W ostatnich tygodniach na naszych oczach w Bolesławcu i okolicy działy się rzeczy, które nie mają wytłumaczenia. Rzeczy, które wśród niektórych mogły wywołać strach, trwogę i przerażenie.
Mowa o dymiącym kwasie w Kruszynie, znalezionym kilka dni później w centrum Bolesławca pocisku artyleryjskim, a jeszcze chwile później zatrutej wodzie, której napił się pewien bolesławianin.
Wydarzenia, które mogłyby być bardzo skuteczne z punktu widzenia terrorysty, bo wywołały panikę, strach, przerażenie i nieracjonalne działania. W pierwszym przypadku ewakuowano ludzi ze znanego lokalu w Kruszynie, a także okolicznych domów, zamknięto drogę nr 94 na wysokości ronda w Bolesławcu. Postawiono na nogi straż pożarną i policję. Do dzisiaj jednak właściwie nie wiadomo dlaczego i skąd się wziął tam ten kwas. Kto był zagrożony, a kto zagrażającym.
W drugim przypadku było jeszcze gorzej. Niemal całe centrum Bolesławca zostało ewakuowane, w tym galeria BCC, BOK-MCC, wieżowiec Urzędu Miasta, okrąglak Starostwa, pobliska parafia itd. Stało się to po tym, gdy ktoś doniósł o podrzuceniu pocisku artyleryjskiego pod budynek Starostwa. Tym razem zaangażowano już nie tylko policję czy straż miejską, ale i wojsko. Przez kilka godzin centrum Bolesławca przypominało trochę Brukselę po ataku terrorystycznym. Panował totalny bałagan i jak to w takich przypadkach bywa - dezinformacja na całego. Nadal zresztą nie wiadomo, kto i w jakim celu podrzucił pocisk.
Trzeci przypadek był niezwykle kuriozalny. - Nie pijcie wody " Żywioł Żywiec Zdrój" - informowały lokalne samorządowe strony internetowe i portale. Mnóstwo oświadczeń, prokuratury, spółki Żywiec - o jakości produkowanej wody i badaniach sanepidu. Spory chaos informacyjny wywołany również przez media krajowe. Do akcji, poza policją, wkroczyła dodatkowo prokuratura, Sanepid oraz media z całej Polski. Do dzisiaj nie udało się jednak ustalić skąd trująca substancja wzięła się w jednej z butelek.
Można ważyć znaczenie tych trzech przypadków. Łączyć je ze sobą lub traktować pojedynczo. Jedno jest pewne: wszystkie trzy miały miejsce niemal w jednym tygodniu. Być może to tylko zbieg okoliczności, a być może czyjeś zamierzone działanie. Lokalne władze - miasta i powiat - właściwie się do tych zagrożeń nie odniosły. Co więcej, działania samorządowców były bardzo chaotyczne, nieskoordynowane i zupełnie niewidoczne. Jedynie w przypadku problemu z zatrutą wodą władze miasta rozesłały komunikaty do mieszkańców ostrzegające ich przed zagrożeniem.
Dlaczego tak było? W powiecie zarząd, urzędnicy i radni od dłuższego czasu są zajęci sami sobą. Od dawna liczą głosy i zastanawiają się kto rządzi, kto ma większość w powiecie, kto będzie nowym starostą i tak dalej. Nie mają po prostu czasu na zarządzanie.
W mieście mają inny problem - głowią się nad reformą oświatową, która miejską oświatę rozłoży na łopatki i zastanawiają się, co zrobić z tym wszystkim zrobić. A w powietrzu wiszą zwolnienia dużej grupy nauczycieli, likwidacja kilku szkół a następnie sprzedaż budynków.
Mamy szczęście, że te wszystkie incydenty nie okazały się skutecznymi aktami terroru (choć w przypadku wody jeden bolesławianin został poszkodowany). Mimo, że wszystko się dobrze skończyło wyszło na to, że nasze władze spały i nie bardzo wiedziały co w takim przypadku robić. A przynajmniej jak o tym komunikować mieszkańców.
Mieszkańcy Bolesławca poczuli na swojej skórze, co może oznaczać zagrożenie atakiem. Miejmy nadzieję, że do prawdziwych aktów terroru w naszym mieście nigdy nie dojdzie.
Zapraszam do dyskusji.
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).