~ niezalogowany
27 listopada 2013r. o 17:37
Ech, a do czego tu wracać?
Choć miasto zajmuje w moim sercu szczególne miejsce, choć oko cieszy, że rodzinne miasto tak wypiękniało ostatnimi laty, i zawsze z dumą mówię, że pochodzę z Bolesławca, myśl o powrocie tu po studiach wzbudza we mnie tylko niechęć. Ba, nawet trochę lęk przed odcięciem od świata. Już nawet moja babcia narzeka, że w tym mieście nie ma co robić, a co dopiero młodzi ludzie.
Owszem, chwali się, że co jakiś czas do miasta przyjeżdżają kabarety, wystawiane są przedstawienia, grane koncerty. Ale to od święta, a na co dzień?
Filmy zwykle wchodzą do kina z opóźnieniem, w dodatku do wyboru mamy raptem 5-6 tytułów, w tym dwa dla dzieci/młodzieży.
Na basen można iść... No można, ale ile razy można iść na basen?
Języka innego niż angielski lub niemiecki też się człowiek za bardzo nie pouczy.
Nie bardzo jest gdzie się ubrać, do wyboru są głównie bazarki albo byle jakie odzieżowe.
Nie ma gdzie wyjść - nowe lokale szybko padają, stare, od lat te same, zwyczajnie obrzydły. Miasto po 18.00 wymiera, czasami strach wieczorem przejść przez Rynek, jest tak późno.
Nie ma pracy , zwłaszcza dla ludzi o wysokich kwalifikacjach, którzy nie aspirują do pracy w sklepie, na produkcji czy w banku.
Nie mówię już nawet o ludziach mieszkających pod Bolesławcem, którzy mogą w ogóle zapomnieć np. o kinie, jeśli nie mają samochodu, bo ostatni autobus odjeżdża jeszcze w trakcie seansu.
Kocham to miasto, chętnie przyjeżdżam, ale po tygodniu pobytu najzwyczajniej mam dość.