, wskutek czego promieniotwórczość próbek leży niemal na granicy mierzalności. Drugą trudnością w ocenie wieku próbek skał są liczone w setkach milionów lub w miliardach lat okresy połowicznego zaniku. Krótki okres obserwacji promieniowania tych izotopów jest niewspółmiernie mały w stosunku do tempa rozpadu, toteż oceny tego tempa są tym bardziej rozbieżne i wątpliwe, im bardziej jest ono powolne.



Bez wątpienia najbardziej znanym „zegarem miliarda lat” jest zegar uranowo-ołowiowy. Uran jest pierwiastkiem o masie atomowej 238,03 i zajmuje 92 pozycję w układzie okresowym. W przyrodzie występuje w postaci trzech izotopów: U234, U235 i U238. Wszystkie trzy są promieniotwórcze i odznaczają się odpowiednio następującymi okresami połowicznego zaniku: 269 000, 862 000 000 oraz 4 500 000 000 lat. U234 jest jednym z kolejnych członów szeregu uranowego, którego punktem wyjścia jest U238, a produktem końcowym rozpadu promieniotwórczego izotop ołowiu Pb206. Drugim izotopem ołowiu jest Pb207, który jest produktem końcowym rozpadu uranu U235 i zarazem ostatnim ogniwem tzw. szeregu aktynowego. Trzeci szereg promieniotwórczy, zwany szeregiem torowym, rozpoczyna się od izotopu toru Th232, a kończy się na trzecim izotopie ołowiu Pb208. Czwarty izotop ołowiu, Pb204, nie jest izotopem radiogenicznym[5] i stanowi bardzo nieznaczną domieszkę w ołowiu naturalnym, tj. występującym w złożach rud tego metalu, którego średnia masa atomowa wynosi 207,19, a który jest mieszaniną wszystkich czterech izotopów.



Podstawowym założeniem tej metody jest, że skład izotopowy ołowiu naturalnego jest niezmienny, oraz że różnice mas atomowych poszczególnych próbek świadczą o radiogenicznym pochodzeniu pewnej części jednego lub więcej izotopów, przy czym w razie obniżenia masy atomowej należy rozpatrywać możliwe nadmiary Pb206 i Pb207, w przeciwnym zaś razie mamy do czynienia z nadmiarem Pb208. Ponieważ wzajemne proporcje izotopów w ołowiu naturalnym mogą być mimo stałości masy bardzo różne, dla otrzymania wiarygodnych ocen próbek muszą być brane pod uwagę wzajemne stosunki ilościowe wszystkich izotopów. Dalszym założeniem - które całkowicie dyskredytuje zegar uranowoołowiowy - jest założenie, że próbka zawierająca ołów radiogeniczny nie ulegała żadnym zmianom ani zewnętrznym wpływom przez cały czas istnienia skały. Jest to założenie w rodzaju twierdzenia, że w ciągu ostatnich lat nie padał deszcz, ponieważ od kilku dni panuje bezchmurna pogoda.



Zegar ołowiowy ma dwa warianty, z których jeden polega na ustaleniu ilości radu w skałach zawierających uran. Rad (Ra226) jest pierwiastkiem szeregu uranowego o okresie połowicznego zaniku około 1600 lat. Drugi wariant, tzw. helowy, polega na określeniu ilości helu w skale, przy czym milcząco zakłada się, że cały radiogeniczny hel pozostał w badanej próbce. Wiadomo, że żadna skała nie jest układem hermetycznie zamkniętym i nigdy nie można mieć pewności, że część helu się nie ulotniła.[6] Ponadto hel powstaje w każdej przemianie typu a, co odnosi się do większości ogniw wszystkich szeregów promieniotwórczych i bardzo komplikuje wszelkie obliczenia.



Metoda ta zakłada również, że cały ołów zawarty w próbce skały np. uranonośnej jest ołowiem radiogenicznym, nie ma jednak i tu żadnej pewności, że skała w momencie powstawania nie zawierała już ołowiu pochodzenia nieradiogenicznego. Istnienie owego pierwotnego ołowiu rzutuje w istotny sposób na ocenę wieku próbki, jeżeli bowiem część jego nie jest pochodzenia radiogenicznego, prowadzi to do poważnego zawyżenia wieku, a ponadto określenie pierwotnej ilości ołowiu w próbce jest niemożliwe.



Wchodzi w rachubę jeszcze inna możliwość, mianowicie że ilość zawartego w próbce ołowiu, również radiogenicznego, mogła w czasie istnienia skały ulec zmniejszeniu, co stanowiłoby dodatkowe źródło błędu, przejawiające się tym razem w zaniżeniu wieku. Ołów nie jest pierwiastkiem neutralnym chemicznie i to samo można powiedzieć o uranie (i innych ogniwach szeregów promieniotwórczych), jest zatem możliwe częściowe lub nawet całkowite wyługowanie ich ze skały wskutek procesu wietrzenia chemicznego. Jest możliwe również, że uran uległ przemieszczeniu i wtedy na miejscu pozostałoby zbyt wiele ołowiu i ocena wieku byłaby zbyt wysoka. Wynika stąd, że wiarygodnej oceny wieku można oczekiwać jedynie w specjalnie wybranych, zwartych i możliwie jak najmniej zwietrzałych próbkach minerału.



Inni uczeni zwracają uwagę na fakt, że większość skał magmowych zawiera uran w postaci łatwo rozpuszczalnej w słabych kwasach i że aż do 90% pierwiastków promieniotwórczych zawartych w niektórych granitach mogło ulec wyługowaniu z rozdrobnionej skały wskutek działania słabych kwasów.



„Powstawanie czerni uranowej wyjaśnia się redukcją przy niewystarczającej ilości tlenu rozpuszczonych w wodzie związków sześciowartościowego uranu, które dostają się do strefy cementacji z przesączającymi się wodami (... ) Uraninit bardzo łatwo ulega dalszym przemianom i to prawdopodobnie wkrótce po swoim powstaniu, niezależnie od typu genetycznego i wieku złoża (...) W strefach utleniania uraninit dość łatwo rozkłada się i w zależności od warunków wietrzenia, składu rud pierwotnych i wód powierzchniowych, jest źródłem dużej liczby różnych egzogenicznych minerałów uranu (... ) Warunki, w których są one znajdowane, przemawiają za tym, że związki uranu w strefie utleniania podlegają migracji. Przy tym jedne jej odcinki ubożeją, inne wzbogacają się w uran, w sumie jednak znaczna jego część ulega rozproszeniu.”[7]



Ponadto okazuje się, że przesłanki, na których opiera się ta metoda, nie są słuszne dla większości minerałów zawierających pierwiastki promieniotwórcze, istnieją bowiem dowody wybiórczego ługowania uranu przez zakwaszone wody, wiadomo również, że większość minerałów pierwiastków promieniotwórczych zawierała pewną ilość ołowiu w czasie powstawania. Jak stąd wynika, datowanie skał metodą uranową budzi zasa­dnicze wątpliwości.



Kolejnym problemem w metodzie uranowo-ołowiowej są zanieczyszczenia próbek ołowiem radiogenicznym, który dostał się do nich z zewnątrz. Przyjmuje się, że zawartość ołowiu Pb204 jest wskaźnikiem takiego zanieczyszczenia, jeżeli jednak ołów odpowiedzialny za to zanieczyszczenie zawiera również domieszkę ołowiu nieradiogenicznego - a zatem i tenże izotop - to ustalenie stopnia zanieczyszczenia jest niemożliwe. Zresztą gdyby nawet tak nie było, to i tak skład izotopowy zanieczyszczającego ołowiu radiogenicznego może być różny i nie stanowi wobec tego żadnego kryterium oceny stopnia zanieczyszczenia. Można więc problem podsumować konkluzją, że wzajemny stosunek izotopów ołowiu w ołowiu pochodzącym z takich skał nie jest zatem miarą wieku ani złoża, ani większości skał osadowych, lecz raczej funkcją zespołu procesów geochemicznych, jakie wywarły na niego wpływ.



Oceny wieku Ziemi dokonywane w oparciu o badanie izotopowego składu ołowiu są rozbieżne i wahają się w przedziale 3,1-5,6 mld lat. Oceny te nie świadczą na korzyść tych metod, skoro błąd w stosunku do wartości średniej wynosi ±1,25 mld lat czyli przeszło 28%.



Trzeba wreszcie zaznaczyć, że przytoczone wyżej okresy połowicznego zaniku dla uranu U235 i U238 oraz 14,1 mld lat dla toru Th232 już z racji swej długości znacznie ograniczają dokładność metody, zwłaszcza w odniesieniu do młodszych skał. Otrzymywane tą metodą oceny wieku mogą stanowić podstawę do aktualistycznej interpretacji historii Ziemi, należy jednak przyznać, że bynajmniej nie rzucają jasnego światła na jej daleką przeszłość. To samo dotyczy ocen wieku otrzymywanych metodami opartymi na rozpadzie promieniotwórczych izotopów potasu K40 i rubidu Rb87. Okres połowicznego zaniku K40 wynosi 1,33 mld lat. Izotop ten stanowi podstawę dwóch metod pomiaru czasu - metody po- tasowo-argonowej (promieniowanie p) i potasowo-wapniowej (wychwyt elektronu). Metoda potasowo-argonowa nasuwa te same wątpliwości co metoda helowa, gdyż możliwość pomiaru ilości radiogenicznego argonu jest bardzo problematyczna. Ulatnianie się argonu, co jest zjawiskiem oczywistym i nie do pominięcia, czyni tę metodę tak samo nieprzydatną jak i inne oparte na pomiarze ilości radiogenicznych substancji lotnych. Metoda potasowo-wapniowa jest również nieprzydatna, bowiem wapń i potas są pierwiastkami o dużej aktywności chemicznej i podlegają ciągłej migracji - m.in. dlatego, że ich związki są w mniejszym lub większym stopniu rozpuszczalne w wodzie oraz ze względu na to, iż ra- diogeniczny wapń nie różni się od naturalnego, wskutek czego nie jest możliwe ustalenie jego ilości pochodzącej z rozpadu promieniotwórczego potasu K40.



Kolejną metodą pomiaru czasu rzędu miliardów lat jest metoda rubi- dowo-strontowa. Rubid Rb87 odznacza się bardzo długim okresem połowicznego zaniku, wynoszącym 61,5 mld lat. Jest to przyczyną poważnej trudności, ponieważ nawet same oceny długości tego okresu są w znacznej mierze rozbieżne i wahają się w granicach 48-120 mld lat.[8]



Warto podkreślić, że powyższą trudność potęgują - podobnie jak ma to miejsce w przypadku metody potasowo-wapniowej - chemiczne właściwości rubidu i strontu, oraz trudności związane z obserwacją izotopów o tak powolnym rozpadzie. Nieuniknioną zatem konsekwencją tych metod jest brak precyzji wynikający z niedokładnych, a w przypadku rubidu z niemal hipotetycznych ustaleń okresu połowicznego zaniku. Ta i wspomniane wyżej okoliczności czynią datowania ołowiowe, helowe, argonowe, wapniowe i strontowe wysoce nieadekwatnymi, nie mogą zatem stanowić kryterium datowania skał, nie mówiąc już o ocenach wieku naszej planety.



Zegar węglowy



Metoda radiowęglowa jest jedyną metodą izotopową, która zdaniem wielu uczonych może być przydatna do datowania próbek o wieku do kilkudziesięciu tysięcy lat.[9] Twórcą tej metody jest laureat nagrody Nobla w dziedzinie fizyki, Willard E. Libby.



Izotop C14 powstaje pośrednio wskutek oddziaływania promieniowania kosmicznego na atomy azotu w górnych warstwach atmosfery. Atomy radiowęgla wchodzą w związek chemiczny z atmosferycznym tlenem i jako dwutlenek węgla podlegają asymilacji przez rośliny w procesie fotosyntezy. Rośliny te są następnie albo zjadane przez zwierzęta, albo ulegają procesom gnilnym - co zresztą dotyczy również zwierząt - wydzielając dwutlenek węgla z powrotem do atmosfery, i w ten sposób zamyka się obieg węgla neutralnego i radioaktywnego. Radiowęgiel stanowi niezwykle małą - wynoszącą zaledwie 1012 - część całego węgla występującego w atmosferze, hydrosferze i biosferze, a całkowitą jego ilość ocenia się na około 58 ton, przy czym ilość tę uważa się za niezmienną. Z chwilą śmierci organizmu dopływ węgla ustaje i od tego momentu zawarta w nim ilość radiowęgla zaczyna się zmniejszać o połowę w ciągu każdych 5730 lat wskutek rozpadu promieniotwórczego.[10] W ten sposób po 5730 latach przedmiot pochodzenia organicznego zawiera już tylko połowę pierwotnej ilości radiowęgla, po 11 460 latach - jedną czwartą, po 17 190 latach - jedną ósmą itd. Przyjmuje się, że granicą stosowalności tej metody jest radioaktywność próbki odpowiadająca wiekowi około 40 000 lat, uważa się jednak za możliwy pomiar wieku próbek starszych o nawet 20 000 lat.[11]



Podkreślmy jeszcze raz, że podobnie jak inne izotopowe metody datowania, metoda radiowęglowa opiera się na pomiarze radioaktywności próbki. Pomiar ten napotyka tym większe trudności, im starszy jest bada­ny przedmiot, ponieważ promieniowanie radiowęgla jest bardzo słabe i utrzymuje się blisko granicy mierzalności.[12] Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że konieczna jest bardzo dokładna eliminacja dochodzącego z innych źródeł promieniowania p, które jest identyczne z promieniowaniem radiowęgla.



Metoda radiowęglowa opiera się na dwóch głównych i sześciu (sic!) dodatkowych założeniach. Pierwsze z nich postuluje, że stężenie radiowę- gla w przyrodzie i w jej cyklu węglowym jest stałe, a jego ilość wynosi wspomniane wyżej 58 ton, przy czym przyjmuje się, że w górnych warstwach atmosfery powstaje go średnio około 7 kg rocznie i tyleż samo ulega w tym czasie rozpadowi. Założenie to jest oczywistą konsekwencją drugiego, które głosi, że natężenie promieniowania kosmicznego jest zasadniczo stałe i takim pozostaje od 30 000 lat. Założenie takie budzi poważne wątpliwości, ponieważ wiadomo, że natężenie docierającego do górnych warstw atmosfery promieniowania kosmicznego zależne jest od aktywności Słońca i natężenia wiatru słonecznego, od ziemskiego pola magnetycznego oraz od zjawisk mających miejsce poza Układem Słonecznym. Jesteśmy od czasu do czasu świadkami takich katastroficznych przejawów „życia” Kosmosu i musimy sobie zdawać sprawę, że i natężenie promieniowania kosmicznego może i ulega takim katastroficznym, dość znacznym wahaniom.



Powyższe dwa założenia stanowią fundament metody radiowęglowej, nie wyczerpują jednakże zagadnienia. Musimy bowiem zgodzić się z faktem, że aby ta metoda mogła być wiarygodna, konieczne są dalsze założe­nia, zgodne wprawdzie z zasadą aktualizmu, lecz nie do przyjęcia w konfrontacji z rzeczywistością. Oto wspomniane wyżej sześć dalszych założeń:

Okres połowicznego zaniku radiowęgla jest wielkością stałą



i niezmienną w czasie.

Zawartość węgla w materii organicznej nie ulegała żadnym późniejszym zmianom (wpływy biologiczne, fizyczne i chemiczne).

Zawartość dwutlenku węgla w oceanach i w atmosferze oraz azotu w górnych warstwach atmosfery była i jest niezmienna.

Ilość węgla w oceanach (z organizmami żywymi włącznie) nie uległa zmianie w okresie objętym pomiarami.

Natężenie i kierunek ziemskiego pola magnetycznego nie uległy zmianie w okresie objętym pomiarami.

Atmosferyczne moderatory promieniowania pozaziemskiego nie uległy zmianie w okresie objętym pomiarami.



Pierwsze z tych założeń, nie mające zresztą istotnego znaczenia dla dokładności metody, postuluje stałość okresu połowicznego zaniku nie tylko radiowęgla, lecz i innych pierwiastków promieniotwórczych. W świetle badań i eksperymentów okazuje się jednak, że tak nie jest, ponieważ na zmiany lub chwilowe odchylenia od „normy” mogą wpływać różnorodne czynniki. Na przykład eksperymenty, jakie przeprowadzono w związku z badaniami rozpadu dwóch sztucznych izotopów uważanych za najbardziej podatne na zmiany struktury atomowej (beryl Be7 i technet Tc99 w stanie wzbudzonym), wykazały, że tempo rozpadu może ulegać zmianom.



Wydaje się, że można w nieznacznym stopniu wpłynąć na okres połowicznego zaniku drogą stosowania niezwykle wysokich ciśnień. Okres połowicznego zaniku jest więc w pewnej mierze również funkcją ciśnienia.



Każde jądro otacza bariera potencjału, do przekroczenia której koniecznym jest, by cząstka posiadała odpowiednią energię. Cząstki a o stosunkowo niewielkiej energii (rzędu kilku MeV) przenikają przez tę barierę z większą trudnością niż cząstki p. Bariera potencjału może zmieniać w pewnych granicach swą „wysokość” i „grubość”, co w istotny sposób wpływa na ilość przenikających przez nią cząstek, a więc pośrednio i na tempo rozpadu danego izotopu promieniotwórczego. Nauka nie powiedziała dotąd i zapewne długo nie powie ostatniego słowa na temat budowy jąder atomowych i zachodzących w ich wnętrzu procesów, na temat cząstek elementarnych i subelementarnych, oraz na temat procesów zewnętrznych wywierających wpływ na zjawiska zachodzące w świecie piko-fizyki.



Badania wykazały, że radioaktywny rozpad ciężkich pierwiastków jest wynikiem wewnętrznej niestabilności ich jąder atomowych. Wiadomo, że istnieje możliwość sztucznego wywoływania rozpadu jąder lżejszych i normalnie trwałych, a to przez poddanie ich silnym oddziaływaniom zewnętrznym. Wiadomo również, że tempo rozpadu promieniotwórczego nie jest funkcją wysokich temperatur ani wzajemnych oddziaływań chemicznych, może jednak być rezultatem tego, że energie wchodzące w grę w zjawiskach termicznych i chemicznych są zbyt małe w porównaniu z energiami wyzwalanymi w procesach rozpadu jąder.



Wynika stąd, iż istnieje fizyczna możliwość, że okres połowicznego zaniku może ulegać zmianom, niemniej jednak wydaje się, iż zmiany te nie mogą w istotny sposób rzutować na tempo rozpadu, toteż mogą być źródłem tylko bardzo nieznacznych błędów.



Pozostałe założenia zmierzają do wyeliminowania bardzo poważnych niedokładności w ocenie wieku dokonywanej tą metodą. Mają one na celu stworzenie podstaw do pełnej akceptacji metody radiowęglowej jako narzędzia wielce przydatnego w archeologii i historii. Przykładem tego jest założenie, że zawartość węgla, a tym samym i radiowęgla, w badanym przedmiocie nie zmieniła się od śmierci organizmu - rośliny, drzewa, zwierzęcia, człowieka. Faktem jest, że procesy, które w geologii nazwalibyśmy wietrzeniem, odnoszą się również do materii nieożywionej pochodzenia organicznego. Substancje organiczne ulegają utlenianiu i rozkładowi, przy czym gazowe produkty tych procesów (m.in. dwutlenek węgla i metan) ulatniają się do atmosfery, inne zaś mogą ulegać hydrolizie lub wyługowaniu, zwłaszcza pod działaniem słabych kwasów. W ten sposób wskutek oddziaływania chemicznego i fizycznego ilość węgla w próbce może ulec zmniejszeniu i nie można twierdzić, że ubytek ten zawsze jest proporcjonalny do ubytku jego promieniotwórczego izotopu, a to dzięki lokalnemu zakłóceniu równowagi chemicznej przez radioaktywne atomy innych pierwiastków. W podobny sposób próbka może zostać wzbogacona w węgiel o innej, mniejszej lub większej zawartości radiowęgla.



O wiele bardziej jednak istotna i oczywista jest sprawa wpływów wywieranych na materię organiczną przez organizmy żywe. Każdy szczątek organiczny, każdy kawałek drewna, kość czy jakikolwiek inny przedmiot pochodzenia organicznego, który nie został zjedzony przez zwierzęta, jest natychmiast atakowany przez najrozmaitsze drobnoustroje, które wszystkie legitymują się taką samą ilością radiowęgla, odpowiadającą aktualnemu stężeniu tego izotopu w przyrodzie. Jeżeli proces ten jakiś czas trwa, to w rezultacie ilość zawartego w próbce radiowęgla staje się większa niż odpowiadałoby to faktycznemu wiekowi badanego przedmiotu i daje w konsekwencji datowanie zaniżone.



Następne założenie dotyczy stałej zawartości dwutlenku węgla w oceanach, co pozostaje w ścisłym związku z jego zawartością w atmosferze. Stężenie dwutlenku węgla jest zależne od wielu czynników, i to bynajmniej nie stałych, takich jak szata roślinna z jej rocznymi wahaniami zasięgu i obfitości uwarunkowanymi klimatem i pogodą, wahania temperatury i wilgotności, klęski żywiołowe takie jak pożary buszu i lasów, po­wodzie, a w XX i XXI stuleciu działalność człowieka. Metoda radiowęglowa zakłada i wymaga, by zawartość nie tylko radiowęgla ale i dwutlenku węgla była stała zarówno w oceanach jak i w atmosferze w całym zakresie jej stosowalności, tj. w ciągu ostatnich 60-70 tysięcy lat. Metoda ta wymaga również, aby w zakresie jej stosowalności tempo powstawania i tempo rozpadu radiowęgla pozostawało w równowadze. Mimo powszechnego przyjęcia, choć w wielu wypadkach sceptycznego, jest ona stałym przedmiotem sporów naukowych, a coraz częściej nawet ostrej krytyki, od której nie stroni nawet sam jej twórca. Profesor Morris przytacza jego opinię na temat tej metody:



„Dr Arnold i ja po raz pierwszy byliśmy zaskoczeni, gdy nasi konsultanci poinformowali nas, że historia nie sięga wstecz dalej niż 5000 lat. Początkowo sądziliśmy, że uda się nam zdobyć próbki dla całej krzywej do 30 000 lat wstecz, określić jej punkty, i wtedy cała sprawa zostałaby zakończona. Czytasz książkę i znajdujesz informacje, że takie a takie społeczeństwo czy stanowisko archeologiczne liczy 20 000 lat. Nagle dowiadujemy się, że te liczby, te starożytne epoki są nieznane; w rzeczywistości [datowanie - autor] okres odpowiadający w przybliżeniu I dynastii w Egipcie jest najdawniejszym datowaniem ustalonym z niejaką pewnością”.[13]



Do wypowiedzi tej można dodać, że historia ludzkości sięga wstecz



o dalsze 1000 lat, jednakże nadal brak odpowiedzi na inne, kłopotliwe dla zwolenników metody radiowęglowej pytanie: Dlaczego datowania radiowęglowe poza nielicznymi wyjątkami urywają się nagle 6-8 tysięcy lat temu, by ponownie się pojawić kilkanaście tysięcy lat wcześniej?



Łatwo zauważyć, że metoda radiowęglowa odznacza się największą ilością udowodnionych błędów zarówno ilościowych jak i jakościowych, i nie wytrzymuje krytyki w świetle badań mających na celu korelację datowań radiowęglowych i uzyskanych przy zastosowaniu innych metod. Największe sprzeczności ujawniają



się przy badaniach stratygraficznych. Nic więc dziwnego, że datowania radiowęglowe bywają kwestionowane przez znaczny odsetek uczonych, krytycznie patrzących na całokształt tej metody.



Aby jakieś prawo mogło być zastosowane w jakiejś dziedzinie wiedzy lub techniki, musi być uprzednio poznany i zrozumiany zakres jego stosowalności, a zakres użyteczności metody radiowęglowej niezależnie od jej popularności nie jest - jak dotąd - należycie sprecyzowany. Nie można a priori twierdzić, że wszystkie datowania radiowęglowe są bezbłędne, nie wiemy jednak które zawierają błędy, w jakim stopniu i dlaczego. Podkreśla się również możliwość zanieczyszczenia próbek przez zewnętrzne źródła węgla, zwłaszcza w miejscach wilgotnych, na skutek oddziaływań biologicznych zachodzących w glebie.



Należy pamiętać o tym, że analiza laboratoryjna określa jedynie ilość zawartości radioaktywnego węgla w próbce. Analiza laboratoryjna nie określa, czy węgiel radioaktywny jest w całości pierwotny czy częściowo wtórny (intruzyjny), czy jego ilość nie uległa zmianie w jakikolwiek inny



- poza normalnym rozpadem - nietypowy sposób. Efekt tego procesu wzrasta z upływem czasu. Prosty rachunek wskazuje, że aby w ocenie próbki liczącej 10 000 lat powstał błąd 50%, konieczna byłaby wymiana ponad 25% węgla. Dla próbki o wieku 40 000 lat odsetek ten wynosi 5%, zaś błąd 5 000 lat może spowodować domieszka mniej więcej 1% świeżej materii organicznej. Obliczenia te nie wymagają komentarzy.



Ostatnio poważnie kwestionuje się niezmienność zawartości dwutlenku węgla w atmosferze i oceanach, ponieważ w czasie tzw. rewolucji przemysłowej znacznie się zwiększyła jego produkcja w wyniku spalania paliw kopalnych, prawie nie zawierających radiowęgla. Ocenia się, że „naturalny” dwutlenek węgla stanowi obecnie nieznaczną część całego dwutlenku węgla na Ziemi. Otóż atmosferyczny dwutlenek węgla uległ znacznemu rozrzedzeniu (nawet do około 3%) dwutlenkiem węgla pochodzącym ze spalania paliw kopalnych. Okazuje się - w oparciu o porównywanie radiowęglowych analiz starych, historycznie datowanych muszli z wybrzeży Antarktydy z wynikami analiz ich współczesnych nam odpowiedników - że miały miejsce dostrzegalne zmieszania płytkomorskich węglanów z węglem pochodzącym ze spalania paliw płynnych, w czym niemały udział ma motoryzacja.



Wynikające z działalności człowieka zmiany w ilości radiowęgla na Ziemi mają swoje dalsze źródło w dokonywanych od przeszło 50 lat badaniach i eksperymentach dotyczących energii jądrowej. Od czasu, gdy po raz pierwszy dokonano „rozbicia” atomu, przybyło na naszej planecie wiele źródeł promieniowania, takich jak stosowane w medycynie i przemyśle izotopy promieniotwórcze, reaktory atomowe itp. Liczne dokonywane dotąd próbne wybuchy bomb atomowych, termojądrowych i neutronowych, przyczyniły się do zanieczyszczenia atmosfery substancjami promieniotwórczymi. Ponadto promieniotwórczy izotop węgla C14 można sztucznie wytworzyć za pomocą odpowiednich reakcji jądrowych. Tak więc neutrony wyzwalane w reakcjach jądrowych mają swój oczywisty udział w produkcji radiowęgla, przyczyniając się do dalszych błędów metody radiowęglowej, błędów tym razem zupełnie nieuchwytnych ilościowo.



Na błąd spowodowany zanieczyszczeniem próbki nakłada się błąd samej analizy oraz błąd wynikający z trudności w przeprowadzaniu dokładnych pomiarów tak słabego promieniowania. Błąd w ocenie wieku wynosi w przybliżeniu 80 lat dla błędu pomiaru wynoszącego 1% i jest proporcjonalny do wielkości błędu w dokonywanych obecnie analizach radiowęglowych.



Powyższe głosy ze świata nauki świadczą o bardzo ograniczonej przydatności metody radiowęglowej. Lista zarzutów przeciwko niej nie została jednak jeszcze wyczerpana, istnieje bowiem jeden aspekt, który ograni­cza jej stosowanie do okresu ostatnich niespełna 4500 lat. Aspekt ten wiąże się w sposób zasadniczy z wywołanymi przez Potop zmianami w atmosferze i hydrosferze.



Radiowęgiel a Potop



Odmienne od dzisiejszych warunki klimatyczne[1], jakie panowały na całej Ziemi przed Potopem, „efekt cieplarniany” i termosferyczny rezerwuar pary wodnej nie mogły pozostawać bez wpływu na produkcję radioaktywnego izotopu węgla C14. Zawarta w termosferze ogromna ilość pary wodnej stanowiła z jednej strony poważną przeszkodę dla promieniowania kosmicznego i generowanych przez nie neutronów, z drugiej zaś „konkurencję” dla bombardowanych przez te ostatnie atomów azotu przetwarzanych w ten sposób w atomy radiowęgla. Okazało się, że neutrony wyzwolone przez promienie kosmiczne reagują nie tylko z azotem, ale również z deuterem (H2), przekształcając go w jeszcze cięższy, nietrwały izotop wodoru, tryt (H3). Tryt dość szybko rozpada się wypromieniowując[2] cząstkę a i przeobrażając się w izotop helu He3. Warto na marginesie zauważyć, że ilość atmosferycznego helu He3 jest zbyt wielka, by można ją było wyjaśnić aktualistycznymi, zachodzącymi obecnie procesami, nawet gdyby przebiegały bez zakłóceń od setek milionów lat.



Na tempo powstawania trytu wpływają dwa czynniki. Jeden z nich stanowi fakt, że natężenie promieniowania kosmicznego, a tym samym tempo tworzenia się neutronów (i trytu), mogło być niegdyś większe. Drugą możliwością jest to, że dawniej, gdy Ziemia była cieplejsza, atmosfera zawierała znacznie więcej pary wodnej i proces ten mógł przebiegać znacznie szybciej niż obecnie.



Termosferyczna para wodna, absorbując znaczną część promieniowania kosmicznego i neutronów, ograniczała zarazem produkcję radiowęgla. Był to zapewne główny czynnik wpływający na jego ilość w atmosferze i hydrosferze przedpotopowej. Dalszym czynnikiem było to, że przedpotopowy „efekt cieplarniany” wpływał dodatnio na temperaturę oceanu światowego, utrudniając przetrzymywanie w nim dwutlenku węgla, który odpływał do atmosfery szybciej niż obecnie. Trzecim wreszcie czynnikiem była o wiele bujniejsza i obfitsza roślinność - dzięki znacznej wilgotności gleby i większej ilości dwutlenku węgla w atmosferze. Na skutek działania tych czynników stężenie radiowęgla w atmosferze i hydrosferze przedpo­topowej było znacznie mniejsze niż dziś, a tym samym znacznie mniejsza była również radioaktywność węglowa żywych organizmów.



Aktualistyczne założenie stopniowości i powolności procesów zachodzących w naturze oczywiście neguje wszelkie radykalne zmiany w obu tych środowiskach Ziemi, rozszerzając zakres stosowania metody radiowęglowej do granic możliwości pomiaru radioaktywności próbki, czyli do ocen wieku 60 000 i więcej lat. Fakty dowodzą jednak, że założenie to jest całkowicie bezpodstawne, gdyż właśnie datowania radiowęglowe prowadzą do wniosku, iż przed kilkoma tysiącami lat stało się coś, co w bardzo poważnym stopniu zmieniło stężenie radiowęgla na naszej planecie.



Rzecz w tym, że w sekwencji datowań radiowęglowych napotyka się lukę sięgającą niemal 20 000 lat. Datowania próbek z czasów najnowszych, historycznych, zasadniczo nie przekraczają 6000 lat, poza nielicznymi i obarczonymi dużym już błędem datowaniami cofającymi historię o dalsze 3000 lat.[3] Trzeba przy tym zaznaczyć, że nawet W.F. Libby zgadzał się, że ostateczną granicą stosowalności tej metody są narodziny cywilizacji egipskiej, a więc około 3000 lat p.n.e.[4] Fakt, że potop biblijny miał miejsce w 2370 roku p.n.e., przesuwa tę granicę naprzód, a zakres stosowalności metody datowania radiowęglowego zamyka się zasadniczo w okresie około 4370 lat.[5]



Wszelkie datowania wcześniejsze są albo obarczone po prostu błędem pomiaru radioaktywności próbki, albo wynikają z o wiele mniejszej ilości radiowęgla w próbce niż należałoby oczekiwać przy aktualistycznym podejściu do zagadnienia. O ile w pierwszym wypadku błąd będzie stosunko
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
11445
PanM
21 lutego 2016r. o 19:11
~Balbisia napisał(a): A Pan wie? Bo ja przyznaję się szczerze,że nie wiem,ale rada bym się dowiedziała.


Ja uważam że nigdy nie było takiego zdarzenia .Ale nie kwestionuję prawa innych do wiary w to.
Jednak jeśli chcą być traktowani poważnie informacje powinny być spójne i jednoznaczne .
Przecież to nie jest odpowiedź dla panaM - A DLA WSZYSTKICH.

" Tyle państwa w państwie ile to minimalnie niezbędne i tyle swobody obywatelskiej ile to maksymalnie możliwe " Konstytucja Rzeczypospolitej Czym gorsze prawo tym więcej urzędników i odwrotnie
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~ niezalogowany
21 lutego 2016r. o 19:18
PanM napisał(a):
~Balbisia napisał(a): A Pan wie? Bo ja przyznaję się szczerze,że nie wiem,ale rada bym się dowiedziała.


Ja uważam że nigdy nie było takiego zdarzenia .Ale nie kwestionuję prawa innych do wiary w to.
Jednak jeśli chcą być traktowani poważnie informacje powinny być spójne i jednoznaczne .
Przecież to nie jest odpowiedź dla panaM - A DLA WSZYSTKICH.



proszę przecztać lekturę powyżej mądralo, czekam na odpowiedź Panie M !!
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.
REKLAMA CER-FAR zaprasza
REKLAMA CER-FAR zaprasza