Na Walentynki otrzymaliśmy list od naszego czytelnika z prośbą o publikację, oto jego treść:
Kilkanaście lat temu spotkałem w Bolesławcu wspaniałą kobietę. Justyna miała duże piękne zielone oczy, mały delikatny nosek, ciągle uśmiechnięte usta, długie lekko wijące się blond włosy, brzoskwiniową karnację, jędrne duże piersi. Niewysoka dziewczyna, jej ciało miało zachowane wszystkie proporcje, z widocznymi biodrami i małym brzuszkiem.
Miała delikatne ręce i maleńkie paluszki, którymi często delikatnie dotykała moje ciało. Jej cudowna, radująca się buzia rozpromieniona tajemniczym uśmiechem jak kwiat kwitnącej róży.
Po kilku latach naszej znajomości mogę powiedzieć, że Ona była wrażliwa na krzywdę innych ludzi, bardzo tolerancyjna. Pragnąca i łaknąca wiedzy. Zakochałem się od pierwszego wejrzenia, a tkliwość i namiętność z jej strony potęgowała moje pożądanie i rozkosz, każde spotkanie z nią to była prawdziwa radość, miłość i namiętność.
Pewnego dnia zauważyłem w jej oczach łzy i szlochanie w jego głosie.
Kochaliśmy się prawdziwą miłością, byliśmy szczęśliwi. A tu nagle znienacka pojawiła się ciężka zakaźna choroba. Justyna zachorowała i pogotowie zabrało ją do szpitala. Diagnoza była trudna do zrozumienia. To zapalenie wątroby typu C.
Dostawała serie bolesnych zastrzyków, a kroplówka lała się bez przerwy całymi dniami. Nie pomagały sterydy, a zażywanie ich wzmagało i potęgowało bóle wątroby i brzucha. Po kilku dniach zdecydowałem się na powrót do Bolesławca. Moja dziewczyna jest kompletnie załamana i niezdolna do walki z chorobą. Oczy mocno podkrążone były zalane żółcią, twarz, usta, całe ciało przybrały kolor niemal brunatny, na jej delikatnych rękach widoczne krwiaki po zastrzykach i mocno nabrzmiałe żyły. Była kompletnie rozbita psychiczne i słaba do nieprzytomności. Ordynator, który dniami i nocami opiekował się Justyną powiedział mi, że nie wie jak jej pomóc, ponieważ jej organizm nie reaguje na żadne lekarstwa i terapię. Bałem się o jej życie!
14 lutego w dzień św. Walentego spotkałem się z nią w szpitalu. Rozmowę z nią rozpocząłem od wręczenia jej wielkiego walentynkowego serca. Wierzyłem, że te kartki i wierszyki na Walentynki mają specjalną moc.
Nie zważając uwagi na to, że ta choroba jest zakaźna objąłem ją i pocałowałem jej usta wypowiadając słowa: Kocham Cię! Kocham Cię z całej siły! Kocham Cię całym sercem! Justyna cichutko odpowiedziała - "Kocham Cię Marku!".
Moja najdroższa, najukochańsza - św. Walenty pomoże Ci przezwyciężyć Twoją chorobę, szepnąłem jej do ucha ale nie mogłem zatrzymać łez.
W jej oczach zobaczyłem jednak iskierkę nadziei. - Będę się bronić! Nie dam się zdradzieckiej chorobie! Mam dla kogo żyć!" - prawie krzyknęła Moja Ukochana. -Będę modlić się do św. Walentego, on na pewno mi pomoże." - dopowiedziała
Ona uwierzyła w jego siłę i moc!
I nagle stał się prawdziwy cud. Już od następnego dnia choroba zaczęła się cofać. Oczy Justyny z dnia na dzień zmieniały swój kolor, Uśmiech i radość wróciła na jej twarzy a wiara i nadzieja powodowały, że czuła się coraz lepiej.
Po kilku dniach opuściła szpital, a dalszą rehabilitację przechodziła w sanatorium. Po jakimś czasie pojechaliśmy Rzymu, aby podziękować za przywrócenie jej życia św. Walentemu. Od tego czasu dzień 14 lutego jest dla mnie najważniejszym dniem w roku.
Troszkę radości i nadziei nam przecież w tych czasach bardzo nam potrzeba! Jak tu nie wierzyć w siłę św. Walentego .
Marek z ul. Ogrodowej
~~Szarozielony Pierwiosnek napisał(a):Ktoś napisał: ~~Rdzawy Rdest napisał(a): Siła modlitwy i wiary jest ogromna i naprawdę może czynić cuda. Trzeba tylko mocno wierzyć, że się uda.
ta, a ziemia jest plaska...
~~gocha napisał(a):Ktoś napisał: ~~Szarozielony Pierwiosnek napisał(a):Ktoś napisał: Ktoś napisał: ~~Rdzawy Rdest napisał(a): Siła modlitwy i wiary jest ogromna i naprawdę może czynić cuda. Trzeba tylko mocno wierzyć, że się uda.
ta, a ziemia jest plaska...
Dla ciebie oczywiscie jest plaska skoro nie przemawiaja liczne swiadectwa takze naukowcow.
Jakie świadectwa naukowców ? Konkrety proszę.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).