~~Marengo Żółwik niezalogowany
12 sierpnia 2020r. o 16:37
c.d.
------------------------------------------
Bolesław wyłączył georadar, podniósł się i zakomenderował:
- Julka, weź teraz tę miarę. Zmierzymy odległości i zaznaczymy kilka punktów, żeby określić obszar poszukiwań. Stań o tutaj, przy dawnych schodach. – chwycił ją za ramiona i przeszli tak razem ze trzy metry drepcząc, co wyglądało trochę tak, jakby dwa roboty tańczyły na parkiecie breakdance’a.
Kiedy Julia została już przez Bolesława ustawiona we właściwym miejscu, ten chwycił wyciąganą końcówkę miary i zaczął się oddalać od Julii i tym samym prostopadle od dawnej ściany wartowni, aż miara się skończyła. Szarpnięcie wyrwało miarę z rąk Julii i musieli zacząć od początku. Potem jeszcze raz. I jeszcze raz. Bolesław miał wrażenie, że już za pierwszym razem Julia zrobiła to celowo.
- Julka! Proszę cię, czas ucieka! – zirytował się Bolesław.
- Chyba wziąłeś za krótką linijkę! – zachichotała Julia. – No dobra, dobra. Bez nerw, Boluś. Żarcik.
- Złośliwości z twojej strony są jakby zupełnie nie na miejscu – Bolesław po raz czwarty zaczął się oddalać od Julii z końcówką miary i tym razem, kiedy miara osiągnęła swoją maksymalną długość, Bolesław zatrzymał się, sięgnął do tylnej kieszeni spodni i wyciągnął ni mniej ni więcej tylko drewniany patyczek do szaszłyka pomalowany różową farbą fluorescencyjną, taką jakiej używają geodeci.
Julia nie mogła uwierzyć własnym oczom. Mrugając przenosiła kilka razy wzrok z Bolka na patyczek i z powrotem.
- No nie! Widzę, że się świetnie przygotowałeś, Bolek. Pełna profeska. W razie jak zgłodniejemy, upolujemy jakiegoś drzewnego futrzaka i usmażymy sobie na kolację – pokłady ironii Julii wydawały się nieskończone. – Nie mów mi, że masz w kieszeniach jeszcze łom, kilof i laskę dynamitu?
- Tych akurat dzisiaj nie wziąłem, ale jak najbardziej mam w neseserze składaną saperkę. A pomalowane patyczki znacznie ułatwiają pracę georadarem, jakbyś chciała wiedzieć. – wyjaśnił całkiem poważnie Bolesław. Po jej kolejnym uśmiechu ocenił, że nie chciała jednak wiedzieć.
Chodząc tak razem od patyczka do patyczka rozciągali i zwijali miarę, raz po raz rzucając w siebie kolejnymi docinkami. W końcu wyznaczyli różowymi patyczkami teren o kształcie prostokąta. Jeden bok miał długość trzech miar zwijanych, a drugi długość czterech miar zwijanych. Około trzysta metrów kwadratowych. Cały teren oznaczony do przeszukania znajdował się po tej stronie drogi, co dawna wartownia i pocięty dąb. Bolesław, przypominając sobie oznaczenia na mapie stwierdził, że to zupełnie wystarczy, nawet gdyby ten tajemniczy „X” na mapie został naniesiony nieprecyzyjnie, co byłoby raczej do Niemców niepodobne.
Mimo, że na oznaczonym terenie znajdowało się kilkanaście drzew, Bolesław wiedział, że nie będą stanowić przeszkody w poszukiwaniach. Wiek drzew był bowiem na tyle stary, że musiały tu rosnąć już w dniu, kiedy zapewne w pośpiechu zakopywano skrzynię. Popatrzył na gotowe do pracy urządzenie i stwierdził, że spacer pomiędzy drzewami z tą piękną kosiareczką to będzie bułka z masłem.
------------------------------------
c.d.n.?
Aby autor był wytrwalszy
I dopisał tu ciąg dalszy
Od czytelników tylko zależy
Czy będą lajki w tysiące mierzyć...