Zmiany, które wywołała II wojna światowa w społeczeństwie, były nieodwracalne. Uderzyły one w każdego, nawet na najbardziej podstawowym poziomie, jakim jest rodzina. Przez zarządzenia okupantów, wielu ludzi zostało rozdzielonych i zmuszonych m.in. do przesiedleń czy katorżniczej pracy w obozach.
Koniec wojny nie stanowił jednak zawsze szczęśliwego zakończenia i ponownego połączenia. Rodziny odnajdowały się latami, przeszukując dokumenty, pisząc ogłoszenia do gazet czy korzystając z pomocy Czerwonego Krzyża. Bywały jednak szczęśliwcy, którym udawało się to niemal od razu. Taka historia przydarzyła się pewnemu małżeństwu, które niedługo po wojnie zostało mieszkańcami Bolesławca.
Katarzyna i Jan Przybyłowie przed wojną mieszkali w Kalendrowcach, znajdujących się na terenie współczesnej Bośni i Hercegowiny. Byli oni, podobnie jak wielu innych późniejszych bolesławian, emigrantami, którzy na przełomie XIX i XX wieku zostali zachęceni przez władze austro-węgierskie do przeniesienia się na Bałkany. Udało im się założyć tam rodzinę i zadomowić, jednak sielanka rodzinna nie trwała długo. Gdy II wojna światowa dotarła także ich miejscowość, zostali rozdzieleni. Pomimo próśb i prób porozumienia się z Niemcami, zostali wysłani na roboty przymusowe do Rzeszy i trafili do zupełnie innych miejsc. Stracili ze sobą kontakt, więc gdy nadeszły dobre wieści o zakończeniu konfliktu, nie mogli szybko powrócić do normalnego, wspólnego życia.
Gdy uwolniona z niemieckiej niewoli Katarzyna trafiła do Szczecina, gdzie miała zostać przekierowana do nowej miejscowości, która miała stać się jej nowym domem, nie miała zbyt wielkich nadziei na prędkie odnalezienie męża. A jednak, próbując znaleźć drogę na właściwy peron na dworcu kolejowym, w tłumie ludzi z wielką radością zauważyła Jana. Jak się okazało, mieli zostać wysłani do zupełnie innych miejscowości i ta chwila na korytarzu była ostatnim momentem, aby się nie minąć.
Ich historia ma szczęśliwe zakończenie. W ostatniej chwili udało im się zainterweniować u odpowiednich władz i zostali wspólnie przydzieleni do wsi pod Nowogardem, gdzie spędzili parę pierwszych, powojennych lat. Brakowało im jednak reszty rodziny, która w międzyczasie zamieszkała w Bolesławcu, dlatego zdecydowali się tam przenieść i mieszkali tu już do końca życia.
~~EWA ZYZAK napisał(a): Moja historia jest podobna.Otóż mój Ojciec Jan Wieczorkiewicz z rodziną pochodzą również z Bośni i Hercegowiny( Zenica koło Sarajewa).Po szkole oficerskiej został oddelegowany aż do Suwałk, gdzie znajdowały się duże koszary.Tam poznał moją mamę Jadwigę.Tam wzięli slub, tam się urodziłam.Ślub kościelny, moje chrzciny odbyły się po kryjomu, bo wojskowym nie wolno było przyznać się do wiary.Tego wymagał narzucony przez sowietów ustrój w dawnej PRL.Gdy miałam dwa lata jednostka wojskowa została przesiedlona na ziemie odzyskane, znów do...Bolesławca.Dysponuję zdjęciami z tamtych czasów(pochody i parady wojskowe na święta niepodległości).Tragiczna śmierć ojca w1961 roku zakończyła moje pięne dzieciństwo.Samotnej matce w czasach komuny było ciężko.Mimo to , dzięki niej, rodzinie, dobrym ludziom,mojej chęci do nauki...wyrosłam na przyzwoitą bolesławiankę.
~~EWA ZYZAK napisał(a): Moja historia jest podobna.Otóż mój Ojciec Jan Wieczorkiewicz z rodzią pochodzą również z Bośni i Hercegowiny( Zenica koło Sarajewa).Po szkole oficerskiej został oddelegowany aż do Suwałk, gdzie znajdowały się duże koszary.Tam poznał moją mamę Jadwigę.Tam wzięli slub, tam się urodziłam.Ślub kościelny, moje chrzciny odbyły się po kryjomu, bo wojskowym nie wolno było przyznać się do wiary.Tego wymagał narzucony przez sowietów ustrój w dawnej PRL.Gdy miałam dwa lata jednostka wojskowa została przesiedlona na ziemie odzyskane, znów do...Bolesławca.Dysponuję zdjęciami z tamtych czasów(pochody i parady wojskowe na święta niepodległości).Tragiczna śmierć ojca w1961 roku zakończyła moje pięne dzieciństwo.Samotnej matce w czasach komuny było ciężko.Mimo to , dzięki niej, rodzinie, dobrym ludziom,mojej chęci do nauki...wyrosłam na przyzwoitą bolesławiankę.
~~Kasztanowatoczerwony Wielosił napisał(a): Miłość tylko w Bolesławcu na paradzie
Byłeś świadkiem jakiegoś wypadku lub innego zdarzenia? Wiesz coś, o czym my nie wiemy albo jeszcze nie napisaliśmy? Daj nam znać i zgłoś swój temat!
Wypełnij formularz lub wyślij pod adres: [email protected].Kontakt telefoniczny z Redakcją Bolec.Info: +48 693 375 790 (przez całą dobę).