Zofię Czernow popiera Janina Ochojska:
Prezentujemy wywiad z Zofią Czernow, posłanką i kandydatką na posła w wyborach parlamentarnych Koalicji Obywatelskiej.
Kim pani jest najbardziej? Kim pani się czuje przede wszystkim? Polką, matką, europejką, samorządowcem czy posłanką?
Jako kobieta – Polka, czuję się odpowiedzialna za to, żeby inne kobiety (ale też mężczyźni) mogły w naszej Ojczyźnie czuć się pełnoprawnymi Europejczykami, mającymi wszelkie prawa (i obowiązki), podobne, jak Czech, Niemiec, czy Francuz.
Jako matka świetnie rozumiem problemy innych matek, nie tylko finansowe, a przede wszystkim rodzinne, wychowawcze… A status posła nakłada na mnie dodatkowe obowiązki, bo Sejm RP stanowi prawa, które muszą budować wewnętrzny porządek w naszym kraju i służyć Polakom, ale też integrować nas z innymi.
Bycie posłem oznacza więc tyle, że te pozostałe cztery „wcielenia” i doświadczenia z nimi związane, także doświadczenie życiowe muszę przełożyć na szczególną staranność w pracy w Parlamencie.
Samorządność jednak w pani życiu zajmuje szczególne miejsce…
To prawda. Niezwykle wiele doświadczeń dała mi praca w samorządzie. Byłam wiceprezydentem, prezydentem, ale też radną Rady Miejskiej Jeleniej Góry. Uwierzyłam, a właściwie – zaufałam idei samorządu od samego początku jego istnienia. I samorząd nigdy mnie nie zawiódł. Mogę powiedzieć, że dla mnie „samorząd był srogim rodzicem”, bo nie pobłażał, nie był wyrozumiały, nie wybaczał błędów. Ale jeśli układałam sobie z nim relacje w pełnym porozumieniu, to dawał ogromną satysfakcję.
Jakiego rodzaju?
Samorząd – to zupełnie inna jakość i standard kontaktu z ludźmi. Rzadko do prezydenta i radnego przychodzi ktoś, kto jest szczęśliwy i niczego mu nie brakuje. To zrozumiałe. Przychodzą ci, którzy mają problem, a prezydent, czy radny jest najbliższą instancją, żeby się zwierzyć, żeby poprosić o pomoc.
W dodatku – jeśli przyjmiemy, że samorząd to wszyscy mieszkańcy określonej miejscowości, a tak przecież jest w istocie – najczęściej tej pomocy udzielamy, chociaż czasami wymaga to czasu. Umożliwienie spłaty zadłużeń komunalnych, oddalenie widma eksmisji, choć w świetle prawa byłaby zasadna, po prostu – danie jeszcze jednej szansy – to obowiązek samorządowych władz.
Z tego obowiązku starałam się wywiązywać i może dlatego, kiedy prosiłam o głos w wyborach parlamentarnych, to takie wsparcie otrzymałam i wciąż otrzymuję.
Kontakty z ludźmi wydają się być dla pani czymś bardzo ważnym...
Kontakty z ludźmi są nie tylko po prostu ważne, ale też pomagają w budowaniu wrażliwości i empatii. Trzeba się postawić w sytuacji konkretnego człowieka i jego konkretnego problemu.
Dla przykładu: dla prezydenta miasta niedostatek 300 – 400 mieszkań jest ogromnym zmartwieniem, ale dla pojedynczej rodziny brak mieszkania jest zupełną katastrofą. Tu nie wystarczy współczuć, tylko trzeba dać nadzieję, nawet jeśli odległą, to realną. I dotrzymać słowa. Wiarygodność jest podstawą pracy wszędzie a w lokalnych środowiskach szczególnie i zasada „jeśli obiecasz, to dotrzymaj, bo jeśli nie możesz dotrzymać – nie obiecuj” jest fundamentem.
Jako posłanka ma pani łatwiej?
Nie, ale moja sytuacja jest zupełnie inna. Oczywiście, podejmuję się dziesiątki interwencji poselskich w sprawach konkretnych ludzi, ale podstawowym zadaniem parlamentarzysty jest tworzenie prawa, siłą rzeczy ogólnego, służącego wszystkim.
Moje doświadczenia samorządowe są tu bezcenne, bo posłów – samorządowców nie ma zbyt wielu. A mam też doświadczenia z pracy w bankowości, bo pracowałam jako dyrektor banku i studiowałam bankowość europejską w Polskiej Akademii Nauk.
To solidna dawka doświadczenia zawodowego procentuje przy potrzebie analizy projektów ustaw. Jako posłanka widzę projekt dokumentu, a jako samorządowiec potrafię przewidzieć skutki jego wdrożenia w lokalnych środowiskach. Nie zawsze ostatnio są to dobre skutki, co widać na przykład w edukacji.
Dlaczego właśnie w edukacji?
W tym przypadku mogliśmy się przekonać, jak bardzo szkodzi niedopracowana ustawa i nieprzemyślana reforma. Rząd nie widzi problemów szkoły, dzieci, rodziców. Nie można wymagać od nauczyciela, pracującego o szóstej po południu, żeby był twórczy wobec dzieci, a od dzieci, żeby chciały się intensywnie uczyć.
To naprawdę nie było trudne do przewidzenia, a jednak takie najprostsze aspekty zlekceważono, wdrażając na siłę tzw. reformę, jak gdyby jej twórcy spieszyli się, by zdewastować istniejące struktury, zanim utracą tę możliwość. Bardzo żałuję, że nie mogliśmy temu skutecznie przeciwdziałać – dla dobra dzieci, szkoły i naszej wspólnej przyszłości.
Ubolewa Pani nad tym?
Żałuję, że tak się stało, ale trudno powiedzieć, że ubolewam. Robię swoje. Staram się własną, osobistą aktywnością zniwelować złe skutki takich rozstrzygnięć w tych wszystkich miejscach, gdzie mogę to realizować.
Nie tracę kontaktów z młodzieżą szkolną, choćby patronując Dolnośląskiemu Związkowi Narciarskiemu, Klubowi sportowemu „Karkonosze – Sporty zimowe” i bywając w szkołach. Zapraszam uczniów i nauczycieli do wizyty w Sejmie – myślę, że choćby przez poznanie miejsca i atmosfery obiektu, w którym powstaje prawo, taka wizyta staje się świetną lekcją obywatelską.
Czym jest dla Pani patriotyzm?
Patriotyzm kojarzę z przywiązaniem do kultury, historii, do poczucia potrzeby pracy dla kraju. Bieganie w koszulce ze znakiem Polski Walczącej, czy wytatuowanie sobie ogromnego orła w koronie na plecach, czy na ramieniu, przy lekceważeniu szacunku dla języka polskiego jest – delikatnie mówiąc – niezdarnym wyrażaniem patriotyzmu.
Patriotyzmem także – moim zdaniem – w świecie walczącym o przewagi gospodarcze, jest przygotowanie się do odpowiedzialnej pracy, zdobywanie kwalifikacji wyższych, niż mają rówieśnicy w Niemczech, Francji, czy w Anglii.
Wierzy Pani w ludzi?
Bardzo. Nie potrafię żyć bez ludzi, nie umiem trwać w bezruchu. I nie chcę. Dla mnie Karkonosze, Izery i Pogórze Izerskie i ludzie tu mieszkający to wciąż obszar krajobrazowych i osobistych odkryć. Dlatego wędruję i zapraszam do wspólnej wędrówki. Kontakt z przyrodą, a przy tej okazji poznawanie ludzi są dla mnie motywujące.
Lubię ludzi kreatywnych, dlatego od lat nie opuściłam żadnego Bolesławieckiego Święta Ceramiki, bo tu jest taka swoista kondensacja talentów i pracowitości. Założyłam w Sejmie Zespół Karkonosko-Izerski, skupiający ludzi zainteresowanych krajoznawstwem, promocją naszego regionu ale też tutejszym artystycznym rękodzielnictwem.
Sama znam setki osób, które zajmują się rękodziełem i najczęściej nie mogę się powstrzymać przed kupnem kolejnego pięknego przedmiotu. A wracając do pytania – czy wierzę w ludzi… Straciłam ojca w bardzo młodym wieku, poszłam do pierwszej pracy jeszcze jako osoba niepełnoletnia. Na studiach też pracowałam, bo po prostu musiałam się utrzymać.
Gdyby nie to, że spotykałam ludzi, którzy bezinteresownie mi pomagali, wspierali, to miałabym ogromne trudności. Dlatego staram się tę życzliwość, którą mi wtedy ofiarowano, oddać innym, którym jest potrzebna dzisiaj. Nie traktuję tego, jak jakieś moralne zobowiązanie – po prostu uważam, że tak należy.
Publikacja sfinansowana przez KKW Koalicja Obywatelska PO .N iPL Zieloni
mir.ko napisał(a):
Wykres daje do myslenia jak to możliwe ze te panstwa nie potrzebują wplywu podatkow od milionow obywateli.
Na szybkiego znalazlem ze wplywa na to i własna silna gospodarka (export) i niskie kredyty Banku Centralnego dla Rządu.
Nawet najmadrzejszy chyba niewiele tu ustawami zdziała w Sejmie
~~Szarobrązowy Kokornak napisał(a): Wszystkich zgnoicie!!! Najlepiej zagłosować na pana "który ma rodzinę w postaci kota i wszystko wie". Przesłoniło Wam oczy 500+. Dla Was liczy się tu i teraz. Zobaczymy jak Wasze dzieci i wnuki będą Was przeklinać w nieuchronnym czasie. Życzę powodzenia.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).