Czym żyli bolesławianie równo sto lat temu?

Odpowiedź na to pytanie znajduje się w wydaniu bolesławieckiej gazety z 21 czerwca 1922 roku.

Widok z wieży kościoła (fot. BiODiD)

REKLAMA

Bolesławiec ma to szczęście, że zachował się ogromny zasób jego przedwojennej prasy lokalnej, sięgający nawet do połowy XIX wieku. W czasach niemieckich gazetą numer 1 w powiecie bolesławieckim był niewątpliwie dziennik Bunzlauer Stadtblatt, wydawany pod auspicjami wpływowej rodziny Fernbachów. W 1922 roku ich gazeta stawiała przed sobą bardzo ambitne cele, choć wyraźnie uderzała w nią rosnąca inflacja. Poza działem nowości z miasta i powiatu publikowano tam liczne doniesienia z całego Śląska, Niemiec, a nawet z szeregu krajów zagranicznych, w tym z Polski. Przechodząc jednak do sedna - czym żył Bolesławiec dokładnie sto lat temu? 

W pierwszej kolejności bolesławianie otrzymali kolejne informacje o wycofywaniu się wojsk alianckich z Górnego Śląska. Było to pokłosie zorganizowanego tam rok wcześniej plebiscytu oraz III powstania śląskiego, w wyniku których region podzielono między Polskę a Niemcy. Czytelnicy mogli się dowiedzieć, że dwa dni wcześniej Niemcy ponownie przejęli kontrolę nad Kluczborkiem i Głogówkiem, a przekazane Polakom Katowice opuściła francuska misja wojskowa. Informowano także o kolejnym już kryzysie rządowym w Polsce - kilkanaście dni wcześniej do dymisji podał się II rząd Antoniego Ponikowskiego i wciąż nie wybrano nowego. 

Ze spraw lokalnych dość istotne było ostrzeżenie, że w Świętoszowie do 19 lipca będą trwały próbne strzelania. Wobec napiętej atmosfery związanej z wkraczaniem Wojska Polskiego na Górny Śląsk wcześniejsze ostrzeżenie, że w Bolesławcu będzie słychać huk dział, było jak najbardziej zasadne.

Z bardziej optymistycznych wieści - Męskie Towarzystwo Gimnastyczne w Bolesławcu zapraszało do udziału w weekendowej wycieczce na szczyt Ostrzycy Proboszczowickiej. Uczestnicy planowali przejść 24 czerwca z Bolesławca do Raciborowic Górnych, stamtąd przejechać koleją podmiejską do Nowej Wsi Grodziskiej i następnego dnia powędrować stamtąd na Ostrzycę. Niestety, redakcja nie poinformowała, kiedy i jak gimnastycy zamierzali stamtąd powrócić. 

Bunzlauer Stadblatt dbała za to o ekologię. Mieszkańcom stanowczo zalecano, aby nie deptali pól kukurydzy i rosnących między kolbami kwiatów, co może oznaczać, że wielu bolesławian, zwłaszcza najmłodszych, miało w tym względzie sporo na sumieniu. Zwrócono się nie tylko do rodziców małych Bunzlauerów, ale nawet do ich nauczycieli, aby zwracali swoim podopiecznym uwagę, że kwiatków nie wolno deptać i zrywać. 

Na zakończenie dodam, że Bunzlauer Stadtblatt postanowiła wykazać się lokalnym patriotyzmem i lekko zadrwić ze stolicy Dolnego Śląska. W krótkiej notce prasowej zaakcentowano, że w Bolesławcu już kilkukrotnie udało się zapobiec skokowemu wzrostowi cen gazu, podczas gdy wrocławska Rada Miasta dopiero obradowała nad tą niewątpliwie palącą sprawą. 

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że pewne poruszane przed stu laty zagadnienia brzmią bardzo znajomo. W Świętoszowie nadal trwają strzelania, aczkolwiek teraz odpowiada za nie Wojsko Polskie - zgodnie z ówczesnymi obawami dolnośląskich Niemców. Nie wiem, czy bolesławianie zrywają kwiaty z pól kukurydzy tudzież innego rzepaku, ale jeśli ktoś tak robi, to ponawiam apel sprzed stulecia, aby tego zaprzestał. Obecnie w mediach pojawiają się już nie takie nazwy, jak Katowice czy Kluczbork, a raczej Chersoń i Siewierodonieck, co jednak nie umniejsza powagi sytuacji politycznej i militarnej, w jakiej się wszyscy znaleźliśmy po 24 lutego. O wzrostach cen nie będę nawet nadmieniał, bo choć na Bolcu częściej możecie przeczytać o wzroście cen paliw, niż gazu, drożeje generalnie wszystko. 

Źródło:

- "Bunzlauer Stadtblatt", nr. 143 (71/1922).