WujekDobrraRada napisał(a): No Masi ! Montezuma był wypas :-)
Oj, był... :) Nawet nie wiem, co w tej grze było takiego... Biegałem po kolejnych lokacjach bez większego celu i chyba tylko po to, by je przejść.
Tym bardziej, że programiści popełnili błąd i gra nie miała końca. Można było schodzić coraz niżej, ale finiszu nie było :-)
Przy okazji, bo widzę że kilka osób pamięta te czasy:
Grałem kiedyś u kolegi na Amidze w taką grę.
Bohater to rycerz. Plansze statyczne, jednoekranowe, nie można było się do nich cofnąć. Cały bajer polegał na tym, żeby po prostu przejść do kolejnej planszy - ekranu (tak, wiem, opis jak dla dałna:P ).
Pierwsza lokacja:
na środku ognisko (które chyba trzeba było przeskoczyć). Z naprzeciwka idzie rycerz, jeśli nie strzelimy do niego, to nic nam nie zrobi, tylko przejdzie spokojnie. Na końcu coś chyba było na gałęzi drzewa.
Jedna z kolejnych lokacji:
wiedźma siedząca pod drzewem z wielkim kotłem i rzucająca w nas bombami, których trzeba unikać.
Tyle pamiętam, bo o wiele dalej nigdy nie doszliśmy:)
Okładka na dyskietce i ekranie startowym: zbliżenie na brodatą twarz. Możliwe, że w tytule było coś ze słowem "druid".
Jest ktoś w stanie podać, co to za gra? :-)
--------------------------------------------
I jeszcze inna, też z amigi. Platformówka, w której (bynajmniej na początku) przeciwnikami są szkielety. Klimat raczej mroczny. Zbierało się też jakieś "znajdźki", pamiętam że jak się wzięło symbol czaszki, to ekran obracał się do góry nogami.
Na grę z kolegą mówiliśmy potocznie po prostu "Trupy":)
Zna ktoś tytuł?
A ze starych gier na C64 polecam Rick Dangerous... oj to były dłuuuugie godziny (+ długie godziny na ustawienie głowicy w magnetofonie i wgranie :P)