~Bolesławianin napisał(a): Ech, to były czasy...
Po paradnych marszach bylo juz nacznie przyjemniej. Ba, nawet kielbase rzucili. Mozna bylo odstac swoje w kolejce do "ruchomego punktu gastronomicznego" i kupic porcje. Mlodzi nie pamietaja tego romantyzmu, owego tlumu z wyciagnietymi w gore rekami klebiacego sie z tylu ciezarowki. Bylo to swoiste "kolo fortuny": wezmie? nie wezmie?. Po dluzszym czasie kobieta stojaca w umorysanym kitlu na pace samochodu zazwyczaj jednak brala. Szczesliwiec stojac na palcach i jedna reka odpychajac konkurentow, wciskal zacisnieta piesc w mocarna dlon pracownicy WSS "Spolem", ktora sprawnie wyluskiwala "dyche" z Kopernikiem i "piatke" z "rybakiem" wreczajac w zamian porcje kielbasy z musztarda. A gdy juz bioracy udzial w pochodzie, to mogli jeszcze calymi godzinami pasc oczy radoscia tlumow z Berlina, Pragi, Sofii, Hawany i Moskwy. Szczerze mowiac mozna bylo wpasc wtedy w komleksy. Oni wszyscy cieszyli sie jeszcze bardziej. Wiecej ich uczestniczylo w pochodzie (jakies 99,99%), a u nas... wsty powiedziec. Oprocz wiekszych i piekniejszych sztandarow i portretow to, w Moskwie mieli nawet defilujaca prawdziwa Armie Czerwona. i prawdziwe rakiety demonstrujace prawdziwa determinacje w zapraszaniu wszystkich postepowych narodow swiata do partnerstwa dla prawdziwego pokoju.