W ubiegłych stuleciach, gdy małżeństwa często były aranżowane, zazwyczaj nie wiemy, na ile było w nich miłości. Nieco więcej szczegółów zdradza historia ziemian z Kraśnika Dolnego, żyjących w XVIII wieku Ernsta Ludwiga von Seydlitz oraz Frederiki Charlotty z domu von Unruh. Jako młodzi ludzie pobrali się w 1725 roku i po pięćdziesięciu latach wspólnie świętowali swoje złote gody. Niestety, ta historia nie ma jednak szczęśliwego zakończenia - na początku 1776 roku Frederika Charlotta zmarła, a oszalały z rozpaczy Ernst Ludwig przez niemal rok, aż do śmierci, ukrywał jej zwłoki w piwnicy, nie umiejąc się rozstać z nieboszczką.
Małżeństwa zawierane z miłości, a nie tylko z rozsądku, zaczęły być w Europie normą dopiero na początku XX wieku. Ich historie zna każdy stary dom, jednak tylko niektóre z nich daje się dziś odtworzyć. Nietypowym przykładem przedwojennego małżeństwa z ówczesnego Bunzlau mogą być państwo Fitzke, którzy osiedlili się tutaj wiosną 1922 roku. Byli przybyszami z Górnego Śląska, którzy po przekazaniu jego wschodniej części odrodzonej Polsce najwyraźniej nie chcieli się w niej znaleźć. Najpierw przyjechała pani Fitzke wraz z piętnastoletnim synem, a wkrótce po nich osiedlił się tutaj Paul Fitzke, który po wykupieniu starej stodoły przy ulicy Garncarskiej przebudował ją na istniejący do dziś młyn. Co ciekawe, na rodzinę patrzono z dużą podejrzliwością, ponieważ nie było pewności, czy podczas górnośląskiego plebiscytu głosowali za Niemcami, czy Polską (zdecydowaną większość głosów oddano w Kochłowicach za Polską).
Nastolatkowie w tamtych czasach mieli utrudnione zadanie, jeśli chcieli pójść z kimś na randkę. Szkoły dzieliły się na męskie i żeńskie, a na wsi istniały na ogół tylko szkoły powszechne, czyli odpowiedniki obecnych podstawówek. Nawet w Królewskim Sierocińcu dopiero pod koniec XIX wieku, czyli po niemal 150 latach jego istnienia, w spisach uczniów i wychowanków zaczynają pojawiać się dziewczęta. Wspomniany sierociniec stał się jednak wtedy pierwszą w okolicy szkołą koedukacyjną.
Tuż po II wojnie światowej w zniszczonym Bolesławcu dosyć szybko pojawiły się pierwsze restauracje, więc miejsc na spotkanie z drugą połówką nie brakowało. Paradoksalnie, niebezpieczne pionierskie lata sprzyjały poznawaniu nowych ludzi, a małżeństwa między osadnikami z różnych regionów ułatwiały integrację całej tworzącej się społeczności i zapobiegały tworzeniu się zamkniętych klik, do których należeliby np. tylko reemigranci z Jugosławii lub wysiedleńcy spod Lwowa. Sporadycznie zdarzały się nawet małżeństwa polsko-niemieckie (a pamiętajmy, że podczas wojny takie związki poddawano, co zresztą było w tamtym momencie zrozumiałe, głębokiemu społecznemu ostracyzmowi), które nieliczną grupę Niemców uchroniły przed przymusowym wysiedleniem.
Podczas akcji osadniczej zdarzały się wypadki, gdy małżonkowie na skutek różnych splotów okoliczności rozdzielali się. W 1948 roku jedna z mieszkanek Raciborowic prosiła bolesławieckie starostwo o interwencję w sprawie jej męża, który pozostał w Jugosławii, a chciał powrócić do Polski. Gdy dwa lata wcześniej kobieta wyjeżdżała wraz z transportem przesiedleńczym do Polski, mąż był chwilowo przymknięty. Starostwo zgodziło się pomóc, jednak dokumenty nie dają odpowiedzi na pytanie, czy mężczyźnie udało się wrócić do kraju.
Już na początku 1946 roku w Bolesławcu istniała koedukacyjna szkoła średnia, czyli obecne I Liceum Ogólnokształcące. W poważnie zniszczonym mieście, gdzie Polacy dopiero się osiedlali, a wykształcony nauczyciel był na wagę złota, trzymanie się podziału na szkoły męskie i żeńskie byłoby niedorzeczne. Tym niemniej randkowanie nie było tak swobodne, jak obecnie, bo na przykład uczniowie mogli chodzić do kina tylko na te filmy, na które dostali zgodę dyrekcji. Oprócz tego zawsze mogli zostać wezwani do pomocy przy gaszeniu pożaru lasów, a i przy odgruzowywaniu miasta zawsze było jakieś zajęcie.
Temat randkowania wypłynął podczas jednego z posiedzeń Rady Pedagogicznej I LO w Bolesławcu z 1964 roku. Jedna z nauczycielek podzieliła się wtedy wynikami swoich badań nad tym, jakiego partnera/partnerki oczekują uczniowie szkoły. W ich wypowiedziach najczęściej padały głosy, że "druga połówka" powinna być osobą mądrą i inteligentną, mieć określone zainteresowania i cel w życiu, orientować się w bieżących wydarzeniach, rozumieć pewne określenia techniczne, czytać książki oraz być samodzielnym. Inna nauczycielka zasugerowała wprowadzenie w szkole uświadomienia wśród młodzieży, opowiadając się tym samym za wprowadzeniem przynajmniej pewnych elementów edukacji seksualnej, zwłaszcza że zdarzały się już przypadki uczennic zachodzących w ciążę.
Zdania na temat związków między uczniami były podzielone. Jedni nauczyciele słusznie zauważali, że zakazywanie łączenia się w pary jest bezsensowne i lepsze byłoby edukowanie uczniów w zakresie tworzenia zdrowych relacji, a inni upierali się, że nawet "pozytywne pary" nie mogą być w pełni tolerowane, a dyrektor Franciszek Kalisz zaznaczał, że młodzi zakochani nie powinni "zbyt ostentacyjnie" okazywać sobie uczuć w szkole.
Osobną kwestią dla historyków będą w przyszłości związki istniejące podczas pandemii. Kwestie związane z izolacją zakochanych osób od siebie, związkami w dobie nauki zdalnej - także między osobami z różnych miast - czy nawet udzielaniem ślubów w sieni Pałacu Ślubów będą badane przez całe lata.
A Wy jakie macie historie miłosne, związane z Bolesławcem? Dajcie znać w komentarzach!
Źródła:
~~Białobrązowy Oczar napisał(a): Jak wiadomo Bolesławiec nad rzeką Bóbr położony, która tu koryto swe ma od tysiącleci. Randkowano tam jeszcze zanim niemce tu osiedli, randkowały tam niemce, randkował tam cały powojennym napływ z wszystkich stron świata, randkuje tam i dzisiejszy narybek, przyszłość populacji, w znacznie komfortowszuch warunkach, w miejscu oświetlonym wzmagającym doznania wzrokowe, na ławeczkach przy krzaczkach. Tylko żeby to dostrzec trzeba kinąć precz zmuszałe szwabskie volksishebeobahtery a inne archiwalne zatęchłe papierzyska i otworzyć oczy na świat.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).