~~Karminowoczerwona Gęsiówka niezalogowany
18 kwietnia 2021r. o 14:17
Gdy czytam pełne ignorancji wypociny pożal się Boże "znafcuff" pod tym tematem, to nie wiem, czy się śmiać, czy płakać. Uświadomcie sobie wszyscy, że:
1. Budynki klinkierni w Ołdrzychowie zostały wpisane do rejestru zabytków jakieś 10 lat temu na wniosek służb konserwatorskich, gdy właścicielem był jeszcze koncern Jopka, by zapobiec ich wyburzeniu lub przebudowie bez nadzoru linii produkcyjnej (czytaj: "wyburzeniu i postawieniu w tym miejscu nowych budynków") . Spowodowało to spadek atrakcyjności inwestycyjnej terenu, bo żaden przedsiębiorca z Polsce nie chce się kopać przy modernizacji budynków przemysłowcych z konserwatorem zabytków (chyba że przerabia je na modne lofty, ale Nowogrodziec to nie Łódź i mieszkania w takich zespołach nikogo tu nie będą kręcić). Po upadku Jopka zakład trafił do innej prywatnej firmy, ale problem pozostał. Obiekty nie są używane, ani nadzorowane. Popadły w ruinę przez brak nadzoru i częste pożąry, wywołane przez "nieznanych sprawców".
2. Zgodnie z przepisami ustawy, obowiązek opieki nad zabytkami i utrzymywania ich w odpowiednim stanie spoczywa na właścicielach. Właściciel zakładów na Ołdrzychowie ma to w nosie, bo teren nie jest atrakcyjny inwestycyjnie ani dla niego, ani dla innego właściciela (czyt.: żaden inwestor się nie skusi, b o będzie miał problem wyburzeniem). Na ręku mu może być nawet, że obiekty niszczeją i popadają w ruinę, bo może liczyć, że za jakiś czas będa już w stanie "śmierci technicznej" i dostanie zgodę na ich wyburzenie, a wtedy tereny zyskają na atrakcyjności. TO jednak nie jest wcale takie proste. Skreślenia zabytków z rejestru może dokonać tylko minister kultury, co jest poprzedzone długotrwałą procedurą, dla nikogo niewygodną, bo pokazującą porażkę systemu, a porażek nikt nie lubi. Sprawa jest zawsze głośna na całą Polskę i nie przynosi nikomu reklamy, a najbardziej dostają po d.pie służby konserwatorskie, bo nie dopilnowały zabytku i nie zrobiły nic, by go ratować oraz... właściciel, bo to on miał obowiązek dbać o zabytek, a jak nie był w stanie - to go się zrzec (tak, tak). Moźe się więc okazać, że zamiast dostać zgodę na wyburzenie, właściciel w trakcie takiego postępowania... straci obiekty, któe mu zostaną administracyjnie odebrane z powodu dopuszczenia do zniszczenia i dostanie do tego solidną grzywnę.
3. Burmistrz i gmina nic do budynków nie ma, bo to własność prywatna. Oczywiście, może się starać o przekazanie zabytków gminie (o ile wiem, postulował taki plan, gdy właścicielem tego był jeszcze Jopek, ale nie wiem, na ile się w to rzeczywiście zaangażował). Może też dofinansować prace konserwatorskie przy zabytku, ale woli środki przeznaczać na zabytki już służące społeczności i będące własnością instytucji społecznych (np. kościoły) i trudno mu się dziwić. Zresztą w Ołdrzychowie właściciel żadnych prac nie prowadzi i prowadzić nie zamierza, więc i dofinansowywać nie byłoby czego. Bez sensu jest tak czy siak atakować burmistrza za stan zakładu w Ołdrzychowie, jak to robią "mędrki" z opozycji, bo to poza jego kompetencjami. Jak już chcecie, to "dokopcie" mu za olewanie stanu technicznego ruin po klasztorze, które też są zabytkiem, ale stanowiącym własność gminy, a za stan zabbytku odpowiada, jak rzekłem, właściciel. 6 czy 7 lat temu mur oporowy przy ulicy się zawalił, kamień zebrano i zdeponowano, a osuwisko zabezpieczono prowizorycznie konstrukcją drewnianą i ta prowizorka, jak to w Polsce, stoi do tej pory. I będzie stała, póki się znów nie zawali, pozostaje tylko mieć nadzieję, że nikomu nic się wtedy nie stanie.