Dla mnie Bardo jest bardzo bliskie - wiąże mnie z tym urokliwym miasteczkiem mnóstwo wspomnień, miałem tam też odległych krewnych, a malowniczy przełom Nysy Kłodzkiej to jedno z najpiękniejszych miejsc w naszym kraju. Wielokrotnie spacerowałem po Górach Bardzkich, miałem też okazję widzieć z bliska największy skarb tego miasta - wczesnoromańską rzeźbę Matki Bożej Bardzkiej, datowaną na okres między 1018 a 1060 rokiem.
Bardo i jego okolice nie są tak medialne, jak Kłodzko czy Stronie Śląskie, ale zniszczenia też są tam ogromne. Po powodzi byłem tam już trzykrotnie. Na szczęście nie została zalana centralna, najstarsza część Barda, ale w części południowej i zachodniej woda zalewała domy (i szkołę) aż po pierwsze piętro. Znajdująca się między Bardem a Kłodzkiem Opolnica wygląda, jak to określiła jedna z mieszkanek tych stron, gorzej niż po przejściu frontu, bo wtedy na domach zostawały ślady po kulach, a teraz całe kondygnacje są zdewastowane. Niektóre najbardziej zniszczone domy nadają się już tylko do rozbiórki.
W podbardzkiej Opolnicy (która w czasach niemieckich nazywała się tak samo, jak nasz Żeliszów - Giersdorf) wielka woda zalała, między innymi, gospodarstwo agroturystyczne Chrobrówka, w kilka godzin pozbawiając jego właściciela nie tylko biznesu, ale też mieszkania. Na szczęście szybko znalazło się wielu ochotników, którzy pomagali w pracach porządkowych. Trzeba było wyciąć kilkadziesiąt drzew i drzewek, oczyścić brzeg rzeki (co nadal się nie udało), wyrwać deski podłogowe, usunąć całe fragmenty elewacji i wyciągnąć z cuchnącego szlamu nieliczne nadające się jeszcze do wykorzystania przedmioty. Znaleźli się ludzie dobrej woli, którzy przywieźli namiot weselny, dziś służący jako tymczasowy magazyn materiałów budowlanych. Wyzwaniem było oczyszczenie rozległej posesji z naniesionego przez wodę toksycznego szlamu. Przed właścicielem jeszcze wielomiesięczna odbudowa, ale jak sam zapewnia, jego Chrobrówka będzie jeszcze piękniejsza, niż przed powodzią.
W gminnym Bardzie część mieszkańców sprząta po powodzi. Kilka dni temu byłem w pięknej, poniemieckiej willi, w której piwnicach wciąż jeszcze zalegały resztki szlamu. Czymkolwiek ten szlam jest, obrzydliwszej substancji nigdy nie widziałem i chyba już nie zobaczę. Piwnice i parter nadal są potwornie zawilgocone, woda doszczętnie je spustoszyła, ale na szczęście właścicielom udało się uratować przynajmniej część swoich narzędzi. Wielka szkoda, że woda pogorszyła stan rosnącej przed willą stuletniej brzozy, która już na pierwszy rzut oka wygląda jak uschnięte Białe Drzewo Gondoru. Woda zalała wszystkie budynki przy tej ulicy oraz przy kilku sąsiednich. Całkowicie zalany został sklep Kredens Babci Heli, woda zalała też pocztę i parter ośrodka kultury, a oprócz tego zalała warsztat miejscowego rzeźbiarza, Jana Giejsona.
Wielu mieszkańców, których powódź nie dotknęła, angażuje się w pomoc powodzianom. Gdy byłem tam kilka dni po powodzi, zawędrowałem do bardzkiej piernikarni państwa Topolanków, którzy jak usłyszeli, że stojący przed nimi obcy facet ze szpadlem przyjechał pomagać, od razu zorganizowali mi transport do Opolnicy. Topolankowie nadal pomagają także innym wolontariuszom i powodzianom, a swoją pomoc oferuje też klasztor redemptorystów, opiekujący się miejscową bazyliką - zakonnicy nieodpłatnie nocują w swoich murach potrzebujących tego wolontariuszy, organizują też ogólnopolskie zbiórki darów dla swoich zalanych sąsiadów. Z okien ich klasztoru dobrze widać spustoszone brzegi Nysy Kłodzkiej, oczyszczane właśnie z gruzu i powalonych drzew przez wojsko i wotowców. W pomoc powodzianom angażuje się też wielu innych mieszkańców miasta, poświęcając na to często niemal cały swój wolny czas.
Dziewięć kilometrów dalej porażające wrażenie robi centrum Kłodzka, miasta, w którym przed powodzią bywałem wielokrotnie. Zalewanie Kłodzka widziałem w mediach, ze zgrozą obserwując, jak woda wlewała się na kolejne ulice i przelewała się wartkim nurtem przez żelazny most, łączący stację kolejową z Wyspą Piaskową. W miesiąc po powodzi udało się już uprzątnąć wiele gruzu i śmieci, ale nadal roboty jest tam mnóstwo. Wyspa Piaskowa jest doszczętnie zdewastowana, ulice nadal są brudne, a wiele okien straszy wybitymi futrynami i pustymi pomieszczeniami za nimi.
Nigdy nie zapomnę dużego sklepu z pamiątkami przy kościele franciszkanów, w którym byłem tuż przed powodzią. Z braku czasu nie kupiłem tam wtedy kilku pocztówek. Planowałem odwiedzić Kłodzko w październiku, więc pomyślałem, że przecież ten sklep nadal tam wtedy będzie. Cóż. Przyjechałem. Zastałem wybite okna, ślady zalania po pierwsze piętro, kompletnie ogołocone wnętrze i skute tynki. Nauczka że, jak uczy Ewangelia, nie znasz dnia ani godziny.
A propos Ewangelii. Postępuje porządkowanie barokowego kościoła franciszkanów, który powodzie zalewały już wielokrotnie. We wrześniu w jego nawie głównej ciężkie kościelne ławy dosłownie pływały, a stojący na jednym z bocznych ołtarzy św. Jan Nepomucen niemal napił się wody, bo tak była ona wysoka. Skuto już sporo tynków, część ołtarzy bocznych wróciła na swoje miejsce, a solidna taśma wskazuje, jak blisko napicia się wody był popularny na Śląsku patron mostów. Podobnie jak w Bardzie i jego okolicach, Kłodzko czeka długotrwała, szeroko zakrojona odbudowa.
Gdy się spaceruje po Kłodzku, ogromne wrażenie robią pustki na ulicach. Już kilkukrotnie zwiedzałem twierdzę kłodzką, ale nigdy nie było tam tak pusto. Nawet gdy zaszedłem do restauracji w rynku, panowała tam specyficzna cisza, jak gdyby goście nie uznawali za stosowne głośnego śmiania się i podnoszenia głosu. Zarówno Kłodzko, jak i Bardo są już bezpieczne, można zwiedzać te miasta, ale wiele osób boi się tam jechać, nie mając pewności, co tam zastaną i być może wyobrażając sobie miasta spustoszone niczym Wrocław po II wojnie światowej.
Okolice Kłodzka i Barda żyją z turystyki, więc te pustki budzą w miejscowych ogromne obawy. Gdy się z nimi rozmawia, wielu podkreśla, że mimo tragedii, jaka dotknęła te tereny, można tam bezpiecznie przyjechać, a zwiedzanie zalanych regionów będzie dla nich ogromną pomocą. Przyjeżdżający turyści zostawiają tam pieniądze, a jednocześnie pomagają w promocji tych stron i nagłaśnianiu różnych akcji pomocowych. Im mniej turystów, tym większe zagrożenie dla tych lokalnych biznesów, które w samej powodzi nie ucierpiały, ale teraz mogą być zagrożone. I to mimo tego, że wiele zabytków można bezpiecznie zwiedzać, bo znajdowały się poza zasięgiem wielkiej wody. Bazylika w Bardzie czy twierdza w Kłodzku są tego dobrymi przykładami.
Nadal można spacerować po Górach Bardzkich, Bystrzyckich i Sowich, da się też bez większych trudności znaleźć nocleg w takich miejscowościach, jak Bardo, Bystrzyca Kłodzka, Gorzanów, Międzygórze czy Kamieniec Ząbkowicki i Kłodzko. Bardzo potrzebni są tam też wolontariusze, którzy czy to pomogą w pracy fizycznej, czy też przywiozą dary humanitarne, szczególnie materiały budowlane.
W naszej części Dolnego Śląska pomoc turystów i wolontariuszy też się przyda. Bolesławiec nie został znacząco zalany, ale nas też może dotknąć turystyczna posucha, bo ktoś z innej części Polski nie będzie sprawdzać, która część Dolnego Śląska została zalana, a która nie. Pomoc nadal jest potrzebna w Trzebieniu, a turyści bardzo przydadzą się chociażby w Jeleniej Górze, Wleniu, Gryfowie i Lwówku. Na pewno mile widziani będą turyści w Karkonoszach, zwłaszcza póki pogoda pozwala na górskie wędrówki.
~~Ochrowa Miodunka napisał(a): Gdzie jest 100 mln zł
panie Piotrze Roman ?
~~Ochrowa Miodunka napisał(a): Gdzie jest 100 mln złł
panie Piotrze Roman ?
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).