Przed wojną w Bolesławcu i wokół niego działały liczne zakłady produkujące ceramikę - zarówno ozdobną, jak i użytkową czy przemysłową. Wszystkie one zostały przejęte w lutym 1945 roku przez Armię Czerwoną, podobnie jak gmach po Królewskiej Zawodowej Szkole Ceramicznej - słynnej na całą Europę kuźni ceramicznych kadr.
Gdy kilka miesięcy później do wypalonego miasta zaczęli przybywać pierwsi Polacy, znalazła się wśród nich Grupa Operacyjna Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów, kierowana przez Michała Czarnotę-Bojarskiego. Jej zadaniem była przede wszystkim inwentaryzacja wszystkich zakładów przemysłowych w powiecie, w tym zakładów ceramicznych. Przez kolejne miesiące urzędnicy Grupy dokonywali inspekcji kolejnych zakładów, zastając je w różnym stanie.
Kilka przykładów - zakład Bruno Buchwalda w Nowogrodźcu, produkujący naczynia kamionkowe, był zniszczony w zaledwie pięciu procentach, a na miejscu znaleziono nawet jeden wypalony i załadowany piec. Całkowicie zniszczny był za to dom przy wytwórni naczyń użytkowych Paula Gleisberga przy ul. Pocztowej 3 (obecna ulica Mickiewicza) w Bolesławcu, choć możliwy do uruchomienia pozostawał warsztat. W dużym zakładzie produkcyjnym Laubaner Tonwerke w Gierałtowie z 300 zatrudnionych przed wojną pracowników w czerwcu 1945 roku do pracy zgłosiło się ich zaledwie trzech.
Jednym z największych przedwojennych zakładów ceramicznych była fabryka Hoffmanna, znajdująca się przy obecnej ulicy Kościuszki, Nie mogła zostać poddana wizji lokalnej, ponieważ wciąż stacjonowali tam sowieci. Próbujący się tam dostać urzędnicy napisali jednak, że na podwórzu znajdują się składy muszli klozetowych itd itd oraz składy łupu wojennego w tak wielkich ilościach, że nie można określić dokładnie zapasu, tem bardziej że oględzin dokonaliśmy z daleka. Nota bene, w maju 1946 roku powstał tam punkt etapowy dla przymusowo wysiedlanych Niemców.
Ustalenie jakichkolwiek informacji o produkcji, stanie zatrudnienia czy sprzętach znajdujących się w zakładach utrudniał fakt, że były one wielokrotnie rabowane i dewastowane. Już w maju 1945 roku Czarnota-Bojarski raportował, że w wielu sprawdzonych przez niego i jego ludzi zakładach kartoteki rozrzucono po podłodze, przemieszane z rupieciami i ekstrementami.
Pod koniec maja w Bolesławcu zarejestrowano 23 garncarzy, przy czym najpewniej byli to Niemcy, bowiem Polaków mieszkających na stałe w mieście jeszcze praktycznie nie było. Wkrótce potem Czarnota-Bojarski polecił jednemu z Niemców, inżynierowi Fleischhauerowi, ponowne uruchomienie przemysłu ceramicznego w regionie, zwłaszcza że do miasta wróciło 10 właścicieli fabryk. 18 czerwca fabrykanci spotkali się z Czarnotą i uradzili, że należy najpierw wypalić półfabrykaty już załadowane do pieców oraz pozostałe, do czego potrzebują 100 ton górnośląskiego węgla.
W Bolesławcu działał już wówczas Tadeusz Szafran, ceramik z Krakowa, którego można nazwać pierwszym pionierem polskiej ceramiki w naszym regionie. Szafran miał za zadanie kierować odbudową i rozwojem przemysłu ceramicznego, korzystając ze wsparcia senjora przemysłu wybitnego ceramika niemca. Nazwę narodowości podano w dokumencie małą literą, bowiem tuż po wojnie Niemcy byli przez Polaków bardzo często opisywani w ten sposób. Największym problemem było uruchomienie dużych fabryk z uwagi na ich rozgrabienie przez sowieckich okupantów, ale polscy urzędnicy znacznie bardziej optymistycznie zapatrywali się na szybkie wznowienie produkcji w małych zakładach.
Tadeusz Szafran przywiązywał duże znaczenie do ponownego uruchomienia szkoły ceramicznej, o której w czerwcu 1945 roku pisał tak:
Osobną nie znoszącą zwłoki sprawą, jest uruchomienie Zawodowej Szkoły Ceramicznej, która w Bolesławcu istniała od 50 lat i wyrobiła sobie znakomitą markę nawet po za granicami niemieckimi. Szkoła ta w polskich rękach ma być jedynym miejscem, kształcącym polski narybek zawodowy, który z czasem wyruguje niemców z miejsc kierowniczych. Budynek szkolny zachował się w doskonałym stanie, wewnątrz jednak wymaga urządzenia klas i warsztatów.
Co ważne, w Bolesławcu nie przebywał wówczas żaden nauczyciel, uczący wcześniej w tej szkole, tym bardziej nie było też polskiej kadry, mogącej prowadzić zajęcia. W rezultacie szkoła nie została - niestety - uruchomiona. Przez pewien czas przy wyrobie ceramiki zatrudniano niemieckich fachowców, stopniowo wymieniając ich jednak na Polaków, przybywających podczas akcji osadniczej.
Źródła:
- Archiwum Akt Nowych, Grupy Operacyjne Komitetu Ekonomicznego Rady Ministrów i Ministerstwa Przemysłu - grupa zespołów, sygnatury: 70, 308, 309, 312.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).