Dostaliśmy taki oto list od Bolecnautki.
"Niedziela. Wolny dzień od pracy, a że dzieciak rośnie jak na drożdżach padł pomysł, by kupić córce spodnie. Biegamy od sklepu do sklepu, a że latorośl jest nastolatką nie tak łatwo zadowolić jej potrzeby. Gdy maraton sklepowy zakończył się szybciej niż zaczął postanowiłyśmy pojechać jeszcze do "chińczyka" na starej mleczarni. Dziecko znalazło spodnie, pasujące i fasonem i rozmiarem. Dla siebie upatrzyłam trzy pary spodni i bluzę. Idę do przymierzalni. Po chwili jedną parę odwieszam na wieszak, który znajduje się obok kotary a dwie pary spodni i bluzę trzymam w rękach. Chodzę po sklepie i analizuję, zastanawiam się czy kupić.....jak to baba. Zobaczyłam kurtkę, która wpadając mi w oko " przemówiła" kup mnie. Długo nie myśląc odwiesiłam dwie pary spodni na miejsce, z których je zabrałam ( to nie był wieszak, który znajduje się przy kabinach do przymiarki). Po chwili, znikąd pojawił się szef i zaczął besztać Panią, która stoi przy kasie. Jechał po niej jak po łysej kobyle. Poza nami w sklepie było jeszcze kilka osób. Widzę że macha swoimi łapkami w moim kierunku, Pani na kasie jest zmieszana a mi już powoli podnosiło się ciśnienie. Podeszłam do "właściciela" i pytam czy chodzi o to, że sama odwiesiłam ciuchy na miejsce, z których je zdjęłam. On na to, że tak. Stwierdził, że to jest pracownika obowiązek, by ode mnie wziąć te rzeczy, i odłożyć na miejsce. Tłumaczę temu ograniczonemu człowiekowi, że gdybym potrzebowała pomocy to bym poprosiła o odwieszenie. A że nie jestem ograniczona intelektualnie, dwie ręce mam, jestem bliżej wieszaków "startowych" to poprostu sama to zrobiłam. Gościu wyskakuje mi z hasłem, że u nich pracownicy pracują inaczej. I wtedy wybuchłam. Powiedziałam temu wyrośniętemu człowiekowi, że to jest moja decyzja czy będę się wysługiwała Paniami, które są bardzo miłe, czy jednak wykażę się odrobiną empatii i nie będę się kobietami wyręczała. Już sam fakt tego, że Panie nie mogą usiąść spokojnie gdzieś na zapleczu by zjeść drugie śniadanie tylko muszą to robić na stojąco i to w sklepie, między wieszakami, bo trzeba pilnować klienta mówi sam o sobie i o podejściu pracodawcy do pracownika. Koleś zmieszany zaczął coś brzęczeć łamaną polszczyzną, z czego zrozumiałam, że mnie przeprasza. Głośno powiedziałam mu, że to nie mnie powinien przeprosić tylko Panią na którą naskoczył. Dołożyłam jeszcze, że właśnie stracił klientkę, bo nie dołożę żadnej ciężko zarobionej w tym kraju złotówki, by ktoś taki jak on utrzymywał się na rynku traktując moją "krajankę" jak popychadło.
Rozumiem, że kulturowo się różnimy ale nie możemy zapomnieć, że to "on" jest gościem i u nas ludzi traktuje się trochę inaczej. Przynajmniej ja taka jestem. Nie ważne czy jesteś szefem , czy pracownikiem.....jeżeli jesteś dobrym człowiekiem i okazujesz to np w pracy szacunek ci się należy. A ten "burak" bo nie jestem w stanie go inaczej nazwać karcił dziewczynę na forum. Rozumiem gdyby coś ukradła, gdyby zignorowała prośbę klienta......ale żeby za to, że sama odwiesiłam rzeczy na miejsce.............szczyt wszystkiego.
Z tego miejsca chciałabym przeprosić Panią, której się zebrało i mam nadzieję, że nie poniesie konsekwencji mojego złego zachowania w sklepie. Należą się Pani przeprosiny nie tylko ode mnie ale przede wszystkim od właściciela tamtego przybytku. Trzymam za obie Panie, które były na zmianie w sklepie w niedzielę 30.09.2018 r. mocno kciuki. Mam nadzieję, że znajdą lepsze miejsce pracy a przynajmniej takie, w którym Polak nie będzie traktowany w rodzimym kraju jak obywatel drugiej kategorii."
Zastosowana autokorekta
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).