Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
Zamiast dmuchać na zimne
Na gorącym się sparzyć
Z deszczu pobiec pod rynnę
Trzeba marzyć
Gdy spadają jak liście
Kartki dat z kalendarzy
Kiedy szaro i mgliście
Trzeba marzyć
W chłodnej, pustej godzinie
Na swój los się odważyć
Nim twe szczęście cię minie
Trzeba marzyć
W rytmie wietrznej tęsknoty
Wraca fala do plaży
Ty pamiętaj wciąż o tym
Trzeba marzyć
Żeby coś się zdarzyło
Żeby mogło się zdarzyć
I zjawiła się miłość
Trzeba marzyć
Jonasz Kofta
„Zwycięzcy są zrobieni z czegoś co znajduje się w głębi nich samych – pragnienie, marzenie, wizja.
Muszą mieć wytrzymałość do ostatniej minuty, muszą być trochę szybsi, muszą mieć umiejętności i wolę. Ale wola musi być mocniejsza niż umiejętności.”
Muhammad Ali
Dopisane 28.01.2017r. o godz. 21:29:
Ciało, cień i duch
2 czerwca 2009
Ciało, cień i duch
Tao Yuanming
Czy kto bogaty czy biedny, mądry czy głupi, nie ma wśród ludzi takiego, co by życia swego nie cenił. Sam też często o tym rozmyślam. Dlatego, najlepiej jak tylko potrafię, wypisałem tutaj ciała i cienia niedolę oraz wyjaśnienie, jakiego im duch, przez wzgląd na swoją naturę, udziela. Ci zacni Czytelnicy, którym trud nie straszny, odnajdą tu sedno tej sprawy.
Ciało do Cienia
Niebo i ziemia trwają bez ustanku.
Góry i rzeki nie mijają z czasem.
Drzewa i trawy istnieją niezmienne.
Szron je i rosa swym kryją atłasem.
Z trójcy tej Człowiek najmądrzejszy ponoć ,
Choć wcale nie jest taki sam jak one.
Widziałom dzisiaj jak nagle ktoś odszedł,
Skąd nikt nie wraca, gdzie wszystko skończone.
Kto się spostrzeże, że brakło jednego,
I jakże bliskim go pamiętać będzie?
Smutna łza w oku zakręci się nieraz:
Pamiątki po nim przecież widać wszędzie.
Nadprzyrodzonych sił ja nie posiadam.
Dumać na próżno – wiem, że żywot krótki.
Słów mych wysłuchaj drogi przyjacielu;
I póki możesz, nie odmawiaj wódki.
Cień odpowiada ciału
O wiecznym życiu nie warto rozmawiać,
Bo źle się kończą wielu śmiałków próby.
Ten kto po rajskich chce stokach wędrować,
Zaprawdę bliski jest ci swojej zguby.
Jak długie lata jesteśmy ze sobą,
Te same smutki mamy i radości.
Czasem się w miejscu ciemnym rozejdziemy,
By znów się spotkać tam, gdzie słońce gości.
Lecz nie będziemy razem po wsze czasy.
O, przyjdzie, przyjdzie czas rozłąki jeszcze.
Gdy zbraknie ciała, po mnie słuch zaginie.
Gdy o tym myślę, zimne czuję dreszcze.
Dobroć nieś ludziom i miłość daj w spadku,
Temu poświęcaj swoje wszystkie siły.
Mówią, że wódka koi żal i smutek.
Dobroć i miłość lepsze, bracie miły.
Duch wyjaśnia
Wielki Rzemieślnik nie dba o swe dzieci
I własnym życiem krocie stworzeń żyją.
Niebu i Ziemi Człowiek równy rangą;
Jeśli nie mą to zasługą, to czyją?
Chociaż rożnymi jesteśmy bytami,
Razem żyjemy – dobrze wiecie sami.
Wspólne nam smutki wszystkie i radości.
Czemuż wiec miałbym coś skrywać przed wami?
Władcy przeszłości, wielcy i wspaniali,
Gdzież pochowane są dzisiaj ich ciała?
Za wiecznym życiem Peng Zu ciągle gonił,
Lecz mu się sztuka owa nie udała.
Starych i młodych, śmierć ta sama czeka;
Mądrych i głupich nikt nie zliczy rzeszy.
Można się upić, by nic nie pamiętać,
Ale czyż wódka śmierci nie przyśpieszy?
Szczęśliwi, którzy dobroć ludziom niosą.
Kto tam godności wasze powymienia?
Długie myślenie tylko życiu szkodzi.
Podążcie drogą swego przeznaczenia.
Niech was istnienia zmienne niosą fale,
Gdzie nie spotkacie szczęścia ani trwogi.
Gdy koniec przyjdzie, to i skończyć trzeba.
I tak być musi, innej nie ma drogi.
Płakała w nocy, ale nie jej płacz go zbudził.
Nie był płaczem dla niego, chociaż mógł być o nim.
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi.
I półprzytomny wstyd, że ona tak się trudzi,
to, co tłumione czyniąc podwójnie tłumionym
przez to, że w nocy płacze. Nie jej płacz go zbudził:
ile więc było wcześniej nocy, gdy nie zwrócił
uwagi - gdy skrzyp drewna, trzepiąca o komin
gałąź, wiatr, dygot szyby związek z prawdą ludzi
negowały staranniej: ich szmer gasł, nim wrzucił
do skrzynki bezsenności rzeczowy anonim:
"Płakała w nocy, chociaż nie jej płacz cię zbudził"?
Na wyciągnięcie ręki - ci dotkliwie drudzy,
niedotykalnie drodzy ze swoim "Śpij, pomiń
snem tę wilgoć poduszki, nocne prawo ludzi".
I nie wyciągnął ręki. Zakłóciłby, zbrudził
toporniejszą tkliwością jej tkliwość: "Zapomnij.
Płakałam w nocy, ale nie mój płacz cię zbudził,
To był wiatr, dygot szyby, obce sprawom ludzi."
"Szukam świata w którym jedna jaskółka czyni wiosnę, gdzie szewc w butach chodzi, gdzie jak Cię widzą, to dzień dobry. Szukam świata, gdzie człowiek człowiekowi człowiekiem" J.B.
Tak bardzo pozostali sami,
tak bardzo bez jednego słowa
i w takiej niemiłości, że cudu są godni?
gromu z wysokiej chmury, obrócenia w kamień.
Dwa miliony nakładu greckiej mitologii,
ale nie ma ratunku dla niego i dla niej.
Gdyby ktoś chociaż stanął w drzwiach,
cokolwiek, choć na chwilę, zjawiło się i znikło,?
pocieszne, smutne, zewsząd i znikąd,
budzące śmiech albo strach.
Ale nic się nie zdarzy. Żadne, samo z siebie,
nieprawdopodobieństwo.
Jak w mieszczańskiej dramie
będzie to prawidłowe do końca rozstanie,
nie uświetnione nawet dziurą w niebie.
Na ściany niezachwianym tle,
żałośni jedno dla drugiego,
stoją naprzeciw lustra, gdzie
nic prócz odbicia dorzecznego.
Nic prócz odbicia dwojga osób.
Materia ma się na baczności.
Jak długa i szeroka i wysoka,
na ziemi i na niebie i po bokach
pilnuje przyrodzonych losów
- jak gdyby sarenki nagłej w tym pokoju
musiało runąć Uniwersum.
miłego :)
Dopisane 30.01.2017r. o godz. 09:37:
Budowlańcy w Kabarecie Starszych Panów ;)
Dopisane 30.01.2017r. o godz. 10:13:
:)
Dopisane 30.01.2017r. o godz. 19:03:
O śnie - Urszula Kozioł
Sen równie bezsensowny
jak szapoklak Flauberta który mignął komuś
w pobliżu piramidy Cheopsa
myszkuje pod skórą
przepatruje pod światło wodne znaki dłoni
dobiera się do sekretu papilarnych zwojów
jak zabawnie potrafi odwracać sensy znaczeń
na wspak
i tasować obrazy złowione za dnia
wyłania z nich zagadkowe stwory
podobne czarnym dziurom o których Einstein
mawiał że są „zbyt szalone
ażeby mogły istnieć”------
tak, tak, ten twój osobisty mikro-
kosmos
zachłannie szerzący się ku zewnątrz
właśnie na powrót zbiega w swoje jądro
chrupiąc bez ładu i składu co uniosło
stamtąd
zagarnięte chciwie.
:)
Dopisane 30.01.2017r. o godz. 19:11:
Dziękuję Ci po prostu... - Jan Twardowski
* * *
Dziękuję Ci po prostu za to że jesteś
za to że nie mieścisz się w naszej głowie, która jest za logiczna
za to że nie sposób Cię ogarnąć sercem, które jest za nerwowe
za to że jesteś tak bliski i daleki że we wszystkim inny
za to że jesteś już odnaleziony i nie odnaleziony jeszcze
że uciekamy od Ciebie do Ciebie
za to że nie czynimy niczego dla Ciebie ale wszystko dzięki Tobie
za to że to czego pojąć nie mogę- nie jest nigdy złudzeniem
za to że milczysz. Tylko my - oczytani analfabeci
chlapiemy językiem
Panny - Julian Tuwim
poświęcam:
Pp. R.E., I.E., S.K., Z.P. Excusez!...
Panny z czarnych powozów, ażurowo-przejrzyste,
Panny smętnie przeciche, jak szeptania kościelne,
O, narcyzy z cieplarni! panny wonne i czyste!
Koronkowo-mistyczne,aksamitnie-subtelne!
Jakże lubię was, panny, "niedostępne" - ponętne!
Aromaty tajone! Kwiaty w czarnych powozach!
Trochę smutne jakoby, a na wpół uśmiechnięte,
O, przesmętne, prześliczne, jak motyle w mimozach!
Excusez... mam wrażenie, że... się hm! wam po nocach!
Parobkowie rzeźniccy śnią, jak lwy, muskularni,
Że się często atleci marzą w słodkich przemocach,
Silni, tędzy, ogromni... O, narcyzy z cieplarni!
"Lecz cóż Pana obchodzi, co po nocach nam śni się?!
To jest wprost... niesłychane, grubiańskie, bezczelne!... "
Nic... nic... więcej nie będę! - o, kochane skromnisie,
Aksamitno-misterne, koronkowo-subtelne!...
Julian musiał być zawiedziony odrzuceniem jakiejś panny? :)
Może żony? ;)
Ostry erotyk - Julian Tuwim
Składałem ci wizyty,
Okrutnie niezdobytej,
Nerwowo, gorączkowo
Bredziłem chorą mową,
Wierszami cię męczyłem,
Łamałem każde słowo,
Do krwi je w zębach gryzłem,
Dawałem rozgryzione,
Zgniecione, rozkrwawione,
Przebite każdym zmysłem:
"Patrz!"
Tęsknotą dziś przeszyty,
Tu przy samotnym stole,
Schwytany w widm niewolę,
Na tysiąc dni rozbity,
Gromadzę te wizyty
W kłąb jeden opętany.
W nerw jeden - wszystkie rany,
Ach, dzisiaj już szczęśliwy,
Ach, dzisiaj już kochany,
Daleki i pijany
Mąż.
miłego :)
Dopisane 31.01.2017r. o godz. 08:35:
ps.
miłego dnia :)
Dopisane 31.01.2017r. o godz. 19:52:
Wzajemność - Wisława Szymborska
Są katalogi katalogów.
Są wiersze o wierszach.
Są sztuki o aktorach grane przez aktorów.
Listy z powodu listów.
Słowa służące objaśnianiu słów.
Mózgi zajęte studiowaniem mózgu.
Są smutki zaraźliwe podobnie jak śmiech.
Papiery pochodzące z przemiału papierów.
Zobaczone spojrzenia.
Przypadki odmieniane przez przypadki.
Rzeki duże z poważnym udziałem niedużych.
Lasy po same brzegi porośnięte lasem.
Maszyny przeznaczone do wyrobu maszyn.
Sny, które nagle budzą nas ze snu.
Dobre zdrowie konieczne w powrocie do zdrowia.
Schody na tyle w dół, na ile w górę.
Okulary do szukania okularów.
Wdech i wydech oddechu.
I niechby bodaj od czasu do czasu
nienawiść nienawiści.
Bo koniec końców
niewiedza niewiedzy
i ręce zatrudnione umywaniem rąk.
Na wszystkich dworcach świata
W poczekalniach, na peronach
Każda rozmowa o życiu
Zostaje niedokończona
Podróżni różni
Nic się nie różnią
Na dworcach każdy
Staje się próżnią
Jest tak jak wszędzie
Szczęście, nieszczęście
Tylko, że w pędzie
Tylko, że częściej
Na wszystkich dworcach świata
Daleką drogą olśnienie
Toczysz się losu koleją
Po swoje przeznaczenie
Suma powrotów i pożegnań
Daje w efekcie zero
Niektórym życie jak pociąg
Niektórym życie jak peron
Wsiadają, wysiadają
W bufetach piwem się raczą
Przyjeżdżają, odjeżdżają
Płaczą
Gubią się, odnajdują
Walizy taszczą
Zjadani, wypluwani
Dworców studrzwiową paszczą
Niech wszystko działa
Zgodnie z rozkładem
Pociąg odchodzi...
Kwatera małych grobów na cmentarzu,
My, długożyjący mijamy ją chyłkiem,
jak mijają bogacze dzielnicę nędzarzy.
Tu leżą Zosia, Jacek i Dominik
przedwcześnie odebrani słońcu, księżycowi,
obrotom roku, chmurom.
Niewiele uciułali w bagażu powrotnym.
Strzępki widoków
w liczbie nie za bardzo mnogiej.
Garstkę powietrza z przelatującym motylem.
Łyżeczkę gorzkiej wiedzy o smaku lekarstwa.
Drobne nieposłuszeństwa,
w tym któreś może śmiertelne.
Wesołą pogoń za piłką po szosie.
Szczęście ślizgania się po kruchym lodzie.
Ten tam i tamta obok i ci z brzegu:
zanim zdążyli dorosnąć do klamki,
zepsuć zegarek,
rozbić pierwszą szybę.
Małgorzatka, lat cztery,
z czego dwa na leżąco i patrząco w sufit.
Rafałek: do lat pięciu brakło mu miesiąca,
a Zuzi świąt zimowych
z mgiełką oddechu na mrozie.
Co dopiero powiedzieć o jednym dniu życia,
o minucie, sekundzie:
ciemność i błysk żarówki i znów ciemność?
KOSMOS MAKROS
CHRONOS PARADOKSOS
Tylko kamienna greka ma na to wyrazy.
:)
Dopisane 01.02.2017r. o godz. 23:12:
Dopisane 02.02.2017r. o godz. 12:24:
Widok z ziarnkiem piasku - Wisława Szymborska
Zwiemy je ziarnkiem piasku.
A ono siebie ani ziarnkiem, ani piasku.
Obywa się bez nazwy
ogólnej, szczególnej,
przelotnej, trwałej,
mylnej czy właściwej.
Na nic mu nasze spojrzenie, dotknięcie.
Nie czuje się ujrzane i dotknięte.
A to, że spadło na parapet okna,
to tylko nasza, nie jego przygoda.
Dla niego to to samo, co spaść na cokolwiek,
bez pewności, czy spadło już,
czy spada jeszcze.
Z okna jest piękny widok na jezioro,
ale ten widok sam siebie nie widzi.
Bezbarwnie i bezkształtnie,
bezgłośnie, bezwonnie
i bezboleśnie jest mu na tym świecie.
Bezdennie dnu jeziora
i bezbrzeżnie brzegom.
Nie pojedynczo ani mnogo falom,
co szumią głuche na swój własny szum
wokół nie małych, nie dużych kamieni.
A wszystko to pod niebem z natury bezniebnym,
w którym zachodzi słońce nie zachodząc wcale
i kryje się nie kryjąc za bezwiedną chmurą.
Targa nią wiatr bez żadnych innych powodów,
jak tylko ten, że wieje.
Mija jedna sekunda.
Druga sekunda.
Trzecia sekunda.
Ale to tylko nasze trzy sekundy.
Czas przebiegł jak posłaniec z pilną wiadomością.
Ale to tylko nasze porównanie.
Zmyślona postać, wmówiony jej pośpiech,
a wiadomość nieludzka.
A przy tych cudach widnych duchowi i oku
Obrazy pełne wstrętu, szkarady, ohydy:
Ścierwo zdechłego kota gnijące w rynsztoku
I nędza, co w barłogu swoim bije gnidy.
Do wzniosłej grozy życia podziwem nawykły,
Którego żadna klęska ni cios nie ostudzi,
Chwalę mgławicę gwiezdną i pył kurzu nikły,
Bo codzienność, jak boskość, jednaki lęk budzi.
:)
Dopisane 02.02.2017r. o godz. 22:47:
Jeszcze Szymborska :)
Nieuwaga - Wisława Szymborska
Źle sprawowałam się wczoraj w kosmosie.
Przeżyłam całą dobę nie pytając o nic,
nie dziwiąc się niczemu.
Wykonywałam czynności codzienne,
jakby to było wszystko, co powinnam.
Wdech, wydech, krok za krokiem, obowiązki,
ale bez myśli sięgającej dalej
niż wyjście z domu i powrót do domu.
Świat mógł być odbierany jako świat szalony,
a ja brałam go tylko za zwykły użytek.
Żadnych - jak - i dlaczego -
i skąd się taki tu wziął -
i na co mu aż tyle ruchliwych szczegółów.
Byłam jak gwóźdź zbyt płytko wbity w ścianę albo
(tu porównanie, którego mi brakło).
Jedna za drugą zachodziły zmiany
nawet w ograniczonym polu okamgnienia.
Przy stole młodszym, ręką o dzień młodszą
był chleb wczorajszy inaczej krajany.
Chmury jak nigdy i deszcz był jak nigdy,
bo padał przecież innymi kroplami.
Ziemia się obróciła wokół swojej osi,
ale już w opuszczonej na zawsze przestrzeni.
Trwało to dobre 24 godziny.
1440 minut okazji.
86 400 sekund do wglądu.
Kosmiczny savoir-vivre
choć milczy na nasz temat,
to jednak czegoś od nas się domaga:
trochę uwagi, kilku zdań z Pascala
i zdumionego udziału w tej grze
o regułach nieznanych.
Dopisane 03.02.2017r. o godz. 07:28:
[img=1486103269_oe7arlz.jpg]
Uśmiechy - Wisława Szymborska
Z większą nadzieją świat patrzy niż słucha.
Mężowie stanu muszą się uśmiechać.
Uśmiech oznacza, że nie tracą ducha.
Choć gra zawiła, interesy sprzeczne,
wynik niepewny - zawsze to pociecha,
gdy uzębienie białe i serdeczne.
Muszą życzliwie pokazywać czoło
na sali obrad i płycie lotniska.
Ruszać się żwawo, wyglądać wesoło.
Ów tego wita, ten owego żegna.
Twarz uśmiechnięta bardzo jest potrzebna
dla obiektywów i dla zbiegowiska.
Stomatologia w służbie dyplomacji
spektakularny gwarantuje skutek.
Kłów dobrej woli i siekaczy zgodnych
nie może braknąć w groźnej sytuacji.
Jeszcze nie mamy czasów tak pogodnych,
żeby na twarzach widniał zwykły smutek.
Ludzkość braterska, zdaniem marzycieli,
zamieni ziemię w krainę uśmiechu.
Wątpię. Mężowie stanu, dajmy na to,
uśmiechać by się tyle nie musieli.
Tylko czasami: że wiosna, że lato,
bez nerwowego skurczu i pośpiechu.
Istota ludzka smutna jest z natury.
Na taką czekam i cieszę się z góry.
miłego :)
Dopisane 03.02.2017r. o godz. 23:09:
Myśli nawiedzające mnie
na ruchliwych ulicach - Wisława Szymborska
Twarze.
Miliardy twarzy na powierzchni świata.
Podobno każda inna
od tych, co były i będą.
Ale Natura – bo kto ją tam wie –
może zmęczona bezustanną pracą
powtarza swoje dawniejsze pomysły
i nakłada nam twarze
kiedyś już noszone.
Może cię mija Archimedes w dżinsach,
caryca Katarzyna w ciuchu z wyprzedaży,
któryś faraon z teczką, w okularach.
Wdowa po bosym szewcu
z malutkiej jeszcze Warszawy,
mistrz z groty Altamiry
z wnuczkami do ZOO,
kudłaty Wandal w drodze do muzeum
pozachwycać się trochę.
Jacyś polegli dwieście wieków temu,
pięć wieków temu
i pół wieku temu.
Montezuma, Konfucjusz, Nabuchodonozor,
ich piastunki, ich praczki i Semiramida,
rozmawiająca tylko po angielsku.
Miliardy twarzy na powierzchni świata.
Twarz twoja, moja, czyja –
nigdy się nie dowiesz.
Może Natura oszukiwać musi,
i żeby zdążyć, i żeby nastarczyć
zaczyna łowić to, co zatopione
w zwierciadle niepamięci.
Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników serwisu. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii i wypowiedzi, a osoba zamieszczająca wypowiedź może ponieść za jej treść odpowiedzialność karną i cywilną. Bolec.Info zastrzega sobie prawo do moderowania wszystkich opublikowanych wypowiedzi, jednak nie bierze na siebie takiego obowiązku.
Pamiętaj, że dodając zdjęcie deklarujesz, że jesteś jego autorem i przekazujesz Wydawcy Bolec.Info prawa do jego publikacji i udostępniania. Umieszczając cudze zdjęcia możesz złamać prawo autorskie. Bolec.Info nie ponosi odpowiedzialności za publikowane zdjęcia.