~ktoś taki niezalogowany
31 sierpnia 2014r. o 9:32
Po pierwsze to stanowisko, jakie otrzymał Tusk jest czysto technicznym i tak, jak jego poprzednik, DT nic nie będzie znaczył w strukturach realnej władzy UE. Po drugie, zgodę DT na objęcie funkcji unijnej porównać może śmiało ze zdradą stanu. Nie zdarzyło się jeszcze, w jakiejkolwiek organizacji międzynarodowej, by etatową funkcję objął urzędujący premier rządu. Tusk zwiał po prostu, jak szczur z tonącego okrętu (bo nasz kraj po prostu tonie) przede wszystkim dla kasy (będzie zarabiał teraz kilkanaście razy więcej, niż jako premier). Ale nie tylko. Poszedł do "Europy", bo boi się, że jakakolwiek inna władza niż PO, PSL czy SLD to dla niego i jego ludzi, sądy (karne) i częste wizyty w prokuraturze. Jego, po ewentualnie przegranych przez PO wyborach obejmie immunitet europejski. Zdradził więc i swoich ludzików z partii, a ci mu jeszcze robią loda i gratulują wyboru - masochiści. Na tym swoim stolcu w UE dokładnie NIC dla Polski DT nie będzie mógł zdziałać. Ba, jest tak, że jakiekolwiek jego działania polityczne w stronę jakiegokolwiek kraju UE spowodować mogą, że zostanie odwołany z funkcji. Po trzecie DT wybrali rządzący w krajach UE, a nie parlament unijny, czy jakiś organ wykonawczy UE. Jest to więc swoista "marionetka" władzy wykonawczej z krajów UE od organizacji spotkań możnych UE, a nie jakikolwiek decydent. Media znowu robią nam wodę z mózgu, starając się nas przekonać, że wybór Tuska to jakiś wielki sukces jego, Polski, a nawet Europy. W sumie jednak to Polska poniosła porażkę. Znacznie większe znaczenie ma funkcja szefa europejskiej dyplomacji i kandydował na nią Sikorski. Wybór Tuska spowodował jednak, że nie był brany pod uwagę. Rządzący w krajach UE dali wiec nam wielkie G zamiast realnie ważnego stanowiska, a usłużne dziennikarskie zdziry z komunikatorów różnej treści usilnie przekonują wszystkich "maluczkich", że dane nam (Polakom) europejskie G nie śmierdzi, a rozsyła przemiłe zapachy.