Szpital świętego Łukasza zbada Cię nawet 9 lat po śmierci!

Call center, któremu płaci nasz szpital, to kpina z bliskich pacjentów i ze zmarłych. Mimo tego, że ktoś zmarł w szpitalu świętego Łukasza przed laty, wciąż proponują mu badania.

Szpital świętego Łukasza w Bolesławcu (fot. Bolec.Info)

REKLAMA

Nie wiadomo, czy w zakresie badań proponowanych w imieniu szpitala, którym zarządza Kamil Barczyk, są ekshumacje zwłok, ale to chyba jedyna możliwość zbadania kogoś, kto nie żyje od 9 lat.

J. zmarł w bolesławieckim szpitalu w 2015 roku. Nie chcę wspominać kilku godzin czekania na przyjęcie w izbie przyjęć, nie chcę pamiętać, że go nawet nie zatrzymano w szpitalu, nie chcę tamtych emocji, ani stanu J. kilka dni później, gdy wrócił do szpitala, aby już z niego nie wyjść, nie chcę nawet pamiętać dnia pogrzebu.

W związku z tym, że to ja go na SOR przywiozłem i byłem z nim także wówczas, gdy w parę dni później do szpitala trafił już w stanie beznadziejnym, podałem wówczas do kontaktu swój numer telefonu.

Pisałem już o tym cztery lata temu i piszę po raz kolejny, bo chore sytuacje powtarzają się regularnie, w tym tygodniu dwukrotnie.
Dzwonią do mnie panie w imieniu szpitala świętego Łukasza i proponują nieżyjącemu J. kolejne badania profilaktyczne. Czego to onie już mu nie chcieli przebadać! I serce, i nowotworowe sprawy a nawet chyba kiedyś byli zainteresowani jego prostatą!

Zwracam im, czasem nawet grzecznie, uwagę, że J. raczej na badania nie przyjdzie, że dzwonienie do kogoś z bliskich, czy rodziny w sprawie badania czyichś zwłok jest potwornie niedelikatne i może kogoś nie tylko zdołować, ale i wkur...

Poza tym J. nie leży przy Śluzowej i nie byłoby im łatwo. W sumie to chyba dobrze, dla szpitala świętego Łukasza, że J. poddano kremacji...

Proszę dzwoniące panie również o usunięcie nazwiska J. z listy stalkingowej call center. Czasem słyszę deklarację, że tak się stanie. Oczywiście deklaracja nie zostaje spełniona i potem następuje kolejny telefon. Trudno to zablokować, bo numery są różne.

Gdybym był kimś naprawdę bliskim J.? Gdybym był jego synem, albo ojcem? Gdyby to nie było 9 lat, a miesiąc po śmierci?

Naprawdę nie można było zweryfikować jakoś listy pacjentów szpitala zapraszanych na badania profilaktyczne z listą osób, które opuściły ten szpital drogą przez prosektorium?

Bolesławiecki szpital ma fantastyczny PR wspierany medialnością dyrektora, grubą kasą na finansowanie promocji w mediach i social mediach, a i prywatna firma jednego czy drugiego dziennikarza, a nawet pensja dziennikarskiej rodziny, w budżecie się zmieściła. 

Ale PR to tylko medialny wizerunek, który czasem z empatią, wyczuciem i ludzkim zachowaniem ma znacznie mniej wspólnego, niż z przychodami.

W sumie mieliście czas 9 lat temu żeby pomóc J. Mogliście zostawić go w szpitalu, nie wypisywać do domu, gdzie dostał udaru, mielibyście go mieć pod stałą kontrolą. Może dziś by żył? Może chętnie chodziłby na Wasze badania, dzięki którym zarobilibyście więcej kasy na finansowanie robienia Wam dobrze przez media?