Kolega opowiadał mi jak to w ubiegłym roku miał ten sam problem, tylko z jelonkiem który leżał w jego pszenicy i to tak nie fortunnie, że rogi były na ścieżce przejazdowej sprzętu. Zadzwonił do koła łowieckiego i tu dopiero zaczęły się schody. łowczy koła poinformował go , że zwierzyna należy do państwa, a oni są tylko dzierżawcą terenu na którym zwierzyna się znajduje. Zadał jeszcze pytanie, czy padła od postrzału, czy po prostu zdechła???? Kazał dzwonić do Gminy notabene Warta Bolesławiecka. Powiedział, że Gmina powinna mieć podpisaną umowę z weterynarzem, który stwierdzi przyczynę padnięcia. W Gminie oczy wywalili i powiedzieli , że to należy do Wojewody bo on jest przedstawicielem państwa na danym terenie. Kolega się poddał, stwierdził tylko, że całe szczęście, że u nas nie żyją słonie i nie padł na przykład przy drodze dfzieci do szkoły. A jelonek? No cóż. Zajęły się nim inne zwierzęta i pozostałe tylko różki, które kolega usunął. To pokazuje jakie mamy zagmatwane prawo w naszym kraju, i ile jest biurokracji choćby w tak błachej sprawie.

Czy mozna sie zarazic od tego ciala choroba weneryczna?

Zarząd drōg to są nie odpowiedzialni ludzie za co pobierają wynagrodzenie?

Nie mogli zlokalizować dzika pod nr. 128 - no curwa padłem ze śmiechu !!