W tym gorącym politycznie czasie w miasteczku akademickim, jakim było ówczesne Naumburg am Queis, mieszkało niecałe dwa tysiące osób, które mogły tam skorzystać z usług kilku lokali gastronomicznych.
Od dziewięciu lat do Nowogrodźca można było dojechać koleją, więc przy Bahnhofstrasse 25 (dzisiejsza ul. Kolejowa), dokładnie na wprost dworca kolejowego, swoją gospodę prowadził Heinrich Engwicht. Gospoda musiała się cieszyć sporym zainteresowaniem, bo kolej żelazna była bardzo popularna i jeśli ktoś chciał zjeść tuż przed podróżą lub tuż po niej, pracownicy Engwichta już czekali, aby przyjąć od nich zamówienia.
Strategicznie położona była też gospoda Zu den drei Bergen Johanna Schulza przy Laubanerstrasse 33. Znajdowała się ona tuż przy wyjeździe z miasta (jego zachodnią granicą była wtedy Kwisa) i w pobliżu kościoła ewangelickiego, w którym jest dzisiaj "Muza". Gospoda dysponowała salą taneczną, a jej budynek istnieje do dziś - zobaczycie go przy ul. Lubańskiej 33.
Inny lokal, znajdujący się przy Bunzlauerstrasse 4, czyli przy dzisiejszej ulicy 1 Maja, prowadził Wilhelm Neumann. Cała posesja należała wyłącznie do niego, co jest dosyć istotne, bo niektórzy restauratorzy nie mieli w swoich rękach całego budynku, w którym pracowali, a jedynie jego część. Niewykluczone, że Neumann poza prowadzeniem restauracji udostępniał tam pokoje na noclegi.
Kolejna gospoda była ulokowana przy Gartenstrasse 1, a jej właścicielem był niejaki Paul Rückert.
Jednym z najciekawszych lokali w Nowogrodźcu, często odwiedzanym przez miejscowe organizacje katolickie, była gospoda (nazywana też "browarem"), prowadzona przez Heinricha Herschela pod adresem Klosterhof 17. Budziła ona zainteresowanie katolików zapewne z powodu swojej lokalizacji - została wybudowana dosłownie na murach obronnych dawnego klasztoru magdalenek, tuż przy krzyżówce dzisiejszych ulic Strzeleckiej i Młyńskiej. Budynek "browaru" od wielu lat już - niestety - nie istnieje.
Podobnie jak wiele miast na Dolnym Śląsku, Nowogrodziec miał swoją restauracyjną "Piwnicę" w budynku ratusza, którą w 1913 roku dzierżawił od magistratu Robert Gärtner. Rathauskeller nie była jedynym lokalem na Rynku, ponieważ pod numerem 10 (dzisiaj jest tam sklep monopolowy) działała gospoda Johanna Kühna, dwa numery dalej prosperował spory hotel Gustava Gruna z własną restauracją.
Na Rynku działały jeszcze dwie restauracje. W kamienicy pod numerem 20 można było znaleźć gospodę Schwarzer Adler, czyli Czarny Orzeł. Nazwa tej gospody to, rzecz jasna, nawiązanie do godła Prus i symbolu panującej wtedy dynastii. Przez ścianę z Czarnym Orłem sąsiadowała jeszcze gospoda Wilhelma Pätzolda.
Podsumowując, w Nowogrodźcu na rok przed I wojną światową aby zasięgnąć plotek z miasta i sąsiednich wiosek, włączyć się w polityczne dysputy o II wojnie bałkańskiej, hucznie poświętować albo po prostu zjeść spokojnie posiłek, można było zajrzeć do aż dziewięciu lokali. Nie wiadomo, co w nich serwowano, jaki był tam poziom obsługi i podawanych dań, nie wiemy dziś też za wiele o ich właścicielach. Budynki po niektórych z nich nawet nie dotrwały do naszych czasów.
Tak niektóre z tych dawnych lokali wyglądają dzisiaj.
Ratusz w Nowogrodźcu - kiedyś zjedlibyście tu obiad.
Dawna gospoda "Schwarzer Adler" i dawna gospoda Paetzolda.
Dawna gospoda Johanna Kühna (druga kamienica od lewej) i dawny hotel Gustava Gruna (pierwsza kamienica od prawej).
Tyle zostało z dawnego przyklasztornego browaru.
Dawna gospoda przy Lubańskiej 33.
Powyższy Okruszek Historii - jak wszystkie inne - powstał bez użycia sztucznej inteligencji.
Źródła:
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).