Raz wieczór tak śpiewało wino wewnątrz flasz:
"Człeku, nucę dla ciebie, kochany biedaku,
W moim więzieniu ze szkła i barwnego laku
Pieśni, które rozjaśnią szary smutek wa"sz.
Wiem, jak ludzie mozolić i trudzić się muszą
I jaki jest potrzebny wzgórzom słońca żar,
Ażeby mnie ożywić i zapłodnić duszą,
Więc wam niosę wdzięczności dobroczynnej dar.
Och, bo mi tak rozkosznie i tak strasznie miło
W strudzonego człowieka gardle zalać szloch,
A jego pierś gorąca słodszą mi mogiłą
Aniżeli piwniczny, stęchły, zimny loch.
W mym sercu rozedrganym brzmią dźwięki zabawy
I nadziei - czy słyszysz? - płynie huczny szum,
Siądź rozparty za stołem, zakasaj rękawy,
Pij wesół na mą chwałę - i ty, i twój kum.
Żonie twojej rozjarzę spojrzenie - to wiem,
Synkowi wrócę siłę, która w nim zanika,
I dla tego cherlaka będę w życiu tem,
Czym oliwa dla jędrnych mięśni zapaśnika.
Do twej gardzieli wpadnę ambrozją kwiecistą,
Ziarnem, ręką Wszechsiewcy rzuconym na świat,
A miłość nasza zrodzi poezję przeczystą,
Co wystrzeli do Boga jak najrzadszy kwiat."
Dopisane 04.07.2012r. o godz. 21:50:
... i troszkę poezji śpiewanej :)
&feature=related
cynik - człowiek, co zna cenę wszystkich rzeczy, a nie zna wartości żadnej z nich...
K.K Baczyński...
Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior, zmierzchu graniem,
aż ukaże jądro mleczne
ptasi świt.
Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot,
wyprowadzę z rzeczy cienie,
które prężą się jak kot,
futrem iskrząc zwiną wszystko
w barwy burz, w serduszka listków,
w deszczów siwy splot.
I powietrza drżące strugi
jak z anielskiej strzechy dym
zmienię ci w aleje długie,
w brzóz przejrzystych śpiewny płyn,
aż zagrają jak wiolonczel
żal - różowe światła pnącze,
pszczelich skrzydeł hymn.
Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych
czarny pył.
15. VI. 1943 r.
Śpiew z pożogi, 1947
Nie mogę się napatrzeć, tkliwa czarodziejko,
Zdobiącym twoją młodość rozmaitym wdziękom;
Chcę odmalować twą urodę,
Gdzie z dojrzałością lata złączyły się młode.
Gdy idziesz roztrącając sukniami powietrze,
Jesteś jak piękny statek, co zgarnia przestrzeń,
Pod pełnym żaglem płynący
W rytm powolny, leniwy i zachwycający.
Na krągłych barkach, szyi toczonej, szerokiej
Twa głowa niesłychanym pyszni się urokiem;
Masz spokojne i władcze oczy,
Gdy, o dziecię wspaniałe, tak przed siebie kroczysz.
Nie mogę się napatrzeć, tkliwa czarodziejko,
Zdobiącym twoją młodość rozmaitym wdziękom;
Chcę odmalować twą urodę,
Gdzie z dojrzałością lata złączyły się młode.
Pierś twa, płynąca naprzód, gdy morę napina,
Pierś twa triumfująca szafę przypomina,
Której jasne, wypukłe dyski
Są jak gdyby puklerze rzucające błyski.
Tarcze drażniące, w grot różowy uzbrojone,
Szafo słodkich tajemnic, pełna różnych ponęt,
Gdzie likiery, wina, perfumy
Przyprawiają o obłęd serca i rozumy!
Gdy idziesz roztrącając sukniami powietrze,
Jesteś jak piękny statek, co zagarnia przestrzeń,
Pod pełnym żaglem płynący
W rytm powolny, leniwy i zachwycający.
Twoje szlachetne uda, wśród falban sunące,
Budzą i podsycają moje ciemne żądze
Jak dwie czarownice, co warzą
Czarny napój, schylone nad głęboką wazą.
Dla twych ramion igraszką byłby siłacz młody,
Ze lśniącymi wężami mogą iść w zawody,
Dla uścisków mocnych ci dane,
Jakby się miał odcisnąć w twym sercu kochanek.
Na krągłych barkach, szyi toczonej, szerokiej
Twa głowa niesłychanym pyszni się urokiem,
Masz spokojne i władcze oczy,
Gdy, o dziecię wspaniałe, tak przed siebie kroczysz.
cynik - człowiek, co zna cenę wszystkich rzeczy, a nie zna wartości żadnej z nich...
wiersze staroświeckie co wzruszają teraz
z rymami jak należy z przecinkiem i kropką
z dworem co znikł nagle cicho i na zawsze
a wiadomo cisza większa niż milczenie
i pamięć już posłuszna gdy przeszłość przychodzi
z babcią co na werandzie cerowała dziurę
bez nożyczek zębami przegryzając nitkę
tuż przy koszu na grzyby by się nie sparzyły
z wujem co się gazetą niepotrzebnie zajął
więc pomagał mu diabeł ale kopnął anioł
ze smutkiem przemijania jagód jarzyn jeżyn
gdyby śmierci nie było nikt z nas Już by nie żył
przemijamy jak wszystko by w ten sposób przetrwać
uczucia bez łapówek i rąbanka grzechów
wielka miłość co zawsze wydaje się łatwa
i wie już tak od razu że nie wie co będzie
choć za młodu drży serce a na starość noga
wszystko co najcenniejsze spaliło się w piekle
wiersze staroświeckie niemodne naiwne
ten sam baran co wtedy
ale szczęście inne
Dopisane 11.07.2012r. o godz. 01:12:
Czas niedokończony
Nie opowiadajcie razem i osobno
że nie ma ludzi niezastąpionych
bo przecież moja matka
łagodna i nieubłagana
cała w czasie teraźniejszym niedokończonym
wychyla się z nieba
żeby mi przyszyć oberwany guzik
kto to lepiej potrafi
w czyich palcach drży igła jak drucik ciepła
gdy tyle dzisiaj uczuć a mało miłości
i tyle cudzych kobiet a żadna nie moja
a śmierć tak bardzo ważna bo się nie powtórzy
i smutek jak sprzed wojny ostatnia choinka
a przecież ta babcia z przeciwka
przy stoliku na kółkach
z pasjansem co nie wychodzi
tak bardzo szybko żyła umarła pomału
a czasami tak skryta że płakała w wannie
lub ta co z sercem przyszła wojna ją zabiła
razem z jasną torebką do letniej sukienki
kto przywróci jej ciało kiedy nie ma ciała
jej nos na mnie skrzywiony
i kogutek włosów
Dopisane 11.07.2012r. o godz. 01:14:
czekanie
Myślisz - znowu się spóźnia
zaraz się obrażasz
marudzisz jak sikorka ta brzydsza bez czubka
kto miłości nie znalazł już jej nie odnajdzie
a kto na nią wciąż czeka nikogo nie kocha
martwi się jak wdzięczność że pamięć za krótka
miłość dawno przybiegła i uklękła przy nas
spokojna bo szczęście porzuciła ciasne
spróbuj nie chcieć jej wcale wtedy przyjdzie sama
Kochankowie namiętni i sawanci chłodni,
Kiedy czas ich dojrzewa, jednako sprzyjają
Pysznym kotom łagodnym, co mieszkań są chwałą,
Jak oni zasiędziałe u domowych ogni.
Przyjacioły nauki i lubieżnych chęci
W ciszę się pogrążają przez grozę ciemności;
Ereb gońców żałobnych dałby im godności,
Gdyby dumę swą służbie umiały poświęcić.
W zamyśleniu majestat mają niedościgły
wielkich sfinksów, co w głębi pustyni zastygły,
Jakby w wieczny zapadły sen odrętwiający.
Po ich lędźwiach rodzajnych płyną skry magiczne
I gwiezdnymi pyłami, jak piach migoczący,
Połyskują ich błędne źrenice mistyczne.
I jeszcze raz Piotruś ;)
&feature=related
Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć. M.S.C.
Piotr Bukartyk? magnum44! nieznałem go dotąd! super propozycja... jestem pod wrażeniem :) dzięki...
Baudelaire Charles Pierre
Harmonia Wieczorna
Oto czas, gdy kwiat każdy, drżąc na swej krzewinie,
Wyziewa aromaty jak kadzielnic łona;
W mgle wieczornej wir dźwięków, krąży woń pieszczona,
Walc rzewliwy, szał jakiś pełen tęsknot płynie!
Każdy kwiat zieje wonie jak kadzielnic łona,
Skrzypce zwą niby serce w ucisku godzinie;
Walc rzewliwy, szał jakiś pełen tęsknot płynie!
W górze - Nieb pięknych, smutnych, świąteczna opona.
Skrzypce zwą niby serce w ucisku godzinie,
Serce, któremu wstrętna nicość niezmierzona,
Niebo smutne i piękne jak wielka opona;
Słońce w krwi swej stygnącej zgasło na wyżynie...
Serce, któremu wstrętna nicość niezmierzona,
Żadnego śladu świetlnej przeszłości nie minie!
Słońce w krwi swej stygnącej zgasło na wyżynie...
Pamięć twa jak monstracja lśni mi w głębi łona!
Dopisane 15.07.2012r. o godz. 20:58:
Baudelaire Charles Pierre
Harmonia Wieczorna
Oto czas, gdy kwiat każdy, drżąc na swej krzewinie,
Wyziewa aromaty jak kadzielnic łona;
W mgle wieczornej wir dźwięków, krąży woń pieszczona,
Walc rzewliwy, szał jakiś pełen tęsknot płynie!
Każdy kwiat zieje wonie jak kadzielnic łona,
Skrzypce zwą niby serce w ucisku godzinie;
Walc rzewliwy, szał jakiś pełen tęsknot płynie!
W górze - Nieb pięknych, smutnych, świąteczna opona.
Skrzypce zwą niby serce w ucisku godzinie,
Serce, któremu wstrętna nicość niezmierzona,
Niebo smutne i piękne jak wielka opona;
Słońce w krwi swej stygnącej zgasło na wyżynie...
Serce, któremu wstrętna nicość niezmierzona,
Żadnego śladu świetlnej przeszłości nie minie!
Słońce w krwi swej stygnącej zgasło na wyżynie...
Pamięć twa jak monstracja lśni mi w głębi łona!
cynik - człowiek, co zna cenę wszystkich rzeczy, a nie zna wartości żadnej z nich...
casablanca napisał(a): Piotr Bukartyk? magnum44! nieznałem go dotąd! super propozycja... jestem pod wrażeniem :) dzięki...
No co Ty?!
Trudno mi uwierzyć, że nie znałeś Piotrka do tej pory;)
Proszę bardzo i gorąco Ci polecam Jego twórczość!
:)
casablanca napisał(a):
Baudelaire Charles Pierre
Harmonia Wieczorna
Piękny wiersz:)
Octavio Paz
Dotyk
Moje dłonie
Odsłaniają zasłony twej istoty
Ubierają cię w inną nagość
Odkrywają ciała twego ciała
Moje dłonie
Wynajdują twemu ciału inne ciało
Dziewczyna
Nazywasz drzewo, dziewczyno.
I drzewo, powoli, rośnie,
wysokie olśnienie,
póki nie zazieleni się nasze spojrzenie.
Nazywasz niebo, dziewczyno.
I chmury walczą z wiatrem
i staje się przestrzeń
przezroczystym polem bitewnym.
Nazywasz wodę, dziewczyno.
I woda bije, nie wiem gdzie,
lśni na liściach, mówi pośród kamieni
i w wilgotne opary nas przemienia.
Nie mówisz nic, dziewczyno.
I żółta fala,
przypływ słońca,
na swojej grzywie nas unosi,
po czterech widnokresach nas rozprasza
i zwraca nas, nietkniętych,
w środek dnia, do nas samych.
Ponad miłość
Wszystko nam zagraża:
czas, który na drgające odcinki potnie i oddzieli
tego, kim byłem,
od tego, kim będę,
niczym maczeta żmiję:
na świadomość – prześwity prześcigane,
na spojrzenia – oślepione patrzeniem
na to, w jaki sposób patrzę,
na słowa – rękawiczki zszarzałe, kurz myśli na trawie, wodzie, skórze,
na imiona nasze, które powstają między mną a tobą,
na mury z pustki, których głos żadnej trąby
nie powali.
Nie pomieścimy się
ani w marzeniu, w jego zbiorach spękanych obrazów,
ani w pianie proroczej szaleństwa,
ani w miłości – wojaczce zębów i pazurów.
Poza nami,
na granicy bycia i przebywania,
wabi życie, o ileż prawdziwsze, przyzywa.
na zewnątrz noc przeciąga się i oddycha,
pełna wielkich liści gorących
i skłóconych zwierciadeł:
walczą o lepsze owoce, szpony, oczy, grzywy liści,
łuki pleców błyszczące,
ciała, co przedzierają się pośród innych ciał.
Połóż się tutaj, na brzegu, gdzie jest tyle piany,
tyle życia, które się trwoni, nieświadome siebie:
ty także należysz do nocy.
Odpręż się i oddychaj pełnią swojej bieli,
niech poczuję twój puls szczodrobliwej gwiazdy,
bądź kielichem, chlebem,
który przechyla szalę w stronę jutrzni,
przerwą krwi, która płynie między czasem
policzalnym a czasem bez miary
&feature=related
Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć. M.S.C.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.