29 kwietnia 2012r. godz. 11:54, odsłon: 17389, Zdzisław Abramowicz/Bolec.InfoAbramowicz opowiada: Ostatni lot czarnych krzyży
Rozpoczynamy cykl opowiadań pt. "Historia naszej ziemi" związanych z wydarzeniami przed i po II Wojnie Światowej w okolicach Bolesławca.
Zdzisław Abramowicz (fot. Bolec.Info)
OSTATNI LOT CZARNYCH KRZYŻY
Tuż przed napaścią hitlerowskich Niemiec na Polskę 15. sierpnia 1939 roku Niemcy zorganizowali pokaz precyzyjnego bombardowania specjalnego celu, wybudowanego na świętoszowskim poligonie.
Samoloty miały dokonać lotu nurkowego junkersów Ju 87 cottbuskiego dywizjonu Luftwaffe.
W tym feralnym dla Niemców dniu pogoda była kiepska, nad wrzosowiskiem pokrywającym teren ćwiczeń zawisły pasma mgły. Nie patrząc na to postanowiono przeprowadzić zaplanowane manewry.
Dywizjon stukasów musiał dokonać nalotu zwartą formacją. Do pokazu użyto ćwiczebnych betonowych bomb, dla zwiększenia efektu wizualnego posiadających specjalne gniazda, w których zainstalowano świece dymne. Po uwolnieniu tych cementowych „cygar” z zaczepów samolotu powstające za nimi smugi pozwalały na szybką ocenę skuteczności ataku.
Na wieżę obserwacyjną weszli w towarzystwie adiutantów wysocy rangą niemieccy oficerowie Luftwaffe, generałowie Wolfram von Richthofen, Hugo Sperrle i Bruno Loerzer.
Dywizjonem junkersów dowodził kapitan Walter Singel, doświadczony pilot, wielokrotnie wcześniej wykonujący podobne ćwiczenie. Wkrótce nadlatujące nad cel maszyny przeszły do lotu nurkowego i z ogłuszającym rykiem błyskawicznie runęły w dół. Śledzący pokaz oficerowie z przerażeniem stwierdzili jednak, że stukasy niebezpiecznie zbliżają się do porastających teren krzewów i dopiero tuż nad nimi usiłują wyjść z nurkowania.
Udało się to tylko jednemu pilotowi - samemu kapitanowi Sigelowi, którego bombowiec nad samym wrzosowiskiem wyszedł z szaleńczego lotu.
Pozostałe samoloty jeden za drugim uderzyły w ziemię, znacząc miejsca upadku słupami ognia i dymu. Rozbiło się trzynaście samolotów, zginęło 26 osób.
Po katastrofie szukano przyczyn straszliwej kraksy.
Zwołany sad wojenny oczyścił z zarzutów dowódcę dywizjonu. Uznano, że błędną ocenę sytuacji przez prowadzącego nalot spowodowała mgła, a życie kapitana Sigela ocaliło jego doświadczenie. Podobnego manewru nie zdążyli jednak wykonać pozostali lotnicy, ginąc w rozwalonych szczątkach pilotowanych bombowców…
W dość niezwykły sposób po kilkudziesięciu latach od zaistnienia wypadku do Bolesławca trafiły nieznane, unikalne fotografie, wykonane na miejscu katastrofy.
Widać na nich - oprócz dużej części wraku korpusu jednego z samolotów - różne oderwane po jego uderzeniu w ziemię fragmenty.
Na celuloidowej kliszy zarejestrowano także obecność kilkuosobowej grupy cywilów, wśród nich księcia Friedricha Hermanna Heinricha Christiana Hansa zu Solms-Baruth, ówczesnego właściciela zamku w Kliczkowie i rozległych terenów wokół tej imponującej rezydencji. Ludzie towarzyszący arystokracie to najprawdopodobniej jego leśnicy.
Czyżby więc któraś z uczestniczących w katastrofie maszyn spadła na jego włości ?
Zdzisław Abramowicz
Fotografie archiwalne (fot. )
Fotografie archiwalne (fot. )
Fotografie archiwalne (fot. )