Po II wojnie światowej w okolicach Bolesławca osiedlali się ludzie z najróżniejszych stron świata. Na szczęście nie doszło później do tego, że osadnicy z Jugosławii, Kresów, centralnej Polski czy Francji zamknęli się w swoich grupach i żenili się tylko między sobą. Dzięki temu kolejne pokolenia mają mocno zróżnicowane pochodzenie. Może to jednak utrudniać poszukiwanie swoich korzeni. Jak w tym wszystkim się odnaleźć?
Pierwsza sprawa - przepytajcie rodzinę. Nasi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie to prawdziwe kopalnie informacji. Możecie się od nich wiele dowiedzieć o historii rodziny, poszczególnych osobach i tym, kto tutaj przyjechał, kiedy i skąd. Cenne będą też wszelkie zdjęcia i dokumenty, takie jak metryki chrztu, akty urodzenia, ślubu i zgonu, nadania ziemi, a nawet świadectwa szkolne czy listy.
Warto poprosić o pomoc Urząd Stanu Cywilnego. Jeżeli nasz przodek urodził się, wziął ślub lub zmarł w Polsce po 1918 roku, każdy taki urząd w naszym kraju może nam wydać odpis zupełny interesującego nas świadectwa urodzin, małżeństwa lub zgonu. Jego wydanie jest płatne i kosztuje 33 złote. Poza informacjami o konkretnym przodku powinny się tam znaleźć imiona, wiek i miejsce zamieszkania jego rodziców. Na podobnej zasadzie można poprosić o pomoc proboszczów parafii, w których nasi przodkowie przyjmowali sakramenty.
Warto też zwrócić się do Archiwów Państwowych lub urzędów gmin o teczki osiedleńcze naszych dziadków bądź pradziadków. Zakładano je dla mieszkańców wsi, którzy otrzymywali od państwa poniemieckie gospodarstwa i grunty rolne. W przypadku naszego powiatu teczki z gmin wiejskich i gminy Nowogrodziec znajdują się w bolesławieckim Archiwum Państwowym, a teczki z gminy Bolesławiec udostępnia Urząd Gminy. Bolesławieckie archiwum ma też szczegółowe spisy poszczególnych osadników - także tych z miast - które pozwalają ustalić ich adresy i moment przyjazdu.
Schody się zaczynają, kiedy Urząd Stanu Cywilnego nie ma już dokumentów o naszych przodkach - najstarsze z nich są przechowywane w archiwach.
Potomkowie osadników z Jugosławii mają to szczęście, że przechowywane w bośniackich dokumentach akta metrykalne z polskich parafii w całości przeskanował - i publicznie udostępnił - Jan Bujak, wnikliwy badacz dziejów Polaków na Bałkanach. Płytę z tymi skanami można znaleźć w książce Polskie parafie w Bośni 1892-1946. Przeglądając te skany, można dowiedzieć się choćby tego, skąd przodkowie naszych przodków przyjechali kiedyś do Bośni...
Jeśli chodzi o potomków Kresowian, dokumenty metrykalne z tamtych terenów mają archiwa ukraińskie, białoruskie i litewskie. Podróż do Ukrainy czy Białorusi w tej chwili to ryzykowny pomysł, ale wciąż można skontaktować się z tamtejszymi archiwami i poprosić o przesłanie - za opłatą - skanów interesujących nas dokumentów. Czasem się zdarza, że interesujące nas dokumenty lub ich kopie znajdują się w Polsce; warto sprawdzić zasoby Archiwum Głównego Akt Dawnych lub jeśli mamy przodków z okolic Lwowa - Archiwum Państwowego w Przemyślu.
Załóżmy jednak, że nasi przodkowie mieszkali w obecnej Polsce. Świeckie Urzędy Stanu Cywilnego powstały na przełomie XVIII i XIX wieku, więc do tego okresu powinniśmy móc coś znaleźć. Najłatwiej zacząć od poszukiwań w serwisie internetowym Szukaj w Archiwach, ponieważ sporo akt metrykalnych zostało już zeskanowanych i są one dostępne właśnie w tym serwisie. Można dzięki temu dość daleko cofnąć się w czasie, nie wychodząc nawet z domu.
Problematyczny będzie okres zaborów, ponieważ w latach 1867-1915 wszystkie akty urzędowe w zaborze rosyjskim spisywano w języku zaborcy. Podobna sytuacja była w zaborze pruskim, przy czym Niemcy wciąż używali wówczas specyficznego rodzaju pisma - neogotyku. Dokumenty spisywano ręcznie i wtedy warto poprosić o pomoc kogoś, kto potrafi czytać neogotyk lub rosyjską cyrylicę.
Przykład takich poszukiwań - Mój dziadek ze strony ojca urodził się w 1940 roku w małej wiosce pod Tomaszowem Mazowieckim. Uzyskałem jego akt urodzenia z Urzędu Stanu Cywilnego i znalazłem tam informacje o jego rodzicach, włącznie z ich wiekiem. Okazało się, że urodzili się w tej samej okolicy, a ich akty urodzenia znajdują się w Archiwum Państwowym w Piotrkowie Trybunalskim. Pojechałem tam i znalazłem te dokumenty. Zawierały one też informacje o tym, ile lat mieli rodzice pradziadków w momencie ich urodzenia. Mając kolejne nazwiska i kolejne daty, zacząłem cofać się o kolejne pokolenia i w kilka godzin odtworzyłem swoje drzewo genealogiczne aż do końca XVIII wieku.
Przy osobach pełniących różne publiczne funkcje warto przejrzeć dokumenty - jeśli są dostępne - urzędu czy instytucji, w której pracowali. I tutaj też przykład personalny: W jednym przypadku okazało się, że w okresie międzywojennym mój prapradziadek był radnym (a przez pewien czas wójtem) swojej gminy. Na szczęście jej akta przetrwały i są dostępne w Archiwum Państwowym w Tomaszowie Mazowieckim. Przeglądając tam protokoły obrad Rady Gminy, mogłem ustalić, jak aktywnym radnym był mój przodek (rzadko się zdarzało, aby był nieobecny na sesji), kiedy powstała założona przezeń szkoła wiejska, jak został wójtem i co robił dla swojej wioski czy gminy.
ela napisał(a): genetyka. genealodzy.pl, to dobra strona.Ludzie umierali młodo. Wdowcy mieli drugą, a nawet trzecią żonę i rodzice rodzeństwa mogą się różnić imionami. Dowiedziałam się, że prapradziadek też miał dwie.
Lubię tę stronę, ale niektóre tłumaczenia trochę odbiegają od oryginału. Chodzi np. o słowa robotnik i służący. Robotnik to pracownik i niekoniecznie fizyczny, a przetłumaczone że robotnik. To samo z
osobami w służbie państwowej. Zostali służącymi:). Nazwiska i imiona powtarzają się i trzeba już sporo wiedzieć o swoich przodkach i miejscach ich zamieszkania, żeby trafić na tych właściwych.
ela napisał(a): genetyka. genealodzy.pl, to dobra strona.Ludzie umierali młodo. Wdowcy mieli drugą, a nawet trzecią żonę i rodzice rodzeństwa mogą się różnić imionami. Dowiedziałam się, że prapradziadek też miał dwie.
Lubię tę stronę, ale niektóre tłumaczenia trochę odbiegają od oryginału. Chodzi np. o słowa robotnik i służący. Robotnik to pracownik i niekoniecznie fizyczny, a przetłumaczone że robotnik. To samo z
osobami w służbie państwowej. Zostali służącymi:). Nazwiska i imiona powtarzają się i trzeba już sporo wiedzieć o swoich przodkach i miejscach ich zamieszkania, żeby trafić na tych właściwych.Dopisane 11.03.2024r. o godz. 17:48:ela napisał(a): genetyka. genealodzy.pl, to dobra strona.
Lubię tę stronę, ale niektóre tłumaczenia trochę odbiegają od oryginału. Chodzi np. o słowa robotnik i służący. Robotnik to pracownik i niekoniecznie fizyczny, a przetłumaczone że robotnik. To samo z
osobami w służbie państwowej. Zostali służącymi:). Nazwiska i imiona powtarzają się i trzeba już sporo wiedzieć o swoich przodkach i miejscach ich zamieszkania, żeby trafić na tych właściwych.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).