19 stycznia 1947 roku w całej Polsce miała miejsce wyborcza farsa, nazwana szumnie wyborami do Sejmu Ustawodawczego. Władza sama mieniąca się ludową chciała za ich pomocą udowodnić na arenie międzynarodowej rzekome poparcie, jakim miało ją darzyć polskie społeczeństwo. Przed dniem "głosowania" komuniści dopuszczali się licznych aktów terroru wobec swoich przeciwników politycznych, posuwając się nawet do aresztowań i szantaży. Władza miała za sobą silny aparat propagandy i przymusu, wyraźnie działający na jej korzyść. Tym niemniej w Łaziskach wydarzenia z 19 stycznia zdecydowanie nie przebiegały po myśli reżimu...
Komisja wyborcza, powołana w tej wsi do przeprowadzenia głosowania, w państwie demokratycznym nie miałaby racji bytu. Zasiadali w niej wyłącznie zwolennicy reżimu, którzy nawet nie kryli się z tym, że planują sfałszować wyniki wyborów. Gdy rozpoczęło się głosowanie, komisja ogłosiła, że ci wyborcy, którzy nie zadeklarują wcześniej głosowania po jej myśli oraz ci, do których jej członkowie nie mieli zaufania, nie znajdują się w spisie osób uprawnionych do głosowania. W praktyce oznaczało to, że w głosowaniu mogli brać udział wyłącznie ludzie, którym zezwoliła na to prorządowa komisja, a pozostali zostali z niego wykluczeni. Tego rodzaju posunięcie miało zastraszyć mieszkańców Łazisk, ale może świadczyć o panujących wśród nich silnych przekonaniach antykomunistycznych. Gdyby komisja była pewna odpowiednio wysokiego poparcia dla władzy, nie musiałaby posuwać się do tego rodzaju szalbierstw podczas "wyborów". Obecnie może to stanowić pewnego rodzaju wyróżnienie dla Łazisk, niechętnych czerwonemu reżimowi do tego stopnia, że ich mieszkańcom należało zamknąć usta przy użyciu dość radykalnego rozwiązania, poważniejszego niż samo "tylko" sfałszowanie wyników wyborów.
Działania komisji nie okazały się w pełni skuteczne. Jeden z osadników, zdemobilizowany oficer, publicznie sprzeciwił się członkom komisji, słusznie zarzucając im nieprzestrzeganie zasady tajności głosowania. "Wybory" zostały na pewien czas przerwane, a były oficer musiał zostać wyprowadzony z lokalu, aby nie zakłócać ich przebiegu. Czyn ten był z jego strony aktem wielkiej odwagi, ponieważ mógł się dla niego wiązać z licznymi konsekwencjami, włącznie z aresztowaniem i procesem karnym. Niestety, jego dalsze losy pozostają nieznane.
Źródła:
- Archiwum Akt Nowych, Biuro Generalnego Komisarza Wyborczego, sygn. 126, k. 8.
- R. Klementowski, „ My wszyscy są od pracy fizycznej…”. Urząd Bezpieczeństwa Publicznego w Bolesławcu (1945-1956), Bolesławiec-Wrocław 2012, s. 122.
~~PISS napisał(a):Ktoś napisał: ~~Biały Hiacynt napisał(a):Ktoś napisał: Ktoś napisał: ~~Czarniawy Tojeść napisał(a): Czy PiS sfałszuje wybory?
Musi bo inaczej będą cele więzienne przepełnione
Nie musi bo ma zdecydowaną większość.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).