Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Poezja. Wiersze ulubione.

~aa niezalogowany
22 lutego 2015r. o 16:04
:)
M. Białoszewski
Krajobraz jako oko

elipsy
takt takt
punktualny
taniec
na osi

figuralność w niebo
amonitem

zakrzywienia
jako kolej rzeczy
i atmosfera
i naciek

czynność

krystalizacja
kroić - to mijanie
z powiewu - wielomasyw

rozsypka
zero - powieka
zero - w ruch!
zero! soczewko!

horyzont
bliżej - szczep
dwustóg
spiętoczub
dwurożec

patrzę
promienieje
jajo bez wyjścia

panorama bije
wypuklenie
z oka

tworzenie oglądanego

czwarty
na dowód oka
wymiar

tworzy
oglądane
oglądanego

****

Marina Cwietajewa
Jeśli by dusza rodziła się skrzydlata...


Jeśli by dusza rodziła się skrzydlata —
Co jej po dworach — i co jej po chatach!
Co tam Czyngis-chan i co tam jej — Orda!
Nie mam na świecie większego wroga
Niż dwóch bliźniaków w jedności litych:
Głód ludzi głodnych — i sytość sytych!

***


Dla wierszy moich, tak wcześnie
pisanych
Iż nieświadoma byłam, że to - słowa
poety,
Co wytrysnęły ze mnie, jak strugi
z fontanny,
Jak snopy iskier z rakiety,

I wtargnęły, jak diabliki pełne wesołości,
Do świątyni, gdzie śniłam w dymie
kadzidlanym,
Dla wierszy moich o śmierci i młodości
- Dla wierszy nie czytanych! -

Poupychanych w zakurzonych
magazynach
(Bo nie było i nie ma na nie amatora!)
Dla wierszy moich, jak dla szlachetnego
wina,

Jeszcze nadejdzie pora.

:)
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
5183
magnum44
22 lutego 2015r. o 22:44
:)



Heinrich Heine
Ludzie głupi! ludzie ślepi!...

Tłumaczenie: Adam Mieleszko-Maliszkiewicz


Ludzie głupi! ludzie ślepi!
Świat złożony z gadzin, z lisów!
Śmią zarzucać, żeś fałszywa,
Pełna gniewu i kaprysów.
Głupi ludzie, ślepi ludzie —
Zziębłym sercem, duszą chorą
Nie pojmują, jakim ogniem
Pocałunki z ust twych gorą.



Heinrich Heine
Łzy me wzrastają kwiatami...

Tłumaczenie: Adam Mieleszko-Maliszkiewicz


Łzy me wzrastają kwiatami
Wonnymi wiosny słodyczą,
Westchnienia moje przechodzą
W natchnień melodię słowiczą.

Kochaj mię, dziewczę! Ja kwiatów
Zniosę ci pełne koszyki.
Pod twe okienko się zlecą
Z całego świata słowiki.




Heinrich Heine
Wiosennej nocy wzrok powłóczysty...

Tłumaczenie: Aleksander Kraushar


Wiosennej nocy wzrok powłóczysty
Pociechę duszy twej niesie.
Jeśli cię miłość z wyżyn strąciła,
Ona cię znowu podniesie.

Z liści wysmukłej zielonej lipy
Pieśń Filomeli w dal spływa;
Gdy śpiew jej cudny pierś mą przenika,
Do lotu dusza się zrywa.



Heinrich Heine
Któż to misterne stworzył zegary...

Tłumaczenie: Lucjan Siemieński

Któż to misterne stworzył zegary,
Kto czas pokrajał w godziny, miary?
Człek to być musiał zimny i dziki,
W głuchą noc grudnia liczył on pewnie
Świerszczów ćwierkania, puszczyków krzyki
I kołatanie robaczka w drewnie.
Kto pocałunku stworzył słodycze,
Kto ogień przelał w usta dziewicze?
O, człek ten nosił ogniste serce!
W pięknym miesiącu maju to było;
Powypływały kwiatów kobierce,
Śpiewał chór ptaszków, słońce świeciło!
:)

Niczego w życiu nie należy się bać, należy to tylko zrozumieć. M.S.C.
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
23 lutego 2015r. o 15:30

Zmierzch bogów
Harry Heine
Wiersz ze zbioru Księga pieśni
przeł. Aleksander Michaux


Maj przybył! Przybył z słońcem jak złoto świecącym,
Z swym jedwabnym zefirem i tchnieniem duszącym
I przywabia ponętnie świeżymi kwiatkami,
Pozdrawia niebieskimi fijołków oczami.
I przepyszny kobierzec, misternie utkany
Z złotych świateł i rosy, rzucając na łany,
Przywołuje nań zewsząd rój człowieczych dzieci,
Który z śmiechem radości posłuszny mu — leci.
Mężczyźni kładą świeże pludry nankinowe
I z lśniącymi guzami fraki szafirowe;
Młódź piękna w biel się stroi, barwę swojej sławy,
Młódź pod nosem zakręca wąsików objawy,
A miejskie wierszoroby do kieszeni kładą
Szkiełka, papier, ołówki i całą gromadą
Wszyscy z gwarem radości biegną za rogatki
I tam, ległszy na brzuchach, zrywają pstre kwiatki.
Dziwią się, że tak pilnie rosną sobie drzewa, .
Słuchają, jak rój ptasząt ucieszony śpiewa,
I z piersi ich wezbranych okrzyki zachwytów
Lecą w górę, het, aż tam! do jasnych błękitów.

I do mnie maj też przyszedł. Zapukał trzykrotnie
Do drzwi i rzekł: „Maj twoją odwiedza samotnię,
Wybladły marzycielu, pójdź w moje objęcia!”
Lecz jam mu odrzekł przez drzwi na słodkie zaklęcia:
„Próżno, niemiły gościu, wołasz mnie do siebie,
Ja bowiem, zwodzicielu, znam na wylot ciebie
I cały ustrój świata, o tak, znam za wiele,
Z chorej mej duszy dawno pomknęło wesele
I serce moje szarpią wciąż cierpień pazury,
I widzę wszystko, wszystko, przez te grube mury:
Ludzkie domy i ludzkich serc ciemne głębiny,
I w jednych, jak i drugich fałsze, zdrady, winy;
Na obliczach ich czytam, co myślą w skrytości,
Odkrywam pod dziewczyny rumieńcem skromności
Przenamiętnej rozkoszy pragnienie palące,
A na łbach mędrków dzwonki pajaca szydzące.
O tak, ja w tego świata olbrzymiej przestrzeni
Prócz kuglarskich obrazów i powiewnych cieni
Nie widzę nic i ciągle zapytuję z żalem,
Czy on domem wariatów jest, czy też szpitalem?
Oczy moje przenikły ziemi piersi czarne
Niby szybę z kryształu i lśnią mi poczwarne,
Straszne, okropne dziwy, które maj daremnie
Pragnie skryć i swym czarem zasłonić przyjemnie.
Widzę w grobach, z oczami w kole, wyciągniętych
Bladych trupów, z rękami na piersiach wpadniętych,
I plugawe robaki, co im z ust wciąż liżą
I obwisłe przy kościach reszty ciała gryzą.
Widzę syna, co spieszy z piosenką radosną
Na grób swojego ojca, na schadzkę miłosną,
I tam z swą zalotnisią siada — i złośliwie
Blade kwiaty się śmieją, słowik przeraźliwie
Wrzeszczy, a ojciec budzi się z licem złowieszczem,
I matka ziemia wzdryga się boleści dreszczem.

O biedna, biedna ziemio, ja znam twe cierpienie,
Widzę, jak ci pierś palą trawiące płomienie,
Jak z żył twych krew gorąca nieustannie bije
I z ran otwartych ogień i dym się wciąż wije.
Widzę synów twych: straszna olbrzymów gromada
Machając pochodniami z przepaści wypada
I wściekłe wyjąc hymny, pełne (klątw i zgrzytu,
Po żelaznych drabinach drze się do błękitu.
A w ślad za nimi pełza reszta karłów z wrzaskiem;
Gwiazdy podruzgotane odpadają z trzaskiem;
Złote zawiasy łamią ciosy rąk zuchwałych
I spada w dół strącony rój aniołów białych.
A blady władca siedzi na tronie — i z głowy
Zdarłszy promienny diadem — wyrywa włos płowy,
I coraz bardziej zbliża się zastęp szalony
Z krzykiem, w dal swych pochodni ciska grad czerwony,
A karły zaś za włosy pochwyciwszy wleką
Aniołów i biczami ognistymi sieką.
A strwożeni uchodzą przed napaścią ową
I mój anioł kochany z twarzą liliową,
Jasnowłosy, na ustach z miłością bez końca
I oczyma lśniącymi jak lazur od słońca —
Ucieka, i na niego karzeł czarny, krzywy
Wpada, zdziera płaszcz jasny i szarpie, krwi chciwy,
Zębami białe ciało i krzyk straszny w dali
Wyje jak huk piorunów, z łoskotem się wali
Wszystko, niebo i ziemia, i w szatach ciemności
Stara noc wpada w głuchych przestrzeniach nicości.
:)

Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
23 lutego 2015r. o 21:19
Ja z wielką przyjemnością pozostanę przy Adasiu ;)

Adam Asnyk - Oda

W ciemności czasów,
Wśród krzywd i gwałtów kolei złowrogiej,
Wśród krwawych o łup zapasów,
Wśród nienawiści i trwogi,
Nad grozą powszechną bytu,
Nad dzikim żyjących zgiełkiem,
Jak gwiazda na tle błękitu,
Niebiańskim płonie światełkiem
Miłość, co całej królując naturze
I słodsze budząc pragnienia,
Ucisza walki... i burze
W jasność przemienia.

Cichą ponętą,
Pociągiem zmysłów i czarem rozkoszy
Srogość łagodzi zawziętą,
Zajadłość zemsty rozproszy...
Gdy usta ogniem zapali
I pocałunkiem połączy,
To z ust płonących korali
Do serca słodycz przesączy
I z miłosnego kochanków uścisku
Wytwarza węzeł wśród świata,
Który przy wspólnym ognisku
Wrogów pobrata.

Z namiętnych zmysłów upojeń,
Z cielesnych pragnień i szału,
Dnieje świt uczuć i rojeń,
Brzask ideału;
I płomień żądzy znikomej
Blaskami coraz jaśnieje czystszemi,
Ogarnia światów ogromy,
Niebiosa zbliża ku ziemi.
Coraz to głębiej w sferę ducha sięga,
I w sercu, co z wolna mięknie,
Rozmiłowanie w nieśmiertelnym pięknie
Szczepi miłości potęga.

Coraz to wyżej i dalej
Chór duchów wiedzie skrzydlaty
I na kształt świetlanej fali
Przenika światy.
Tchnieniem harmonii i zgody
Boski porządek z zamętu dobywa,
Wiąże plemiona i rody
W jednej całości ogniwa;
Nie tylko samą rozkoszą nietrwałą
Sercom napawać się każe,
Lecz uczy wznosić dla Bóstwa ołtarze
I jego oddychać chwałą.

Po szczeblach stopniowych przemian,
Na idealnej podnosząc się zorzy,
Zwycięska miłość dla ziemian
Najsłodsze dary swe mnoży;
W stubarwne mieniąc się blaski,
Cierpiącej, znękanej rzeszy
Litości, pociechy, łaski
Promienie rozsyłać śpieszy.
Spod stóp jej wszystkie uczucia wy kwitną,
Zdobiąc owiane jej tchnieniem istoty -
I poryw serca staje się już szczytną
Miłością prawdy i cnoty.

Świat się zaludnia powoli
Orszakiem czystych, szlachetnych postaci,
Co cudzej służą niedoli,
Dla szczęścia pracują braci.
Synowie światła i chwały,
Jasne półbogi się wznoszą,
Którym kochanką świat cały,
A poświęcenie rozkoszą...
I idą własną ofiarować mękę
Z wielkiej dla istot cierpiących miłości,
Dobra i prawdy zapalać jutrzenkę
W ogniu duchowej wolności.

dobrej nocy :)

<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
23 lutego 2015r. o 22:02
A szkoda.. Harry ma dość ciekawy zbiór poezji ;)

Mewę drżącą, mewę białą...
Wiersz
Heinrich Heine, przeł. Maria Konopnicka


Mewę drżącą, mewę białą
Ściga w locie moje oko;
Ponad ciemną morza tonią
Księżyc stoi tak wysoko!

Reja krwawa, rekin srogi
Wietrzą z morza za posoką.
Mewa w dół i w górę śmiga —
Księżyc stoi tak wysoko!

O ty droga duszo lotna,
Strach przejmuje cię głęboko:
Nazbyt bliską jest toń morza —
Księżyc stoi tak wysoko!

:) Ale Adaś to nasz ;) Polak

Uśmiech
Asnyk Adam

Na wstępie życia, przez dobre anioły
Zesłany w darze niewinnemu sercu,
Na ustach uśmiech zjawia się wesoły,
Igra jak motyl na łąki kobiercu

Tak łatwo leci, tak swobodnie wschodzi,
Nie potrzebując jeszcze nic dla siebie -
Sama go jasność chwil porannych rodzi
I świeżość wiosny rozlana po niebie

Później ten uśmiech głębsze bierze piętno,
Za marą szczęścia i piękności leci,
Melodią uczuć dźwięczy już namiętną,
Ogniem zachwytów i pożądań świeci.

Utracił spokój niewinności błogi
I falą wzruszeń gwałtownych wybucha,
I na rozstajne wylatuje drogi
Wśród krwi podszeptów i porywów ducha.
A gdy się w ciemnych przepaściach zabłąka,
Przejdzie zawodów kolej i zwątpienia,
Wtedy, ach! dziwną goryczą przesiąka

l na szyderczy uśmiech się zamienia.
I twarz złośliwym wykrzywia wyrazem,
Którym chce dusza urągać zatruta...
I brzmi boleśnie i złowrogo razem,
Jak rozstrojonej harfy dzika nuta.

Lecz i ten uśmiech, co swe rany smaga,
I świat wyszydza, i światu się skarży,
Rozwieje życia surowa powaga -
Nie da mu powstać na szlachetnej twarzy.

Wtedy znów ponad smutkami wszystkiemi
Litośny anioł, który nas osłania,
Przysyła uśmiech ostatni na ziemi,
Uśmiech dobroci, uśmiech pobłażania.

:)

Tym, którzy smutni
Asnyk Adam

Tym, którzy smutni, którzy zgnębieni
W milczeniu tylko i cierpią, i giną,
Tym dla serc trzeba jaśniejszych promieni
Nad idealną świecących krainą,

Im zimne słowa mędrców nie wystarczą
I praw koniecznych bezwzględna powaga
Nie będzie dla nich osłoną ni tarczą,
Gdy serce gwałtem szczęścia się domaga.

Trzeba im pociech, których nie da życie;
Trzeba anielskich uśmiechów w błękicie;
Trzeba litosnej nad światem opieki;
Trzeba miłości wiecznej, choć dalekiej...

;)
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
24 lutego 2015r. o 14:00
~aa napisał(a): A szkoda.. Harry ma dość ciekawy zbiór poezji ;)

Heinrich Heine


Tak, i jeszcze do niego powrócę :) Adam Asnyk jeszcze się nie wyczerpał, a ja lubię dokładnie się wczytywać w każdego zaproponowanego poetę :)

więc... jeszcze Adaś? Bo to była znakomita propozycja ;)

Adam Asnyk - Na zgon poezji

Nie! nie umarła, jak to próżno głoszą,
Ta jasnych krain pani i królowa,
Co serca ludzkie napawa rozkoszą;
Żaden ją grabarz pod ziemię nie schowa,
Nie stłumi natchnień, które pierś jej wznoszą,
Nie skazi wdzięku cudownego słowa,
Bo nim ją w piasku mogilnym pogrzebie,
Już z nową jutrznią zabłyśnie na niebie.

Ci, którzy mówią ciągle o jej zgonie,
Czyliż nie wiedzą, że ma żywot wieczny
W piersiach ludzkości i w natury łonie?
Że się odnawia w jasności słonecznej,
W ogniu młodości, co wieczyście płonie
I czarodziejsko w jeden węzeł splata
Marzenia ludzi z pięknościami świata?

Czyliż nie wiedzą, że ona jest wszędzie
Rozlaną w całej błękitów przestrzeni,
Że ciemnych jaskiń przenika krawędzie
I świeżym liściem w gruzach się zieleni,
A choć zużyte porzuci narzędzie,
Choć dawne swoje koryto odmieni,
To w nowych myślach, uczuciach lub czynie
Naprzód z wezbranym prądem życia płynie?

Na cóż więc trwoga o jej przyszłe losy?
Czyliż zabraknie wiosennych błękitów?
Czyliż zabraknie łez ożywczej rosy,
Snów bohaterskich, miłosnych zachwytów?
Czyliż ucichną tajemnicze głosy
Stłumionych pragnień i rozpaczy - zgrzytów
I czyliż wszystko w nicość się rozwieje,
Co żywi całych pokoleń nadzieje?

Nie! nic nie zginie z uczuć przędzy złotej,
Choć wzór powolnej ulegnie przemianie -
Zawsze tak samo młodych skrzydeł loty
Wzbijać się będą nad ciemne otchłanie;
Zawsze te same słowicze tęsknoty
I żądza szczęścia ta sama zostanie
I sercom ludzkim śpiewną da wymowę;
Dźwięki tak znane, a tak wiecznie nowe.

Niewczesne wasze żale, o wróżkowie,
Co nieśmiertelnej śmierć wróżycie pewną;
Ona się w martwym nie zamyka słowie,
Nie jest zaklętą w marmur ani w drewno,
Lecz ma sklepienia niebios za wezgłowie,
A na usługi sfer harmonię śpiewną,
I rządzi z góry sercem niewolnika -
Jak chce, zstępuje - i kiedy chce, znika.

Ona żyć będzie, choć jej oddźwięk zgłuchnie
W lutniach śpiewaków i sercach słuchaczy,
Ona w grobowym przechowa się próchnie,
Przetrwa mrok zwątpień i burzę rozpaczy
I świeżym ogniem w przyszłości wybuchnie,
I znowu świat ją schodzącą zobaczy,
Biorącą berło, by rządzić wszechwładnie,
I znów z miłością do nóg jej upadnie.

Ta trumna, którą do grobu składacie,
Zawiera tylko kształt jej już przeżyty,
Uwiędłe kwiaty na jej ślubnej szacie,
Woń znikającą, lutni dźwięk rozbity,
Wolno wam płakać po kochanki stracie,
Co w was młodzieńcze budziła zachwyty,
Ale nie wolno orzekać - że ona
Dla serca ludzi na zawsze stracona.

Wy się nie troszczcie o nią - o wróżbici!
Bo ona w piasku mogilnym nie leży,
Lecz dawnych marzeń potargane nici
Przerabia w ciszy na strój inny, świeży,
W którym znów serca stęsknione zachwyci
Nowych kochanków i nowych rycerzy.
Nie płaczcie nad nią, bo ona w obłoku
Na chwilę tylko uszła ludzi wzroku.

miłego popołudnia :)



Dopisane 24.02.2015r. o godz. 14:00:

Adam Asnyk - Ci, którzy jasność...

Ci, którzy jasność żegnają zniknioną,
Gdy burza całe zniweczyła żniwo
Nad spustoszoną rozpaczając niwą,
Myśląc, że wszystko ciemności pochłoną,

Dalszych rozkwitów mrożąc siłę żywą,
Tymczasem pod tą ciemności osłoną,
Pod dobroczynną martwości pokrywą,
Tysiącem kiełków drży już ziemi łono.

Ręką natury rozrzuconych skrzętną,
W spowiciu nocy, w zimowej zamieci,
Bijące wewnątrz nie ustaje tętno.

I życie w głębi walką wre namiętną,
By się wydobyć, kiedy je oświeci
Brzask nowych wiosen lub nowych stuleci.


<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
24 lutego 2015r. o 19:16
:)


Dzieje piosenki
Asnyk Adam

Narodziła się w duszy poety
W łez mroku,
Wywołana miłością kobiety,
Jako tęcza na marzeń obłoku;
Śpiewnych dźwięków odziana sukienką,
Drgnieniem serca dobyta z nicości,
Przyszła na świat naiwną piosenką
Miłości.

Upajała melodyjnym tchnieniem
Pierś młodą
I nad starców rozwianym marzeniem
Słodkich wspomnień jaśniała pogodą;
Wzgórza brzmiały jej rozkosznym echem,
Przedrzeźniali ją faunowie leśni,
Płoche nimfy wtórzyły z uśmiechem
Tej pieśni.

Przeszły wieki świeżości młodzieńczej
I krasy -
Nikt się teraz różami nie wieńczy,
Wchodząc z troską codzienną w zapasy;
Nie słuchają już nimf co na łące
I nie wtórzą piosnkom w wieczór letni;
Zagłuszyły dziś burze huczące
Głos fletni.

Jednak pieśń ta, starodawna, grecka,
Wciąż wraca!
Nieśmiertelnym swym uśmiechem dziecka
Chmurne niebo nad ziemią wyzłaca,
Wraca z każdą serc i wieków wiosną,
Pełna dziwnej, niespożytej siły
I roztacza wkoło woń miłosną
Z mogiły.

***

Czary
Asnyk Adam

Coś się zdawało dziewczynie,

Coś się zdawało!
Przy młynie
Godzinę całą
Patrzała, jak woda płynie,
Jak pod nią w wodnej kotlinie
Coś się pluskało!

Zdawało jej się, ze w wodzie
Widzi tęczowy
Na spodzie
Gmach kryształowy,
A pod nim w świetnym pochodzie,
W zaczarowanym ogrodzie
Królewskie łowy.

Zdawało jej się znów dalej,
Że widzi potem
Na fali,
Błyszczących słotem
Rycerzy w hełmach ze stali,
Że nawet ukłony w dali
Widzi przelotem.

O cuda! tuż przed nią klęka
Piękna, jak świeża
Jutrzenka
Postać rycerza.
W pół ją objęła dłoń miękka,
Ona się płoni i lęka
I nie dowierza.

On szepcze miłośnie do niej:
"Z kraju piękności,
Barw, woni,
Z kraju młodości,
Z wieczyście błękitnej toni,
Przybywam z wieńcem na skroni,
Pragnę miłości!

Jeśli masz serca choć tyle,
Żeby pierś biała
Na chwilę
Uczuciem drżała...
Porzucę skrzydła motyle,
I pozostanę tu w pyle
Ludzkiego ciała.

Lecz jeśli tylko odgadnę,
Że kształty owe
Tak ładne,
Są marmurowe,
Że serce nie drży w nich żadne,
To wtedy jak cień przepadnę
W mgły zaświatowe!"

Dziewczyna słucha i płonie,
Coś jej się zdaje,
Że w łonie
Zwolna powstaje,
W dziewiczej wstydu osłonie
Prawdziwa miłość, więc dłonie
Drżąca podaje.

Lecz kiedy schyla się z trwogą
Do słodkiej mary,
Pod nogą...
Byłyż to czary?...
Nie widać przed nią nikogo!
A tylko przechodzi drogą
Młynarczyk stary.

Widocznie w owej godzinie
Coś się jej śniło
Przy młynie;
Skądby wziąć było
Rycerzy w wodnej kotlinie?
A może w pięknej dziewczynie
Serce nie biło?
;)

Dobranoc :)
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
24 lutego 2015r. o 22:17
~aa napisał(a): :)

Dzieje piosenki

Czary
Asnyk Adam

Coś się zdawało dziewczynie,
[...]


Ciekawie ;)

Więc coś podobnego, chyba nie było? :)


Adam Asnyk - Marzenie poranne

Siedziała w ogrodzie w pół świetle, w pół cieniu,
Przy blasku wschodzącej jutrzenki,
Wśród ciszy porannej oddana marzeniu,
Słuchając słowika piosenki

Marzyła o szczęściu, miłości - tak trocha,
Bo o czymże możnaby innym?
Wszak każda dziewczyna, choć jeszcze nie kocha
Marzeniem się bawi niewinnym.

Tęsknota, niepokój i dziwne żądania
Nieznanych a słodkich upojeń
Budziły w jej sercu odblaskiem świtania
Girlandy tęczowych urojeń.

I piła skwapliwie te wonie, te fale
Powietrza, co pierś jej wznosiły,
I mocniej błyszczały jej ustek korale
I żywiej się oczy paliły.

Patrzyła na kwiaty, co jasne z uśmiechem
Skłaniały kielichy miłośnie
I dzieląc się wonnym rozkoszy oddechem,
Szeptały o szczęściu i wiośnie.

Widziała konwalię dziewiczą, jak drżała
Łzy lejąc z drobnego kielicha
W objęciach wietrzyka, a choć tak nieśmiała,
Jednakże coś pragnie i wzdycha.

A dalej narcyzy, tak piękne, urocze...
Że muszą samotne pozostać -
Więc główki zwiesiły nad wody przeźrocze,
Ścigając odbitą w niej postać.

Tam znowu fiołki kryjące się w trawie...
Tak dobrze tej cichej rodzinie!
Nie myśli o próżnej wielkości i sławie,

Lecz żyje dla siebie jedynie.

Tak marząc o kwiatach i tonąc w marzeniach
Oparła na ręku głowę,
I chmurki śledziła w słonecznych promieniach
To srebrne, to wszystko różowe.

Wtem widzi zdziwiona, że z słońca promieni,
W jej oczach gmach staje złocisty,
Z kopułą szafirów, z ścianami z zieleni,
A cały jak kryształ przejrzysty.

Kolumny - to palmy, splecione w arkady
Przez liany i bluszcze wiszące,
Schodami - srebrzyste ściekają kaskady,
Posadzką - mozaiki lśniące.

I widzi strwożona, jak kwiatów kielichy
Ludzkimi ją mierzą oczami,
I widzi rój sylfów skrzydlaty i cichy,
Jak igra w powietrzu z tęczami.

A jeden z narcyzów rosami wilgotny
W pięknego młodzieńca się zmienia,
Lecz skrzydeł nie dostał i usiadł samotny
Nad brzegiem srebrnego strumienia.

I widzi wzruszona, jak wiatrom się skarży:
Że nie ma na świecie nikogo...
I słyszy westchnienia i w myślach się waży,
A tak jej smutno i błogo.

Nad litość nic nie ma na ziemi świętszego
Więc litość skłoniła dziewczynę,
Że wstała powoli i podeszła do niego
Zapytać o smutku przyczynę.

Słyszała, jak przez sen wyrazy namiętne,
Co śpiewnym pieściły ją echem,
I oczy widziała tak piękne, a smętne,
Że odejść byłoby, ach! grzecham.

Słyszała, jak mówił: "Ty jesteś wybraną
By nowe ukazać mi życie,
I duszę na wieczną tęsknotę skazaną
W niebiańskim pogrążyć zachwycie.

Ty jedna, ach możesz, na ziemi, ty jedna!
Odnaleźć mi nieba podwoje,
Twa miłość nam władzę cudowną wyjedna,
I skrzydła dostaniem oboje."

To wszystko słyszała, jak w sennym marzeniu,
Uciec i zostaćby chciała,
Aż wreszcie uległa słodkiemu wzruszeniu
I rękę nieśmiało podała.

Podała i nagle spostrzegła z podziwem,
Że lecą oboje dłoń w dłoni,
Złączeni swych skrzydeł tęczowym ogniwem
W obłoku jasności woni.

A wszystko się przed nią roztapia w blask słońca
Pierś sama oddycha rozkoszą,
Kraina cudowna, bez końca, bez końca,
A skrzydła ją w górę unoszą...

I płyną wciąż razem w błękitne etery
Po szlakach przestrzeni gwiaździstych,
A pieśni nadziemskie śpiewają im sfery
O ducha pragnieniach wieczystych.

Więc czuję, że serce wyrywa się z łona,
Że nadmiar uczucia pierś tłoczy,
Wśród jasnych błękitów, gwiazd złotych stęskniona
Na niego podniosła swe oczy.

I wzrokiem spoczęła w młodzieńca spojrzeniu,
Co serca płynęło falami.
I w sennej ekstazy bezbrzeżny pragnieniu
Ust jego dotknęła ustami.

Wtem wszystko przepada... i widzi o dziwy,
Świat jasnych urojeń zniknony!
I siebie zmienioną w krzak brzydkiej pokrzywy,
A młodzian stał w oset zmieniony.

W rozpaczy i wstydzie chce płakać... Nie zdoła,
Co będzie nieszczęsna robiła?
Wtem słyszy z radością, że matka ją woła,
I nagle się ze snu zbudziła.

I poszła zapytać do matki, co znaczy
Sen dziwny o takiej przygodzie?
A matka z uśmiechem swej córce tłumaczy,
Że marzyć nie trzeba w ogrodzie.


<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.