Portal nr 1 w powiecie bolesławieckim
BolecFORUM Nowy temat

Poezja. Wiersze ulubione.

10114
#alter nieaktywny
4 marca 2015r. o 20:15
HOMO VIATOR - Agnieszka Herman :)

Dla P.

Boga nie możesz obrazić. Nawet jeśli próbujesz roztrzaskać się o mur terenowym samochodem.
Choć jak widać łatwiej powierzyć sprawę publicznym szpitalom.

Zabrałeś ze sobą wiersze. Akurat wiersze chciałbyś ocalić.
Ale dzisiaj świat jest niechętny poetom; są monochromatyczni.
Za często myślą o przemijaniu. Za życia dopominają się o uwagę, występując w prowincjonalnych domach kultury.

Tu gdzie Ciebie nie ma – na Nowym Świecie, na Krakowskim Przedmieściu, na Powiślu, na Mokotowie,
we wszystkich tramwajach 33 – powoli znikają twoje ślady. Kieliszki już umyte albo zbite.
W szklance pleśnieje niedopita kawa.
Zniknęło odbicie potarganych włosów w szybach miasta.
Łuk pleców, gdy pochylony nad kartką szarpiesz kolejne wersy poematu.
Podobno tych co w drodze nie można zatrzymywać.

Na Facebooku zastukałeś w dniu swoich urodzin. Jak wygasła gwiazda, której światło wciąż błądzi we wszechświecie.

Patrzę w lustro – mój strach ma teraz twoje oczy.

Boga nie można obrazić. Na pewno nie brakiem nadziei.





Dopisane 04.03.2015r. o godz. 13:31:

Jeszcze jeden Agnieszki Herman :)

LIST Z JASTARNI DO VAN GOGHA

Port w Jastarni jest mały.
Z jednej strony statki i zapach nieświeżych ryb,
z drugiej połatane kutry rybackie – dziecięce łódki
niebieskie jak niebo i żółte jak piasek w słoneczne dni.
Na każdym miniaturowa kabina najwyżej na jedną osobę.
Na drewnianych tabliczkach zaklęcie „Bóg z nami”
– ile sztormów pozwoliło przetrwać?

Pokochałbyś to miejsce panie Van Gogh
choć z rodzinnej północy uciekłeś na południe do Francji.
To Holandia, do której dodano kolor – mówiłeś
patrząc na winnice na stokach, gaje oliwne
i przejrzyste niebo.

W Jastarni jest jasno. Światło i woda.
Między Zatoką a otwartym morzem,
można przejść nawet w dziesięć minut.
Mógłbyś malować rybaków o surowych ruchach
i ich dzieci z niepokojąco białymi włosami.
Mógłbyś malować mewy – krzykliwe towarzyszki ludzi
albo języki słońca na Zatoce.
Po jakimś czasie wpisałbyś się
ze swoimi sztalugami w krajobraz portowy
jak teraz ja z twoimi Listami do brata.

Starajmy się polubić nasz los
taki jaki jest – pisałeś do Theo
w połowie pastor, w połowie artysta.
Grudy ziemi, żółta trawa, miękkie zboże,
drzewa migdałowca oblepione różem kwiatów,
mięsiste słoneczniki, cyprysy, ascetyczne wnętrza pokoi,
listonosze, szewcy, urodziwe Artezjanki.
Kawą, absyntem i szaleństwem uzyskałeś odpowiednie żółcie.
W miejscowych burdelach znieczulałeś smutek,
nierozważnie wydając niewielką pensję od brata.
Chciałeś wierzyć, że choroby czasem leczą.

Wiedziałeś, że samotność zabija?





Dopisane 04.03.2015r. o godz. 20:15:

Ukażą się niepublikowane wcześniej wiersze Szymborskiej .


<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
4 marca 2015r. o 23:44
:)
Człowiek II - Herman Aga

Szalony przewodniku kalekiego stada,
ląd z lądem spiąć umiałeś podwodnym tunelem,
dotrzeć do wnętrza ziemi, do przedmieść wszechświata,
a odchodzących od siebie czy umiesz odmienić?

Na mocy łaski króla, ku uciesze tłumów,
wypuszczasz żywioły spod zamkniętych powiek
i coraz trudniej wierzyć, że coś się wydarzy
tam gdzie kończy się zwierzę a zaczyna Człowiek.

;)
Trud codzienny

Bardzo trudno dokopać się prawdy
spod swych myśli o tobie i snów.
Jeszcze trudniej, i trud to zbyt twardy,
spod twych własnych wydobyć cię słów.

Szukam prawdy naszego wzruszenia
pod warstwą każdego dnia --
prawda przeczuciami bez imienia
wybucha ze mnie jak z pnia.

Poza dniem, pełnym snu, poza snem i tobą
nic prócz nocy czarnej jak smoła.
Więc pochylam się nad samym sobą
i w głąb własnej przepaści wołam.

Marian Piechal
Tu jestem

Tu jestem, gdzie przede mną nikt dotychczas nie był,
bez słońca zdradnych uczuć, bez księżyca złudzeń,
tu, gdzie wszystko z doraźnej wyrasta potrzeby
w światłocieniu codziennych mozolnych utrudzeń,

gdzie się życie człowieka otwiera jak księga
i w każdym dniu minionym przegląda jak w lustrze,
gdzie już rozum bezradny, a wiara nie sięga,
a słowa od przemilczeń pustych coraz pustsze,

gdzie prawda w alfabecie zmiennych form zaklęta
na karcie dnia każdego jak hieroglif stoi,
gdzie sprzeczności żar oczu czułych nie rozpęta
ni dłoń żadna jak obłok miękka nie ukoi,

gdzie kłamstwo dzieli prawdy na stare i nowe,
które w życiu pulsują tętnem jednoczesnym,
gdzie w dwa kłamstwa wzębiony, jak w koła trybowe,
zmiażdżony krzyczy człowiek -- tu jestem!


Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
5 marca 2015r. o 0:19
:) to super bo lubię ją

***(Jestem za blisko...)

Jestem za blisko, żeby mu się śnić.
Nie fruwam nad nim, nie uciekam mu
pod korzeniami drzew. Jestem za blisko.
Nie moim głosem śpiewa ryba w sieci.
Nie z mego palca toczy się pierścionek.
Jestem za blisko. Wielki dom się pali
beze mnie wołającej ratunku. Za blisko,
żeby na moim włosie dzwonił dzwon.
Za blisko, żebym mogła wejść jak gość,
przed którym rozsuwają się ściany.
Już nigdy po raz drugi nie umrę tak lekko,
tak bardzo poza ciałem, tak bezwiednie,
jak niegdys w jego śnie. Jestem za blisko,
za blisko. Słyszę syk
i widzę połyskliwą łuskę tego słowa,
znieruchomiała w objęciu. On śpi,
w tej chwili dostępniejszy widzianej raz w życiu
kasjerce wędrownego cyrku z jednym lwem
niż mnie leżącej obok.
Teraz to dla niej rosnie w nim dolina
rudolistna, zamknięta ośnieżona górą
w lazurowym powietrzu. Ja jestem za blisko,
żeby mu z nieba spaść. Mój krzyk
mógłby go tylko zbudzić. Biedna,
ograniczona do własnej postaci,
a byłam brzozą, a byłam jaszczurką,
a wychodziłam z czasów i atłasów
mieniąc się kolorami skór. A miałam
łaskę znikania sprzed zdumionych oczu,
co jest bogactwem bogactw. Jestem blisko,
za blisko, żeby mu się śnić.
Wysuwam ramię spod głowy śpiącego,
zdrętwiałe, pełne wyrojonych szpilek.
Na czubku każdej z nich, do przeliczenia,
strąceni siedli anieli.
:) dobranoc
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
5 marca 2015r. o 9:11
~aa napisał(a): :) to super bo lubię ją

***(Jestem za blisko...)

Jestem za blisko, żeby mu się śnić.
[...]


Tak to piękna poezja. Lubię się wczytywać w poezję kobiecą, to niezwykle interesująca materia ;)

Dzisiaj postanowiłem zaleśmianić, ostatnio dni nam wio-sennieją wbrew kalendarzom ;) więc...

Poeta - Bolesław Leśmian

Zaroiło się w sadach od tęcz i zawieruch -
Z drogi! - Idzie poeta - niebieski wycieruch!
Zbój obłoczny, co z światem jest - wspak i na noże!
Baczność! - Nic się przed takim uchronić nie może!
Słońce - w cebrze, dal - w szybie, świt - w studni, a zwłaszcza
Wszelkie dziwy zza jarów - prawem snu przywłaszcza.
Rad Boga między żuki wmodlić - do zielnika,
Gdzie się z listem miłosnym sam jelonek styka!...
Świetniejąc łachmanami - tym żwawszy, im golszy -
Nie bez wróżb się uśmiecha do grabu i olszy -
I widziano w dzień biały tego obłąkańca,
Jak wierzbę sponad rzeki porywał do tańca!
A tak zgubnie porywać, mimo drwin i zniewag -
Zdoła tylko z otchłanią sprzysiężony śpiewak.
Żona jego, żegnając swój los znakiem krzyża,
Na palcach - pełna lęku do niego się zbliża.
Stoi... Nie śmie przeszkadzać... On słowa nawleka
Na sznur rytmu, a ona płochliwie narzeka
"Giniemy... Córki nasze - w nędzy i rozpaczy...
A wiadomo, że jutro nie będzie inaczej...
Wleczesz nas w nieokreślność... Spójrz - my tu pod płotem
Mrzemy z głodu bez jutra, a ty nie wiesz o tem!" -
Wie i wiedział zawczasu!... I ze łzami w gardle
Wiersz układa pokutnie - złociście - umarle -
Za pan brat ze zmorami... Treść, gdy w rytm się stacza,
Póty w nim się kołysze, aż się przeistacza.
Chętnie łowi treść, w której łzy prawdziwe płoną -
Ale kocha naprawdę tę - przeinaczoną...
I z zachłanną radością mąci mu się głowa,
Gdy ujmie niepochwytność w dwa przyległe słowa!
A słowa się po niebie włóczą i łajdaczą -
I udają, że znaczą coś więcej, niż znaczą!...

I po tym samym niebie - z tamtej ułud strony -
Znawca słowa - Bóg płynie - w poetę wpatrzony.
Widzi jego niezdolność do zarobkowania
I to, że się za snami tak pilnie ugania !
Stwierdza z zgrozą, że w chacie - nędza i zagłada -
A on w szale występnym wiersz śpiewny układa !
I Bóg, wsparty wędrownie o srebrzystą krawędź
Obłoku, co się wzburzył skrzydłami, jak łabędź -
Z łabędzia - do poety, zbłąkanego we śnie -
Uśmiecha się i pięścią grozi jednocześnie!




Dopisane 05.03.2015r. o godz. 09:11:

~aa napisał(a): :)
Trud codzienny

[...]
Szukam prawdy naszego wzruszenia
[...]



Trud codzienny też mi się spodobał :)

Osiecka? :)

Gdzie kochają nas

Nie żałuj mnie
serdecznie tak,
bo na cóż mi ten żal.
W kochaniu, gdy szczerości brak
- czy warto ciągnąć bal?

W szufladzie tej,
gdzie trzymasz mnie,
porządek chcesz, to zrób,
ja wrócę tam, gdzie sosny dwie,
początek moich dróg.

Księżycu płyń,
złe wody miń,
już na nas obu czas.
Wędrujmy tam,
zmierzajmy tam
tam gdzie kochają nas.

Błyszczało się,
śpiewało się
wśród koncertowych sal.
Lecz kiedy los
odbierze głos
- czy warto ciągnąć bal?


Na pierwszy znak,
koledzy wszak
zadadzą drugi cios ...
Za sławą, gdy lekkości brak,
czy warto iść na stos?

Księżycu płyń,
złe wody miń
już na nas obu czas.
Zmierzajmy tam,
wędrujmy tam,
tam, gdzie czekają nas.

Bywało, że
rzeźbiło się
kanapę, krzesło, stół.
Dziś prace te
nie wchodzą w grę
i milczy serca pół.

Zbudowałabym
większego coś,
ważniejszą jakąś rzecz.
mam siły dość,
by znaleźć ją
chociażby na dnie rzek.

Księżycu płyń,
złe wody miń,
już na nas obu czas.
Zmierzajmy tam,
wędrujmy tam,
tam gdzie nie było nas.

miłego dnia :)

<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
5 marca 2015r. o 11:44
;) jak wiosna to i... Adaś

Adam Asnyk
Choć pól i łąk...

Choć pól i łąk
Odmładzasz krąg,
Roznosząc woń miłosną,
Nie wrócisz mi
Miłości dni,
O czarodziejko, wiosno!

Nie wskrzesisz złud,
Pojących wprzód
Zachwytem serce moje,
Nie dla mnie już
Rumieniec róż
I świeżych uczuć zdroje.

Więc z czasry twej
Dla innych lej
Rozkoszy słodkie miody,
Niech z twoich szat
Rwie cudny kwiat
Kochanków zastęp młody.

Mnie tylko daj
Szumiący gaj
Nad moją głową senną...
I otocz mnie
W głębokim śnie
Miłością dusz promienną.
:)
Adam Asnyk - Jedni i drudzy

Są jedni, którzy wiecznie za czymś gonią,
Za jakąś marą szczęścia nadpowietrzną,
W próżnej gonitwie siły swoje trwonią,

Lecz żyją walką serdeczną.

I całą kolej złudzeń i zawodów
Przechodzą razem z rozkoszą i trwogą,
I wszystkie kwiaty zrywają z ogrodów,

I depczą pod swoją nogą.

Są inni, którzy płyną bez oporu
Na fali życia unoszeni w ciemność,
Niby spokojni i zimni z pozoru,

Bo widzą walki daremność.

Zrzekli się cierpień i szczęścia się zrzekli,
Zgadując zdradę w każdym losu darze,
Przed swoim sercem jednak nie uciekli,

I własne serce ich karze!

Gdy się potkają gdzie w ostatniej chwili
Jedni i drudzy przy otwartym grobie,
Żałują, czemu inaczej nie żyli,

Wzajemnie zazdroszczą sobie.


;) Hania - Szymborska

Widzicie, to jest Hania, służąca dobra.
A to nie są patelnie, to są aureole.
A ten rycerz ze smokiem to jest świety obraz/
A ten smok to jest marność na tym łez padole.

A to żadne korale, to Hani różaniec.
A to buty z nosami startymi od klęczeń.
A to jej chustka czarna jak nocne czuwanie,
kiedy z wieży kościoła pierwszy dzwon zadźwięczy.

Ona widziała diabła kurz ścierającego z lustra:
Był siny, proszę księdza, w takie żółte prążki
i spojrzał tak szkaradnie, i wykrzywił usta,
i co będzie, jeżeli wpisał mnie do książki?

Więc ona da na bractwo i da na mszę święta,
i zakupi serduszko ze srebrnym płomieniem.
Odkąd nową plebanię budować zaczęto,
od razu wszystkie diabły podskoczyły w cenie.

Wielki to koszt wywodzić duszę z pokuszenia,
a tu starość idzie i kość kością stuka.
Hania jest taka chuda, tak bardzo nic nie ma,
że zabłądzi w bezmiarze Igielnego Ucha.

Maju, oddaj kolory, bądź jak grudzień bury.
Gałązko ulistniona, ty się wstydź za siebie.
Słońce, żałuj, że świecisz. Biczujcie się chmury.
Wiosno, owiń się śniegiem, a zakwitniesz w niebie.

Nie słyszałam jej śmiechu, płaczu nie słyszałam.
Wyuczona pokory, nic od życia nie chce.
Towarzyszy jej w drodze cień - żałoba ciała,
a chustka postrzępiona ujada na wietrze.


Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
5 marca 2015r. o 11:59
... a ja z pewną przekorą, powrócę do Agnieszki Herman! ;)

Spotkanie

1.
Unosi mnie ostatni tego dnia autobus.
Skulona w niewygodnym siedzeniu
przeglądam się w brudnej szybie.
Latarnie rozświetlają drogę. Stają się celami
do których się zmierza. Jedna po drugiej.
Oddalam się od siebie dalej niż dziesięć tysięcy kilometrów.
O dziesięć dni, miesięcy, dziesięć lat.
Przechodzą przeze mnie rozkrzyczane tłumy,
przelewają się gwałtowne rzeki, wodospady,
na które zawsze patrzyłam z dziwnym niepokojem
jak się patrzy na przyszłość.
Wróciły sny uparte. W nich ja sosna o rachitycznym pniu
wdzieram się niecierpliwie w łagodny pokój nieba.

2.
Przodem do mnie siada długowłosy chłopak
z opaską na czole w kolorze czerwieni.
Przywraca mnie zimnu i głośnym pokrzykiwaniom pijanych.
Chodź mówi wyrwę cię na zawsze z tego Babilonu
Myślę o siostrze czekającej kilka przystanków stąd.
Wystukuje na klawiaturze komputera tajemne zaklęcia
które zielony ekran obojętnie spełnia.
Smutek najbliższych jest wrogiem rewolucji.
Pochylam głowę. Chłopak sam wskakuje w czarną dziurę miasta.

3.
W innym strumieniu czasu na pewno za tobą idę.
Bierzesz mnie za rękę. Prowadzisz pod górę
po zboczach łagodnych jak biodra tancerki,
po zboczach pokrytych wilgotną miękka trawą
z kołyszącymi się główkami rozczochranych mleczy.
Pokazujesz mi miasto. Codziennie je przemierzam
ustalając porządek niezrozumiałych działań.
Widzę miejsce, gdzie otoczony wyższymi i niższymi budynkami
jak król gwardią przyboczną, stoi mój dom.
Odwracasz mnie do siebie i nagle rozumiem
j e s t w n a s c o ś w i ę k s z e g o n i ż t y l k o m y s a m i.
Jest w nas obfitość ziemi szóstego dnia stwarzania,
miejsce gdzie lazur jeziora styka się ze skałą.
Jest w nas niebo niezranione żelastwem samolotów
niosących śmierć zamkniętą w głowicach smukłych rakiet.
Jest w nas odwaga marzeń, z której kiedyś powstaną
nowe światy jak nowe planety.
Jest w nas cisza przelatujących ptaków.
Cisza ogrodów rozgrzanych południem czerwcowego dnia.
Jest w nas cisza słów.

4.
Czas przewieszony przez bezlistne gałęzie przydrożnych drzew.
Czas spływający jasnym światłem latarń,
rozlewający się korytami wyżłobionymi przez wiosenne roztopy.
Czas biały dym nad miastem jak chmury, jak mgły
na śmiertelnym tle wszechświata.


<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
~aa niezalogowany
5 marca 2015r. o 12:06
:) no przecież wiem... bywasz uparty
no to proszę bardzo
;)

Zwiałem

Na kolację zaprosiła mnie Beata
gołe plecy, talia osy, loków gąszcz.
Leczo ostre, miękkie światło świec na twarzach,
gadka szmatka i do celu jeden krok.

Lecz gdy przyszło co do czego
pomyślałem
ta dziewczyna istny anioł,
co tu kryć!
Czy przypadkiem nie planuje mnie na dłużej
a ja nie wiem czy potrafię w raju żyć!

I uciekłem. Po prostu zwiałem.
Nie wytrzymałem, uwierzcie mi!
Miało być pięknie, było wspaniale!
Jak ona do mnie to ja do drzwi!

Ruda Majka miała cerę jak brzoskwinia
Z rudą Majką można było konie kraść.
W nastoletnich żyłach gorąca krew biła
więc skusiła mnie ta młodość, świeżość warg...

A gdy przyszło co do czego
powiedziała
że po ślubie to i owszem
mogłaby...
zanim dobrze usłyszałem zapytałem
jak ja długo z takim dzieckiem chciałbym żyć?

I uciekłem. Po prostu zwiałem.
Nie wytrzymałem, uwierzcie mi!
Miało być pięknie, było wspaniale!
Przymyka oczy a ja do drzwi!

Wreszcie Jola delikatna i bezbronna.
Wokół siebie roztaczała boską woń.
Ciągle z kimś musiałem się mocować
by otoczyć ją opieką, znaleźć schron...

A gdy przyszło co do czego
powiedziała
że mężczyzna nie jest godzien
ciała jej,
do klasztoru się zgłosiła i wyznała
że pomodli się czasami za mój sen.

I uciekłem. Jak ja zwiewałem.
Nie wytrzymałem, uwierzcie mi!
Wciąż miałem stracha, że się rozmyśli,
Przymknęła oczy a ja do drzwi.

Magda chuda, ponura i bezczelna,
i ten uśmiech, który ciągle z czegoś drwi.
Wyrzuciła mnie, jak peta przydeptała
Gdy wróciłem, jak pies dałem zapiąć się na smycz.

I gdy przyszło co do czego
pomyślałem
kręci, kłamie i niewinność
nie jej styl!
A najgorsze wcale nie chce mnie na zawsze
jedna noc, won człowieku, z kim innym próbuj sił!

I... nie uciekłem. Już nie zwiewałem.
Dobry jak anioł, bez wad, bez win,
choć miałem pietra to wydukałem
Tylko ty jedna bądź panią mi!

A ona... zwiała. Po prostu zwiała.
Nie wytrzymała? Uciekła mi!
Miało być pięknie! Było wspaniale!
Ja leżę w łóżku ona do drzwi!


:) miłego popołudnia
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
10114
#alter nieaktywny
5 marca 2015r. o 12:39
~aa napisał(a): :) no przecież wiem... bywasz uparty
no to proszę bardzo
;)

Zwiałem
[...]

:) miłego popołudnia


Uparty? nie aż tak baaardzo :) Miłego...

A ja do następnego razu, z przyjemnością zapodam znów Leśmiana ;)

<b> Poezja Królową Sensytywnego Życia. </b>
Zgłoś do moderacji Odpowiedz
Wypowiedz się:
Jeśli zostawisz to pole puste przypiszemy Ci losową ksywę.
Publikacja czyichś danych osobowych bez zezwolenia czy użycie zwrotów obraźliwych podlega odpowiedzialności karnej i będzie skutkować przekazaniem danych publikującego organom ścigania.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku. Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.