~ktoś taki niezalogowany
31 sierpnia 2014r. o 11:27
No widzisz Panna... Parlament Europejski praktycznie może wszystko (idzie mi o kwestie gospodarcze, polityczne, walutowe), co obejmuje Traktat Europejski. Do niektórych dyrektyw i uchwał są oczywiście obostrzenia, ale unijni biurokraci tak potrafią zakręcić europosłami, że przegłosują największą głupotę - np. że ślimak to ryba, albo, że marchewka to owoc. Jest tak, że gdyby w PE zasiadali tylko mądrzy i nie skorumpowani posłowie, mogłoby być nawet fajnie. Bo to oni decydują o pracy Rady Europy (to właśnie to co innego, niż to to, gdzie wzięli DT) i powinni mieć nad nią kontrolę (formalną i prawną - jednym słowem - merytoryczną). Tak, niestety nie jest. W PE rządzą różne formalne i nieformalne Grupy, Frakcje, Związki i to one dyktują wszelkie działania PE i całej unii. A, że Niemcy rządzą tak mocno i tam... Po raz to wprowadzili taki podział głosów (bardzo dużo tłumaczenia), że "stare" i "duże" państwa UE mogą śmiało przegłosować (głosami swoich posłów) praktycznie wszystko. Ponadto dogadani są z innymi mocnymi - Francją, Wielką Brytanią, Włochami i Hiszpanią... Stąd my - jako Polska - tak dostajemy po uszach. Istota sprawy polega bowiem na tym, jak do UE i jej dyrektyw mają się konstytucje i wewnętrzne przepisy poszczególnych państw wspólnotowych i jak "wskazówki" UE traktują rządy w tych państwach. My (za zgodą PO, SLD, TR i PSL) staliśmy się wasalami UE. Co durne kmioty wymyślą w Brukseli, u nas się wprowadza i określa, jako obowiązującą normę. Inaczej postępują m.in. w Estonii, na Litwie, na Węgrzech, w Czechach czy Słowacji. Parlamenty, rządy, czy prezydenci wymienionych państw analizują czy rozwiązania narzucane przez UE są dobre dla nich i w razie, gdy jest inaczej, nie wprowadzają ich u siebie. To jednak wymaga i odwagi, i dobrej pracy prawników, a i dobrych polityków. Polska miała ogromną szansę nadrobić w ciągu niewielu lat zapóźnienia w stosunku do tzw. Zachodu. Potrzeba jednak było, byśmy przynajmniej przez 5-10 lat dłużej byli kandydatami do UE. Niestety, czerwoni wepchnęli nas w unijne łapy o kilka lat za wcześnie (to był największy cios dla Polski w latach powojennych, gorszy niż nasz udział w RWPG) i stąd niby się rozwijamy, ale z cztery, pięć razy wolniej niż moglibyśmy. Przed 2003 r. to UE zależało na nas. Teraz nas mają w nosie i za wszelką cenę dążą do tego, by nasze władze były pro unijne. Wspomagają więc takie tworki, jak PO, SLD, TR, PSL czy PiS politycznie, marketingowo a i finansowo, by Polska była na tyle słaba gospodarczo, by stanowiła jedynie przedmurze Rosji i Azji. To tyle Panna w największym skrócie, bo tu nie miejsce na takie dyskusje. Faktem jest jednak, że sporo Polaków powoli mądrzeje i widzi, że z UE mamy mało i coraz mniej korzyści i że "coś" trzeba z tym zrobić. Może pojawi się w naszej Polsce jakaś siła, która będzie w stanie odmieniać nasz los. Ja w to wierzę. Wszak marzenia trzeba mieć... Pozdrawiam