Ładny dzień,
żebym spacerowała.
Ładne światło,
bym ciebie lepiej widział.
Ładny dzień
nam dzisiaj Bozia dała.
Ładny finał.
Ładny finał.
Najpierw się mała ranka
zjawi na mej dłoni.
Jak zawsze wszystko
Jest przeze mnie
Potem cień
na chwilę przetnie słońce.
I jeszcze jaśniej będzie.
Ładnie tu.
Ładnie tu u Pana.
Niby zima,
a słońce mocno pełznie.
Ładnie tu.
Ładnie tu u Pana.
Coraz jaśniej coraz boleśniej
Ładny dzień,
żebym spacerowała.
Ładne światło,
bym ciebie lepiej widział.
Ładny dzień
nam dzisiaj Bozia dała.
Ładny finał.
Ładny finał.
Padnie blask.
Zaświeci złodziejowi w oczy.
Padnie blask.
A pijakowi pęknie szklanka.
Padnie blask.
Zboczeniec z drogi zboczył.
Padnie blask.
Księdzu rozedrze się sutanna.
Będzie jeszcze jaśniej
Ładnie jest u pana
Będzie jeszcze jaśniej
Jeszcze jaśniej będzie
Ładny dzień,
żebym spacerowała.
Ładne światło,
bym ciebie lepiej widział.
Ładny dzień
nam dzisiaj Bozia dała.
Ładny finał.
Ładny finał.
Ładnie tu.
Słońce się rozpada.
Popiół lśniący
Na ziemię spada.
Noc jest lśniąca.
Ładnie tu u Pana.
Bestie rządzą.
Bestie rządzą.
Ładnie tu.
Bestie są co najmniej dwugłowe,
Dwujęzyczne
I podwójnie płciowe.
Mnożą się
i pożerają owoce żywota swojego.
Wzajem pożerają się.
Ładnie tu
i nawet bestii już tu nie ma.
Mrok zanika.
Przepaść się rozwiera.
Próżnia przepaść
Próżnia spada w przepaść.
W przepaść bez dna.
W przepaść bez dna.
Ładny dzień,
żebym spacerowała.
Ładne światło,
bym ciebie lepiej widział.
Ładny dzień
nam dzisiaj Bozia dała.
Ładny finał.
Ładny finał.
Ładnie tu.
Ładnie tu u Pana.
A będzie jeszcze ładniej.
Jeszcze ładnie będzie
Urodzisz słońce.
Potem urodzisz perłę.
Potem urodzisz perłę
Potem urodzisz perłę
;)
Na początku jest moja głowa w moich rękach.
Następnie z tego miejsca rozchodzą się koła.
Koło stół kwadratowy. Koło pokój. Koło
kamienica. Koło ulica. Koło miasto. Koło
kraj. I kontynent opasany kołem.
Koło półkula. Koło. Koło wszystko.
Na samym końcu jest maleńka kropla.
~aa napisał(a):
Więc odpływam ;) w sen :) dobranoc
Marcin Świetlicki - Tak dawno, tak wyraźnie
Rano idę obejrzeć miejsce, które wybrał piorun.
To pod dębem, trochę żelastwa, jakieś przerdzewiałe
wiadro. W tym miejscu ziemia jakby starsza,
bardziej siwa. Ogłuszone robaki wychodzą ze szczelin.
Jeszcze nie teraz.
-Co wolisz? Budzić się obok kogoś czy budzić się sam?
Już ubrany podchodzę do czegoś, do magnetofonu?
zmieniam kasetę? nie wiem, może robię głośniej,
może przyciszam, odczekuję, szukam
czegoś być może, po prostu - przez chwilę
muszę być odwrócony, podchodzę do nie wiem,
wieszka? szukam czegoś w kieszeni kurtki, papierosów?
tak,
powiedzmy, że być może papierosów, odczekuję jeszcze
trochę i wzdycham, i udzielam jakiejś
niedobrej odpowiedzi. Coraz bardziej nie wiem:
wrócić do niej? Teraz jest. I będzie
jeszcze jutro. O tym, że w sobotę
przebudzę się samotnie, staram się nie myśleć.
Rozebrać się i wrócić jeszcze do niej? Czwartek.
Powoli się rozdzielam w niej na ja i ______
Dopisane 28.02.2015r. o godz. 15:50:
... jeszcze jeden :)
Marcin Świetlicki - Białe przepaście
Białe przepaście
Gdybyś coś
naprawdę kochał
lub był przywiązany
- naprawdę: nie byłoby ich
Ręce i stopy są pełne spadania
- co trzyma mnie za język?
Tak się zastanawiam, dlaczego kłamie saksofon? hmm :)
Marcin Świetlicki - Śmiertelne piosenki
A to moje piosenki, kochanie, łatwo je zlekceważyć,
rodzaj żywiołowej stypy, na którą się trafiło przypadkiem,
kochanie, wszyscy są pijani i nie pamiętają, nad czym boleją,
kochanie, to moje śmiertelne piosenki,
z kuchni do łazienki, z łazienki do kuchni, z kuchni do przedpokoju,
kochanie, zawadzić o wieszak pełen czarnych ubranek,
pogawędzić z płaszczem, z przedpokoju dotrzeć do pokoju, gdzie gwar jest,
usiąść, podnieść kieliszek, przypatrzyć się wnętrzu,
gdyż o wnętrze chodziło tu zawsze,
kochanie, to moje śmiertelne piosenki o umarłym,
co siedzi wraz ze mną na krześle, wierci się,
kochanie, wierci się, a nikt go nie zna, nie widzi,
nie wiadomo skąd przybył, nie wiadomo czemu, przed czym jest ostrzeżeniem,
to moje piosenki śmiertelne, usiłuję dociec, śpiewam,
żeby zrozumieć, żeby go oswoić,
starzeję się śpiewając,
kochanie, potwornieję, brzydnę,
a on jest nadal martwy, ale się nie zmienia,
nadal jest tak samo przyjaźnie obojętny i młody,
to są moje śmiertelne piosenki wrzeszczane na torach kolejowych w śniegu i nocy,
a on idzie przede mną, życzliwie słucha, życzliwie, ale niezauważalnie,
starzeję się śpiewając, usiłując wyznać jego obecność,
dostrzegając tylko banalną i krzykliwą, prostą i trywialną śmierć,
kochanie, śmierć, a to za mało.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.