29 sierpnia 2013r. godz. 19:55, odsłon: 10032, Bolec.Info/BoletusŚwięto w święcie czyli Glinoludy górą!
Damy też jeszcze rok czasu dla władz miasta, żeby wreszcie rozwiązały coraz bardziej palący problem parkingów .- pisze w kolejnym felietonie Boletus.
(fot. Bolec.Info)
REKLAMA
No i mamy za sobą kolejne Święto Ceramiki. I jak zwykle, kiedy już trochę po nim ochłoniemy, okazuje się, że każdy trochę inaczej je widział. Oto moje spojrzenie.
Fakty bezsporne są następujące. W tym roku pogoda sprzyjała organizatorom - deszcz nie padał, warunki były wręcz idealne. Więc i publiczność nie zawiodła. Przez trzy sierpniowe dni przez bolesławiecki Rynek i okoliczne ulice przetaczał się imponujący tłum gości. Notabene Rynek miejski prezentował się naprawdę bardzo ładnie - do czystych kolorowych kamieniczek „dołączył” świeżo odrestaurowany Ratusz.
Ceramicy zacierali ręce, na straganach interesy odchodziły, aż miło było patrzeć. Do tego co parę metrów jakaś atrakcja - a to sferyczny namiot z pracami artystów ceramików, a to „miasteczko” przy BOK MCC, gdzie maluchy mogły sobie trochę „popaćkać”. Wszystko było w porządku. Nie ma się do czego przyczepić. Ale jednak każdy obserwator ma prawo do wartościowania. Więc ja też „powartościuję”.
Samo Święto wypadło nieźle (i to już jest dużo!), ale wszystkie jego elementy przebiły…
Glinoludy!
Najpierw udało im się sprowadzić
Marka Niedźwieckiego i jego popularną „Listę Przebojów Programu III”. W piątkowy wieczór, kultowy już dziś prezenter radiowy, ze skromnego namiotu umieszczonego w pobliżu parkowego stawu, w części miasta zaanektowanej na Miasteczko Glinoludów, przez trzy godziny wysyłał w świat nie tylko piosenki, ale przede wszystkim pozdrowienia z Bolesławca. Pozdrowienia przekazywane swoim bliskim przez zwykłych ludzi, branych dosłownie prosto z ulicy.
Te trzy godziny w eterze zapromowały miasto znacznie lepiej i skuteczniej niż tysiące lichych prospektów reklamowych czy propagandowych akcji wymyślanych przez dziesiątki nadętych urzędników. Gratulacje za stosunkowo prosty, a jednocześnie genialny pomysł na promocję Glinoludów i miasta, w którym się narodzili i nadal - dzięki Bogu - funkcjonują!
A że nadal funkcjonują - i do tego mają się znakomicie - mogliśmy się wszyscy naocznie przekonać następnego dnia, w sobotnie popołudnie. Kolejna Parada Glinoludów, bardzo sprawnie przeprowadzona, okazała się kolejnym wielkim sukcesem. I nie jest tutaj najważniejsze, czy ulicami miasta przemaszerowało tysiąc czy „tylko” pięciuset Glinoludów (w Internecie wywiązała się na ten temat porządna kłótnia). Nawet jeśli byłoby ich czterystu, to jest to dla mnie ilość imponująca. Z jednej prostej przyczyny.
W Paradzie Glinoludów, od lat zresztą, biorą udział ludzie z własnej, nieprzymuszonej woli. Nikt im nie każe tego robić! Przebierają się, malują gliną, idą w Paradzie, bo po prostu to lubią. Bo to im odpowiada.
I to jest najpiękniejsze. I skoro tak to pięknie wyszło, to - w przeciwieństwie do zagorzałych wrogów Gliniady (a są tacy w Bolesławcu) - nie będę się wyzłośliwiał i pominę dyskretnym milczeniem brak autentycznej gwiazdy podczas trzech dni koncertów na obu scenach tegorocznego Święta Ceramiki. No cóż, nie każdego roku udaje się sprowadzić Raya Wilsona…
Damy też jeszcze rok czasu dla władz miasta, żeby wreszcie rozwiązały coraz bardziej palący problem parkingów . Przy okazji takiej ogromnej imprezy jak Święto Ceramiki właśnie, wobec coraz większej ilości zmotoryzowanych gości odwiedzających nasze miasto, najwyższy czas wymyślić duży, funkcjonalny parking na obrzeżach centrum, żeby znalezienie miejsca na samochód nie stanowiło takiego problemu, jak dotychczas.
Ale nie czepiajmy się. Bądźmy pozytywni. Nie było źle. Było dobrze. Oby w przyszłym roku nie było gorzej!
Czego sobie i Wam - drodzy Bolecnauci życzy
Boletus