~~Szaropopielaty Zawciąg napisał(a): Wyjdźmy od najbardziej oczywistego z pytań. Dlaczego jest tak źle? Z jakich względów – zamiast do liczby ofiar we Francji czy Niemczech – bliżej nam do Ameryki Południowej i Rosji? - O ile liczba zachorowań to sprawa zachowań ludzkich, o tyle liczba zgonów to efekt nieprzygotowania populacji do pandemii, czyli niskich statystyk szczepień.Dopisane 11.01.2022r. o godz. 12:16:- Metodologia liczenia zgonów w czasach pandemii jest dosyć prosta - wystarczy zbadać tzw. "umieralność nadliczbową" - a więc porównać liczbę zgonów w danej jednostce czasu do np. średniej 5-letniej z czasów przed pandemią. Według tej metodologii, od 4 marca 2020 r., gdy oficjalnie rozpoczęła się pandemia COVID-19 w Polsce, do dzisiaj, mamy tych "nadliczbowych zgonów" około 200 tys. Z tego tylko 100 tys. ma udokumentowane zakażenie wirusem SARS-CoV-2. Nigdy nie będziemy już w stanie powiedzieć, ile spośród pozostałych 100 tys. zmarłych to osoby też zakażone (ale testowaliśmy skandalicznie mało od początku pandemii, mogliśmy więc nie wychwycić tych przyczyn zgonów), a ile to ofiary paraliżu ochrony zdrowia, jej niedofiansowania i braków kadrowych w Polsce, odwołanych operacji, zabiegów, hospitalizacji, zbyt późno rozpoznanych chorób – mówi prof. Krzysztof J. Filipiak, kardiolog, farmakolog kliniczny, współautor pierwszego polskiego podręcznika o COVID-19.Dopisane 11.01.2022r. o godz. 12:19:. - Osobnym czynnikiem odpowiedzialnym za fatalną sytuację jest zły stan służby zdrowia. Przecież u nas tak wiele pielęgniarek przekroczyło już wiek emerytalny, że gdyby wszystkie one odeszły jednego dnia z pracy, około 30 proc. szpitali należałoby zamknąć – twierdzi dr Tomasz Rożek.
Było pisane przez takich " ekspertów " jak Ty , bełkot nie poparty dowodami to Twoja specjalność .
Wyjdźmy od najbardziej oczywistego z pytań. Dlaczego jest tak źle? Z jakich względów – zamiast do liczby ofiar we Francji czy Niemczech – bliżej nam do Ameryki Południowej i Rosji? - O ile liczba zachorowań to sprawa zachowań ludzkich, o tyle liczba zgonów to efekt nieprzygotowania populacji do pandemii, czyli niskich statystyk szczepień.Dopisane 11.01.2022r. o godz. 12:16:- Metodologia liczenia zgonów w czasach pandemii jest dosyć prosta - wystarczy zbadać tzw. "umieralność nadliczbową" - a więc porównać liczbę zgonów w danej jednostce czasu do np. średniej 5-letniej z czasów przed pandemią. Według tej metodologii, od 4 marca 2020 r., gdy oficjalnie rozpoczęła się pandemia COVID-19 w Polsce, do dzisiaj, mamy tych "nadliczbowych zgonów" około 200 tys. Z tego tylko 100 tys. ma udokumentowane zakażenie wirusem SARS-CoV-2. Nigdy nie będziemy już w stanie powiedzieć, ile spośród pozostałych 100 tys. zmarłych to osoby też zakażone (ale testowaliśmy skandalicznie mało od początku pandemii, mogliśmy więc nie wychwycić tych przyczyn zgonów), a ile to ofiary paraliżu ochrony zdrowia, jej niedofiansowania i braków kadrowych w Polsce, odwołanych operacji, zabiegów, hospitalizacji, zbyt późno rozpoznanych chorób – mówi prof. Krzysztof J. Filipiak, kardiolog, farmakolog kliniczny, współautor pierwszego polskiego podręcznika o COVID-19.Dopisane 11.01.2022r. o godz. 12:19:. - Osobnym czynnikiem odpowiedzialnym za fatalną sytuację jest zły stan służby zdrowia. Przecież u nas tak wiele pielęgniarek przekroczyło już wiek emerytalny, że gdyby wszystkie one odeszły jednego dnia z pracy, około 30 proc. szpitali należałoby zamknąć – twierdzi dr Tomasz Rożek.
To jest prawdziwe i wiarygodne , jak byś choć przez chwilę pomyślał logicznie zadał sobie pytanie - dlaczego tych zgonów nagle przybywa podczas kolejnych uderzeń fal wirusów skończyłbyś powtarzać głupoty , sprawdź w jakich latach mieliśmy wyż demograficzny zamiast bredzić .
Doszkol się ;
Przyrost naturalny w Polsce
Po zakończeniu II wojny światowej ludzie organizowali sobie życie od nowa. Zakładali rodziny, dzięki czemu rodziło się coraz więcej dzieci. W latach 50. XX wieku osiągnięte zostało maksimum liczby urodzeń w Polsce – na świat przychodziło u nas wtedy blisko 800 tys. dzieci rocznie. Okres ten to tzw. wyż demograficzny. Po nim nastąpiło kilkanaście lat niższego poziomu urodzeń – był to niż demograficzny osiągający swoje ekstremalne wartości w latach 60. XX wieku. Następnie dzieci z powojennego wyżu demograficznego zaczęły osiągać wiek dorosły, dzięki czemu znów mogło rodzić się więcej nowych dzieci. Mieliśmy zatem wyż demograficzny z przełomu lat 70. i 80. XX wieku (tzw. echo powojennego wyżu).