~~dziadek napisał(a): Najwięcej szkód w mieście poczynił z pozoru niewinny proceder. Chodzi o kradzież szyb. Jeśli ktoś zasiedlał mieszkanie, w którym brakowało szyb w oknach, to szedł w miasto i wydłubywał szyby w pustostanach. Na wszelki wypadek kilka, w nadziei, ze któraś podpasuje. W ten sposób brak szyb narastał lawinowo. A mieszkania bez szyb w oknach były zalewane deszczem i zasypywane śniegiem. Dwa-trzy lata w takim stanie i nadawały się tylko do rozbiórki.
O tych szybach mówił mi człowiek, który do Bolesławca przybył w 1945 roku.
To co autor artykułu pisze o wspólnie palonym płocie przez żołnierzy polskich i radzieckich, wydaje się śmieszne, jeśli podawane jest w kontekście wandalizmu. Zima w 1945 roku była szczególnie mroźna i trzeba było się czymś ogrzać. Deski z płotu zawsze pierwsze idą do ogniska. Sam pamiętam ze szczenięcych czasów.
Tak się tłumaczyli sprawcy i patrząc na to, jak ostre były wtedy zimy, można w to uwierzyć. Problem w tym, że niszczyli płot otaczający infrastrukturę krytyczną miasta, zapewniającą dopływ czystej wody do mieszkań. A patrząc na to, że czy to sowieci, czy wszelkiej maści szabrownicy włamywali się wszędzie, gdzie się dało, stanowił on może mierne, ale jakiekolwiek zabezpieczenie.