Nie potrafią się pogodzić w błahej sprawie

- Tak wygląda dziecinada w wykonaniu dwóch lokalnych polityków - pisze Marcin Marczewski o sprawie Mitera-Relich.

Marcin Marczewski (fot. Bernard Łętowski / Bolec.Info)

REKLAMA

We wrześniu 2017 roku na łamach Portalu Bolec.Info opublikowaliśmy krótki materiał zatytułowany „Konkurs! Bądź jak wicestarosta”. Ten humorystyczny materiał dotyczył sytuacji, w której przyłapaliśmy wicestarostę Tomasza Gabrysiaka, gdy podczas jednej z uroczystości (podczas której padał deszcz) rzeczniczka starostwa trzymała nad urzędnikiem parasol. Staroście to nie przeszkadzało, a Bolec.Info postanowił podarować wicestaroście pelerynę przeciwdeszczową, żeby taka sytuacja nie musiała się już powtarzać.

Pod tym tekstem z kategorii humor pojawiły się chamskie - wobec Kazimierza Marczewskiego, autora tekstu – komentarze. „Jesteś cham i tyle”, „pajacu” czy „pieprzony don kichote” to te najlżejsze. Ale „teraz by ci się przydało nią dostać w ten siwy łeb” czy „dostałbyś białym gumiakiem po plerach to byś się nauczył szacunku” nie mogły zostać przez Redakcję zignorowane. Prokuratura ustaliła, że wszystkie trzy wpisy zostały opublikowane z komputera należącego do tej samej sieci – firmy Rhenus Logistics Bolesławiec Sp. z o.o. (firma ta działa w bolesławieckiej strefie).

Sama firma Rhenus nie wskazała (lub nie chciała/nie mogła), który dokładnie z pracowników opublikował te chamskie wypowiedzi, ale podczas kameralnej rozmowy prezes lokalnego oddziału przeprosił za te wpisy. Firma nie chciała jednak przeprosić publicznie, choć hejt publiczny był. Kazimierz Marczewski postanowił jednak przyjąć te kameralne przeprosiny i nie ciągnąć dalej sprawy. Wybaczył hejterom, choć domyśla się, kto jest autorem tych obraźliwych słów.

I teraz sprawa nieco inna, ale jednak bardzo podobna. Słynna sprawa Mitera – Relich dotycząca komentarza pod zdjęciem, na którym widać radnego Zbigniewa Miterę. Pod tekstem pojawił się wpis o treści „Ten co wręcza puchar wygląda jak z AA, zabrać go niech nie straszy młodych” (nieco inny kaliber niż te wpisy nawołujące do pobicia, prawda?). Prokuratura ustaliła, że wpisu dokonano z komputera należącego do sieci, której abonentem jest Robert Relich, burmistrz Nowogrodźca. Relich nie przeprosił, twierdzi, że to nie on jest autorem komentarza, a Mitera oddał sprawę do sądu.

Sąd zachęcał do ugody, do ugody zachęcałem także ja w swoim felietonie Ciacho czy polityczna emerytura? Na moją propozycję porozmawiania w Redakcji odpowiedział wprawdzie radny Mitera, ale nie zgodził się burmistrz Relich. W innej rozmowie z dziennikarzem Bolec.Info burmistrz zaproponował spotkanie z radnym, ale na swoim terenie, radny odmówił.

W sądzie burmistrz Relich odbijał piłeczkę, twierdząc, że jest często obrażany na Bolec.Info (tak jakby to miało być uzasadnienia dla tego, że jemu też wolno?) obrażając jednocześnie dziennikarzy Bolec.Info i sam portal.

W związku z tym, że dwóch, wydawać by się mogło dojrzałych, polityków nie potrafiło się porozumieć w błahej sprawie spór ten musi rozstrzygnąć sąd. Co więcej, sąd na wniosek stron wezwał z drugiego końca Polski świadka, który (najprawdopodobniej) ma wyjaśnić jak działa system komentarzy na Bolec.Info. Tak wygląda dziecinada w wykonaniu dwóch lokalnych polityków, którzy zapewne za kilka miesięcy pojawią się na plakatach wyborczych.

Radny Mitera i burmistrz Relich – ludzie, którzy powinni zajmować się powiatem i gminą, prowadzeniem lokalnych spraw, aby szły w dobrym kierunku, ludzie którzy reprezentują kilkudziesięciotysięczną społeczność powiatu, od ponad pół roku nie potrafią się spotkać i porozumieć w błahej sprawie. A jeśli nie potrafią się pogodzić w tak małej sprawie, to czy są zdolni kreować i prowadzić sprawy powiatu i gminy? Czy naprawdę chcemy takich ludzi u władzy?

W krajach Europy Zachodniej politycy, którzy nie potrafiliby się porozumieć w takim temacie nigdy nie otrzymaliby mandatu, aby pełnić ważne funkcje.

Jesteśmy częścią Unii Europejskiej, jesteśmy Europejczykami, zachowujmy się więc jak prawdziwi Europejczycy i wybierajmy ludzi odpowiedzialnych, dla których ważne są sprawy lokalnej społeczności a nie ich własne.